Kategorie
Gry

Czy ten M.E.A.T jest dosmażony?

Mam sprzeczne uczucia odnośnie tekstu, który zobaczycie poniżej. Otrzymałem niedawno kopię recenzencką gry M.E.A.T.

Z jednej strony czuje się przez to zobligowany do napisania recenzji.

Z drugiej strony, jak kiedyś dawno temu pisałem:

„…sam fakt napisania o czymś jest nobilitacją”

Wpis z bloga o tytule „Czym jest obiektywna recenzja?”

A tej gry, niestety, wolałbym nie wywyższać w żaden sposób. Nie dziś i nie w aktualnej formie.

Kopię recenzencką w formie wydania pudełkowego otrzymałem od twórców, czyli studia Tripping Bears.

Na początku była zbiórka

Minęło naprawdę wiele czasu od kiedy pisałem o jakiejś grze, która powstała z pomocą crowdfundingu. Ostatnie było Nighthawks, wpis z końcówki 2019 roku.

Zbiórka rozpoczęła się 14 kwietnia 2020 roku. Twórcy chcieli zebrać na stworzenie gry 80 tysięcy złotych. Zebrali tę kwotę w dwa dni, a kwestę zakończyli 12 maja z wynikiem niemalże 200 tysięcy złotych. Jest to niewątpliwy sukces jak na standardy polskiego crowdfundingu.

Co z tego wyszło?

Perspektywa jest wszystkim

Do tematu da się podejść na dwa sposoby. Na początek, będę miły. Rozumiem: pierwszy projekt.
Ambitne tworzenie gry w małym gronie, przyjmuję na bazie zbiórki, pięciu osób.

Dlatego też przyjmę, że otrzymałem grę Early Access. Betę. Wersję przed wypuszczeniem na rynek w pełnej cenie i otwieraniem szampana przez twórców.

M.E.A.T RPG jako gra Early Access

Pomysł na świat przedstawiony jest ciekawy.
Kanadyjska wioska w czasów gorączki złota, w której zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Mutanty, kultyści, tajemnicza substancja odpowiedzialna za powstanie tych pierwszych. Historię, którą dotychczas poznałem w grze też trzyma przyzwoity (tj. akceptowalny poziom). Jak to opisuje, to jest całkiem dobrze.

Jednakże, już w trakcie gry, ilość żarcików wybija mnie z jakiejkolwiek immersji. W ciągu pierwszych dwóch godzin gry:

  • dostałem tarczę z wieka beczki, nazwaną „Beczka xD”, co jest nawiązaniem do Zapytaj Beczkę – kanału komediowego Krzysztofa Gonciarza
  • spotkałem górnika, który mówi do mnie „Daj kamienia!”
  • natrafiłem też na żołnierza, który się mnie pyta „Co ty kurwa wiesz o zabijaniu?”
  • jakiegoś dziadka cytującego Dziady – „Cicho wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie, co to będzie…”
  • innego NPC, już nie pamiętam jakiego, proszącego o pieniążki – „Dej, mam chorą córkę”
  • znalazłem deskę z Ed, Edd i Eddy
M.E.A.T deska
W dechę impreza

Easter Eggi są świetnym dodatkiem do gry. Ale jeżeli tyle tego jest na początku gry, a gdzieś z tyłu głowy mam, że w grze jest wspomniany wyżej Gonciarz (w dwóch wersjach) i inne rzeczy dodane na polecenie wspierających…

Cały klimat „weird-fiction” szlag trafia. Mnie zresztą też.

Oczy w całości

Graficznie gra prezentuje się ładnie. Znaczy, wiadomo – nie będę nikogo przekonywał, że pixel art jest cudownym stylem graficznym, który musi się podobać każdemu, bo inaczej jest debilem. Ale ten konkretny przypadek jest po prostu kawałkiem porządnej roboty.
Boli mała ilość animacji i jakość niektórych z nich, ale to zawsze można dodać albo dopracować, póki gra jest w produkcji.

M.E.A.T RPG pixelart
Trupy psują wygląd lokalizacji, ale do nich trzeba przywyknąć

Jest jedna sytuacja kiedy pixelarty z gry kłują w oczy – dokładnie te same sprite’y są używane w trakcie rozmowy. Czyli widzimy postacie na konkretnym zbliżeniu. To niestety nie wygląda zbyt korzystnie.

Uszy prawie nie zwiędły

Muzyka w M.E.A.T jest idealnym przykładem jak idzie coś popsuć w prosty sposób. Nigdy wcześniej nie słyszałem o Brainfreezerze, który jest autorem ścieżki dźwiękowej, ale dzięki soundtrackowi chcę się zapoznać z resztą jego twórczości.

Ta sama muzyka, już w grze ? Utwory włączają się chaotycznie i nie wiem na podstawie czego. W trakcie samouczka idę pustym tunelem, a tu muzyka nagle ożywa, jakby to był jakiś „battle theme”.
Chaos i zamęt.

