Chcieliście zostać trenerami Pokemonów? Jeżeli tak, to Pokemon GO! wam na to pozwoli.
Będziecie potrzebować jedynie smatfona z GPSem i dostępem do internetu. I bardzo, bardzo, BARDZO dużo energii. Najlepiej powerbank wielkości plecaka. I dużo kanapek. Przyda się na wielogodzinnych spacerach 😀
Ten wpis jest zagrożeniem dla waszego czasu wolnego, skupienia i baterii waszych telefonów komórkowych. Czytacie o AdventureQuest Dragons na własną odpowiedzialność i jeżeli zawalicie przez tę grę jakieś ważne zadanie, to jest to tylko wasz problem. I moja wina.
Jeżeli znany jest wam fenomen Cookie Clickera i przeszliście już przez etap uzależnienia od tej gry, to wiecie co może was spotkać. Ta gra jest jeszcze bardziej wciągająca. I ma smoki!
Ubisoft, miast tworzyć coś nowego (i nie mającego pewnych szans na komercyjny sukces) postanowił sięgnąć po legendę. Po jedyną grę, która jest ciągle grywalna z przyczyn innych niż nostalgia. Po tytuł skazany na sukces bardziej niż „Assassin’s Bugs”. Heroes of Might and Magic 3 dorobi się oficjalnej reedycji HD.
Kuriozalnie mam dla was w związku z tym dobre i złe wieści.
Smartfony i inny sprzęt mobilny długo mi się kojarzył z takimi sobie giereczkami w stylu Bejewelled. Potem trafiłem na Wayward Souls. I zacząłem klnąć…
Bo jak to tak? Porządna, wciągająca gra na komórkę? Taka, która łoi mi tyłek?
CD Projekt Red od jakiegoś czasu straszył nas tym, że na grach RPG się uniwersum Wiedźmina nie skończy. O porcie gry planszowej słyszeliśmy. Ale MOBA? To coś, czego się nie spodziewałem. Poniekąd niesłusznie. Zwłaszcza w takiej postaci.
Twórcy skąpią informacji, ale wysączyłem co się dało. Poniżej skrót wszystkiego co wiemy.
Age of Empires 2 było grą mojego dzieciństwa. Prawdopodobnie spędziłem przy niej więcej godzin, niż przez ostatnie pół roku na tym blogu. Cieszyłem się na wieść o tym, że powstanie mobilna odsłona tej serii. Coś na wykładach trzeba robić. Życie jednak nie oszczędza rozczarowań…
Dawno, dawno temu, w odległej galaktyce i 25 poziomów doświadczenia temu pisałem o planach stworzenia mobilnej wersji Age of Empires. Po pewnym czasie (i dość znacznym opóźnieniu), został ujawniony tytuł produkcji: Age of Emipires: World Domination.
Wszystko ładnie, wszystko pięknie, ale… Nie tego chciałem. Rozumiem, azjatycki wykonawca, ale… ALE… do diabła!
Słyszeliście o tym, że gry są źródłem całego zła na świecie? Na pewno, w prasie, radiu, telewizji trąbią o tym co chwila. A co jakbym wam powiedział, że grając na naszym smartfonie/tablecie możemy pomóc w czymś WIELKIM?
Wiem, w tytule wpisu odjechałem tak, jakbym pisał do Faktu, a nie porządnego bloga. Ale cóż… prawdą jest to, że słówko „rush” (pośpiech) w tytule Kingdom Rush jest lekko nie na miejscu. Ale poza tym, to ten mobilny tower defense jest ZACNY. Ale nie jest on pozbawiony wad.
Kingdom Rush? Jaki pęd?
