Nie chcę wyolbrzymiać, ale miniony tydzień był jednym z cięższych i bardziej „mózgotrzepnych” tego roku.

Mam tylko nadzieję, że żadna „wyższa siła” nie przyjmie powyższego stwierdzenia jako wyzwania i nie postanowi kopnąć mnie mocniej.
Nie chcę wyolbrzymiać, ale miniony tydzień był jednym z cięższych i bardziej „mózgotrzepnych” tego roku.
Mam tylko nadzieję, że żadna „wyższa siła” nie przyjmie powyższego stwierdzenia jako wyzwania i nie postanowi kopnąć mnie mocniej.
Zwykle kiedy piszę ten mój cotygodniowy wpis, to mam już pomysł co napiszę. Ale tym razem?
Głowa pusta. Mózg rozjebany. Do zdrapania z ściany.
Minął tydzień po powrocie do pracy. Po wpisie jeszcze tego nie będzie widać, ale niestety powoli „kończy się rumakowanie”.
Nim to jednak nastąpi raduję się z tego co udało się zrobić 🙂
Tydzień chorobowego za mną, który stał się w jakimś stopniu tygodniem grania
Dużo mniejszym niż myślałem, ale mimo to coś z tego wyszło sensownego.
Przetrwałem pierwszy tydzień pracy po urlopie. Kiedy piszę te słowa, to jestem przeraźliwie zmęczony i absolutnie niechętny do myślenia o pracy.
Za to każdy inny temat wywołuje uśmiech na mojej twarzy, więc nie mam oporów przed pisaniem 😀
Koniec urlopu, koniec z giereczkowaniem przez większość dnia. Ale nim to nastąpiło? Musiałem „zrobić zapasy”.
I to o nich będzie poniżej!
Pierwszy tydzień urlop po którym spodziewałem się wielu wrażeń. No i je dostałem.
Tylko z kompletnie niespodziewanego miejsca.
Powiem krótko: HUNTER MUST HUNT!
Dziękuje, tyle w temacie, po szczegóły zapraszam poniżej!
Ten tydzień był wyjątkowo mało owocny. Ale no cóż, #Priorytety, #irl i inne tego typu.
Nie ma tego złego, przynajmniej mogę poświęcić pisaniu tyle energii ile mam – czyli niewiele.