Skoro przy dźwiękach jesteśmy – jakiekolwiek efekty dźwiękowe, czy to w walce, czy to w trakcie eksploracji? Nie ma. „Enjoy the silence”. Mario na NESa nawet to miało.
Brak SFX zwiększa uczucie oderwania od tego co się dzieje na ekranie, które się u mnie pojawiło na etapie „Beczka XD” i dawania kamienia. Sprawia to też, że wykonywane przez nas działania w grze są za mało „mięsiste”. Ich namacalność gdzieś umyka. To rozwiązanie jest zwyczajnie nie do wybronienia.

MEHanika w M.E.A.T

Jeżeli chodzi o sam gameplay, to jest to coś, co nie podejdzie każdemu, i nie ma żadnej ilości szlifu, który to zmieni. Otóż, mechanika to zmodyfikowana Tibia – wybieramy przeciwnika i nasz bohater atakuje go aż on padnie, ucieknie z zasięgu aktualnej broni, bądź to my padniemy i przegramy.
Atakując, zwiększamy atak. obrywając, zwiększamy obronę i tak dalej. To też było w wspomnianej Tibii, oczywiście z drobnymi różnicami.

Wiele osób dostanie nagłego ataku nostalgii z czasów grania w Tibię w gimnazjum. Ja pominąłem ten etap i przeszedłem od razu do Ragnaroka Online i Knight Online, więc nie ma podniety. Ot, przyjąłem do wiadomości taką, a nie inną mechanikę.

Osobno zwrócę uwagę na sterowanie. Jest chaotyczne i nieintuicyjne. Przyzwyczajenie się do tego na co się klika lewym, a na co prawym myszy i kiedy się to robi zajmuje masę czasu – tu pomogłyby kontekstowe podpowiedzi.
Używanie przedmiotów takich jak dynamit to trochę ruletka – niby przedmiot ma opis tego w jakiej odległości od gracza działa. Tylko dystans ten jest podany „w polach”. A siatki tychże nie widać, co utrudnia wycelowanie. Tu pomogłoby zwyczajne zarysowanie okręgu zasięgu wokół postaci, a drugiego okręgu, obszaru działania, wokół kursora.

Wróg, czy niekoniecznie?

Jedna rzecz mnie doprowadza do wyjątkowej szewskiej pasji. W M.E.A.T znajdują się postacie, które nie są domyślnie nastawione do Ciebie agresywnie, ale jak tylko zaznaczysz ją, to zacznie atakować. Są one oznaczone dokładnie w ten sam sposób, co przeciwnicy atakujący Ciebie na pierwszy rzut oka.
Sprawia to, że pierwsze etapy gry są „sztucznie” trudne, bo jedno przypadkowe kliknięcie i umierasz. Znaczy, wybierasz strażnika jako cel, ten strzela w Ciebie dwa razy i musisz wczytać zapis gry. Bo przypadkiem nacisnąłeś E na klawiaturze. Albo wszedł na pole na które chciałeś iść.

Skoro już przy wrogach jesteśmy: przeciwnicy o znacznie większej sile od nas również nie wyróżniają się zwykle z tłumu – ten sam opis, ten sam pasek życia. Ot, jak pomyślisz sobie, że skrytobójca wyglądający niemalże tak samo jak bandyta, którego pokonałeś z palcem w nosie 20 sekund temu będzie łatwym kąskiem, to będziesz wczytywał zapis gry.

Działać? Działa

Efektem ubocznym wielu z rzeczy powyżej jest to, że M.E.A.T odpali się na wszystkim. Naprawdę – ta gra ma mniejsze wymagania sprzętowe niż przeglądarka internetowa, którą używacie do czytania tego wpisu.
Z racji tego, że nawet coś takiego można łatwo popsuć, to należy pochwalić to, że gra jest tak przystępna sprzętowo.

Niestety, nie towarzyszy temu całkowite dopracowanie gry. Są błędy techniczne.
Mniej (możliwość przechodzenia przez niektóre ściany, brakujące tłumaczenia) i bardziej (gra się wysypuje jak się próbuje sprawdzić listę autorów) widoczne. Nie dałem jednak rady zauważyć żadnych traumatycznych usterek. No i niedawno skończyłem Cyberbugapunka 2077, więc raczej mnie to nie rusza za specjalnie.

To jakie jest to mięsko?

Ogólnie, to obraz M.E.A.T RPG jaki mam przed oczami to gra będąca mieszaniną mniej lub bardziej ciekawych pomysłów, fascynacji Tibią i ogólnie przeszłością gamingu oraz średnio przemyślanego game designu. To ostatnie to prawdopodobnie wynikowa tego, że to pierwsza gra studia.