Sama gra róźni się w kilku miejscach od przeciętnego Tower Defense’a. W Kingdom Rush wieże obronne możemy rozstawić tylko w określonych z góry miejscach. Do wyboru mamy 4 typy wież: trzy strzelające i jedne koszary, które wypluwają z siebie do trzech żołnierzy, których zadaniem jest opóźnić marsz przeciwnika. Oprócz tego dość szybko otrzymujemy dostęp do dwóch zaklęć do wykorzystania w trakcie walki: burzy ognia i przywołania „posiłków” w postaci pary mię… chłopów, którzy przetrzymają wroga w miejscu na kilka chwil. Cała gra na dłuższą metę polega na mądrym budowaniu wież, korzystaniu z dostępnych zaklęć i kierowaniu bohaterem. Za każdą ukończoną mapę otrzymujemy gwiazdki (do 3 w zaleźności od tego jak dobrze się broniliśmy), które służą do ulepszania naszych wież i zaklęć, oraz klejnoty, za które kupujemy przedmioty jednorazowego użytku, które możemy potem użyć w razie potrzeby (warto dodać, że w trakcie gry mnie „potrzeba” nie dopadła ani razu.) Co do bohatera: po rozegraniu kilku map kampanii Kingdom Rush otrzymujemy dostęp do bohatera. Twardy zawodnik/zawodniczka, który swoją siłą i umiejętnościami nam pomagają. W sumie, to robią z chodzącą wieżyczkę: postacie walczące wręcz zatrzymują sobą wroga i go biją po łbie, a strzelające szerzą śmierć w mniej bezpośredni sposób. Na przykład wystrzeliwując kilka strzał naraz 🙂
Dość fajną i rzadko spotykaną w gatunku rzeczą jest „interaktywność” plansz. Nie występuje na każdej mapie, ale jak już jest, to warta wzmianki. Mi (dziwnym trafem 😉 ) najbardziej w pamięć zapadła możliwość uwolnienia z jaskinii przerośniętego Yeti (<3) które potem robiło krzywdę przeciwnikom, którzy mieli pecha i znaleźli się zbyt blisko. Oprócz tego trzeba rzucić okiem na „opakowanie” gameplayu w Kingdom Rush: ładna, rysunkowa grafika w raczej wyjątkowym stylu. No, nie licząc innych gier tych samych twórców. Najważniejsze w niej jednak jest to, że wygląda ona dobrze zarówno na smartfonie, jak i dziesięciocalowym tablecie. To wszystko się odbywa na dwunastu planszach składających się na kampanię i kolejnych sześciu, które odblokowują się po ukończeniu części „fabularnej” Kingdom Rush. Te ostatnie to jednak zupełnie inna jazda: o ile kampania gry jest dość prosta i po chwili „nauki” gry nie sprawia większych kłopotów, to próby przejścia dodatkowych etapów mogą wywołać początki siwizny.
Mikro(ojejku)płatności
Jeżeli ta gra ma mieć jakąś wadę wartą konkretnego objechania, to są nią mikropłatności. Nie jest to jednak jakaś wielka bolączka: do wykupienia mamy tylko nowych bohaterów, których siła jest (od „minimalnie” do „troszkę”) większa od tych, które otrzymujemy w trakcie normalnej gry. Nie, korzystanie z tych bohaterów nie jest potrzebne do przejścia Kingdom Rush. Bohaterów kupionych za gotówkę należy traktować jako swoisty „casual mode”: grę, która sama w sobie jest dość prosta i mało wymagająca (zwłaszcza wobec osób obytych z gatunkiem) można uprościć sobie jeszcze bardziej. Ot, cała historia. I ciekawostka: wersja sprzedawana jakiś czas temu w ramach Humble Mobile Bundle umożliwiała dostęp do WSZYSTKICH bohaterów, wraz z przechodzeniem kolejnych misji kampanii.
Brać, czy nie brać?
W sumie to brać, mimo, iż Kingdom Rush samo w sobie nie jest darmowe. Kosztuje odpowiednio jednego dolca na AppStore lub dwa na Google Play. 7zł za grę na kilka godzin ciągłego grania? Oczywiście przyjmując, że będziemy grać tylko w kampanię podstawową i nie ruszymy misji „pobocznych” ani wyższych poziomów trudności. Wtedy możemy spokojnie przyjąć, że zejdą nam kolejne godziny. Ja jestem na tak! A, i jeszcze jedno: pecetowcy, którym się podoba gatunek zawsze mogą się przywitać z wersją flashową gry. Ew. z wersją stricte na PCty dostępną na Steam. Ale ona zasłuży sobie na osobną recenzję.
Gry z świata Dragon Age nie ograniczają się do gier RPG z wielomilionowym budżetem. Jednakże Electronic Arts ma najwyraźniej zasadę „jeden spin-off naraz”. Po ubiciu facebookowej gry Dragon Age: Legends przyszedł czas na produkcję „mobilną” Heroes of Dragon Age. W trakcie gry jednak dość szybko poczułem deja vu…
Robienie i przerzucanie zrzutów ekranu z sprzętu z Androidem to mordęga, więc chciałbym w tym momencie podziękować EA za rozbudowane materiały prasowe z stosem screenshotów z Heroes of Dragon Age. To im wyszło.