Ten wpis powstał tylko dlatego, że potraktowałem mikropłatności w grze mobilnej dużo bardziej poważnie niż zwykle.
Co do zasady jest mi przykro za każdym razem, kiedy moje bardziej rozbudowane rozmyślania nie idą w eter, więc postanowiłem je udostępnić dla tych pięciu osób, które mogą sobie zadawać podobne pytania co moje.
Kojarzycie jak w starych filmach czy serialach bywały sceny, kiedy ktoś z rodziny (zazwyczaj ojciec albo dziadkowie) sadzał resztę rodzinki przed ekranem i z rzutnika pokazywał masę „fascynujących” zdjęć?
Jeżeli nie interesują was:
fajne gry mobilne
Monster Hunter
to co (nie do końca) normalny gracz potrafi robić w weekend jak gra każe mu wyjść z domu
to będzie się czuli jak taka rodzinka z serialu. Całą resztę zapraszam do cudownego świata Monster Hunter Now i tego jak wyglądają w nim biletowane eventy!
Taką fajną odznakę się dostawało za uczestnictwo
No i powiem szczerze – muszę się po prostu pochwalić tym co w miniony weekend „ugrałem”. Chociaż bardziej pasuje „upolowałem” 😀
Odważne pytanie, bo już z góry przyjmuję, że tę grę rzuciło w diabły sporo osób. Albo przynajmniej dość duża grupa by warto było do nich kierować wpis na blogu.
Jestem jednak w na tyle komfortowej sytuacji, że musiałem sobie sam na to pytanie odpowiedzieć. A skoro już to zrobiłem, to mogę podzielić się swoim ciągiem myślowym.
Grafika wygenerowana za pomocą AI, nie miałem lepszego pomysłu co tu dać.
W chwili gdy zaczynam to pisać minął równo miesiąc od kiedy zacząłem grać w najnowszą grę od Niantica. Druga (teoretycznie, a w praktyce pierwsza) produkcja z stworzona z Nintendo wciągnęła mnie dość potężnie. Zrobiła to jednak głównie jedną cechą – nieinwazyjnością.
O co w tym chodzi? Czemu bycie grą przez Pikmin Bloom jest dyskusyjne? Czy warto zająć 360 MB (plus dane użytkownika i pamięć podręczna) miejsca na telefonie? Wszystko poniżej.
Tytuł trochę kąsliwy i sprzeczny z wcześniejszymi moimi stwierdzeniami, ale jedno mogę powiedzieć na pewno.
Mój ulubiony ekran ładowania. Mam wywalone na to, że jest już po świętach.
Pokemon GO od ostatniego razu, kiedy przywołałem go w wpisie znacznie się zmieniło. Pod jakim względem i czy osoby, które wcześniej odbiły się od gry mają co tutaj szukać? To już poniżej.
W ramach przypomnienia: poniższy tekst jest artykułem gościnnym – autor prosił o zachowanie anonimowości, bo „nie jest moim celem reklamować siebie, tylko wytłumaczyć problem”.
Całość tekstu jest jego, a okazjonalne moje dopowiedzenia będą oznaczone w taki sposób.
W Pokémon GO bardzo popularne jest korzystanie z map, które dzięki zbieraniu danych z gry pokazują wszystkie informacje o stadionach (obrońcy, raidy), Pokéstopach (lure module) czy samych Pokémonach, które można spotkać w dziczy (włącznie z IV wybranych gatunków). Kto na tym korzysta finansowo?
Większość osób korzysta z mapek, bo na widok kilku rzadkich pokemonów w jednym miejscu dostaje spazmów.
Poniższy tekst jest artykułem gościnnym – autor prosił o zachowanie anonimowości, bo „nie jest moim celem reklamować siebie, tylko wytłumaczyć problem”.
Całość tekstu jest jego, a okazjonalne moje dopowiedzenia będą oznaczone w taki sposób.
Wiele osób zastanawiało się w jakim kierunku zmierzać będzie Pokemon GO, najpopularniejsza na tę chwilę gra AR. Okazało się, jednak, że największe nowości się pojawią w protoplaście gatunku. Ingress Prime trudno określić inaczej niż jako przełom.
Wygląda na to, że gracze, którzy byli zlewani przez ostatni rok będą to mieli wynagrodzone. W pięknym stylu.
Od kiedy napisałem mój pierwszy wpis z wrażeniami z grania trochę się niestety zmieniło. Na gorsze. Niantic nie było przygotowane na sukces Pokemon GO i to widać coraz bardziej.
Jak widać, kiepska sytuacja wokół gry zaczęła już inspirować grafików. To zły znak.
Co zepsuli? Czemu to zrobili? Co powinni zrobić? To i masa innych przemyśleń poniżej.
W wyniki przytłoczenia debilizmem doszedłem do wniosku, że spróbuje go odeprzeć w najprostszy znany mi sposób – pisząc prawdę. Pokemon GO obrosło w mity.