W perspektywie czasu (i makabrycznej ilości pracy) wierzę, że M.E.A.T mogłoby się stać przyzwoitą, ale bardzo niszową, grą. Na ten moment jednak? Ten stek musi trafić z powrotem na patelnię, bo poziom wypieczenia i doprawienia jest bliższy tatarowi.

Normalnie nie miałbym z tym żadnego problemu, życzyłbym twórcom powodzenia i zgłosił się po zakończeniu Early Access do drugiego podejścia. Ale…

Ta gra nie jest w Early Access

W chwili gdy rozpoczynam pisanie tego akapitu, czyli 27.02.2021, o godzinie 12:59, gra jest sprzedawana na Steam jako ukończony produkt, za cenę 107,99 złotych. Na stronie producenta jest to kilka złotych taniej

Screenshot strony gry na Steamie, 27.02.2021, o godzinie 13:01

Z moich wrażeń po spędzeniu kilku godzin w grze stwierdzam, że ta gra nie jest ani do końca dopracowana, ani nie zawiera wszystkich podstawowych funkcjonalności, które powinny się znaleźć w „podstawie” gry. Więc oznaczenie Early Access, jako gry niedokończonej i pozostającej w ciągłej produkcji należy się tej grze tak, jak psu buda.

Nie za drogie to M.I.Ę.S.O?

Do tego cena jest oderwana od realiów rynkowych. 108 złotych to dużo jak na dopracowaną grę indie. A M.E.A.T nią dopiero będzie. Może. Kiedyś. Żeby nie było, to podam kilka przykładów.
Bonfire, gra indie polskiej produkcji, którą śledzę od czasów kiedy wersja alfa była sprzedawana za kilka euro na stronie twórców, kosztuje aktualnie, w Early Access, 56 złotych.
Hades, którego polecę za każdym razem jak mam do tego okazję kosztuje aktualnie 89 złotych.
Valheim, który podbija internet i sprzedaje się w milionach kopii na tydzień kosztuje 72 złotych.
Kenshi, jedna z pierwszych gier wydanych w Early Access, gra indie robiona początkowo przez jedną osobę, a dziś przez całe studio. Na tę chwilę, już jakiś czas po premierze pełnej wersji i jakiś czas po zapowiedzi wypuszczenia kontynuacji, kosztuje tyle co M.E.A.T.
Grim Dawn, który przeszedł drogę od zbiórki na Kickstarterze, przez długi okres Early Access do wydania dwóch pełnowymiarowych dodatków i miesięcy wsparcia darmowymi łatkami, kosztuje teraz najwięcej od chwili gdy miał premierę – 100 złotych.

Cena M.E.A.T byłaby nie do obronienia nawet jakby gra była już w swojej ostatecznej, wymarzonej formie.

W końcu ukończona, czy niezbyt?

To wszystko powyżej oraz sprzeczne sygnały, które mnie otaczają znacznie utrudniają mi jednoznaczny odbiór tej gry.

Z jednej strony: mam wydanie pudełkowe M.E.A.T , co sugeruje grę będącą już na jakiś poziomie dopracowania.
Z drugiej strony: lista rzeczy do dodania w nadchodzących łatkach – wiele z nich sprawia wrażenie rzeczy, które powinny być obecne w grze od wersji 1.0, czyli w wersji, która powinna być na wydaniu fizycznym:

M.E.A.T plany na łatki
Za ostatni punkt szanuje, ale reszta…

Z jednej strony: sami twórcy mówią, od czasów zbiórki na Wspieram.to, że końcowym stadium ewolucji M.E.A.T ma być gra MMO.
Z drugiej strony: tej grze daleko do bycia w pełni dopracowaną grą single player, a co dopiero MMO.

Wyrzuty sumienia

Biorąc to wszystko pod uwagę nie jestem w stanie, za żadne skarby, jednoznacznie polecić M.E.A.T komukolwiek. Jak już wspomniałem na początku – mam tak właściwie wyrzuty sumienia, że w ogóle o niej piszę w jej aktualnej formie.
Nawet po znacznym dopracowaniu i dodaniu do niej więcej „mięsa” pozostanie grą na tyle specyficzną, że trafi raczej do specyficznej grupy odbiorców.

Jednocześnie czuje wewnętrzną potrzebę nawoływania do bojkotu tej gry. Mamy grę, w której nie ma ŻADNEGO elementu, który nie wymaga mniejszego bądź większego szlifu. Która jest sprzedawana jako pełnoprawny produkt, w cenie sugerującej chociaż akceptowalną jakość.

Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca i jest dla mnie, w czasach gdy wszystko wychodzi w Early Access, nawet kiedy nie musi, tak abstrakcyjna, że naprawdę nie wiem jak zareagować.

Do tematu M.E.A.T wrócimy. Albo jak ta gra i jej twórcy zaczną działać tak jak powinni, albo jak to wszystko szlag trafi. Mimo wszystko, z dobroci serca, życzę tego pierwszego.

2 odpowiedzi na “Czy ten M.E.A.T jest dosmażony?”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *