Wczoraj Nintendo pokazało Pokemon Direct, w którym pokazało kilka „nowych” gier sygnowanych marką. W ogólnym rozrachunki fani się wkurzyli, podczas gdy ja się cieszę i już rozbijam świnkę-skarbonkę.
W roli głównej porty z WiiU, kolejne wersje gier sprzed roku i produkcje, które są retro. Bardzo retro.
Pokemon Ultra Sun i Ultra Moon – nie wiem czy jest się czym jarać.
Grą, na którą czekała znaczna część widzów Pokemon Direct była gra Pokemon Stars. Było wiele przesłanek, że tak będzie nazywać się kolejna gra z serii, która będzie zwieńczeniem danej „generacji” gier Pokemon. Podobne przypadki już istniały w serii – Pokemon Crystal na Game Boy Color czy Pokemon Emerald na Game Boy Advance.
Oprócz tego dość popularna była teoria, że Pokemon Stars będzie portem gier Pokemon Sun i Moon na Switcha, co pozwoli grze działać lepiej (gry te potrafiły się przyciąć spontaniczne i zaliczać spadki do 15 FPS) i dodać bajery, które nie znalazły się w „bazowych” grach.
No cóż… zamiast tego otrzymaliśmy coś innego: Pokemon Ultra Sun i Ultra Moon będą opowiadać „alternatywną wersję historii” z Pokemon Sun i Moon. Tak naprawdę na ten moment wiemy tylko tyle. Więcej mamy się dowiedzieć przed premierą – ta jest zaplanowana na 17. listopada tego roku.
Korzystając z okazji, że o tym piszę, to czas na niepopularną opinię – jestem bardzo szczęśliwy, że Nintendo/Pokemon Company/Game Freak nie poszło po linii najmniejszego oporu i nie wydało portu gry na Switcha. Czemu? Bo tę konsolę stać na znacznie więcej – w przeciwieństwie do 3DSa nie ma mocy lichego telefonu, tylko konkretnej konsoli do gry. Wypuszczenie na nią czegoś takiego to byłoby marnotrawstwo.
O wiele lepiej będzie jak doczekamy się dedykowanej Switchowi gry z głównej serii Pokemon.
RPGa, który wykorzysta moc Switcha, by być wielki, piękny i stabilnie działający – w przeciwieństwie do Pokemon Sun & Moon, który może jest wielki, ale niekoniecznie piękny, a jego działanie chwilami woła o pomstę do nieba.
No i poza tym – jakby Nintendo teraz zapowiedziało grę Pokemon na Switcha, to nie miałoby to sensu – konsole i bez tego sprzedają się w chwili wyjechania z fabryki.
Pokken Tournament na pełnym wypasie, w wersji na Switcha
Znaczną część Pokemon Direct poświęcono jednak innej grze – Pokken Tournament DX. Jest to port gry wydanej w na WiiU i w formie automatów do gry (które uświadczycie tylko w Japonii i kilku miejscach poza nią). Do portu dodano też 6 postaci względem wersji na poprzednią konsolę, nowy tryb gry i bliżej nieokreślone inne bajery.
Dawno temu, jak jeszcze się bawiłem w zapowiedzi, to napisałem coś o niej. Recenzji potem nie było, bo się nie polubiłem z WiiU. Ale z Pokken Tournament już tak. Gra jest bardzo przyjemną i widowiskową bijatyką, która dzięki raczej nieskomplikowanej mechanice ma szansę przekonać do siebie każdego. No i wygląda świetnie.
To, w połączeniu z faktem, że Nintendo Switch jest konsolą zawsze gotową do grania, zarówno samemu, jak i z drugą osobą przyniesie bardzo fajny efekt. Będzie to prawdopodobnie najładniejsza bijatyka na Switcha. Gdy już wyjdzie, czyli 22. września.
Znowu zagramy Pokemon Silver i Gold
Na sam koniec zostawiłem sobie najbardziej „retro” newsa z Pokemon Direct.
Na Nintendo 3DSy trafi Pokemon Silver i Gold. Będą to jota w jotę te same gry co osiemnaście lat temu, z jednym małym dodatkiem – nowożytnymi funkcjami sieciowymi. Będzie można się wymieniać z znajomymi i walczyć z znajomymi przez internet, a nie, jak kiedyś, spinając dwa konsole kablem.
Pewnym zaskoczeniem jest brak możliwości zagrania w Pokemon Crystal, która prawie na pewno jest najpopularniejszą grą z tego „pokolenia” serii.
Obie retrogry trafią do graczy 22 września, czyli tego samego dnia, gdy posiadacze Switcha będą mogli odebrać Pokken Tournament DX.
2 odpowiedzi na “Pokemon Direct z 6.06.2017 ucieszyło mnie i wkurzyło fanów.”
Trochę przerażają mnie te zagrywki z portami gier z Wii U. Coś czuję, że na E3 będzie tego więcej 🙁 . Oczywiście rozumiem pozytywy takich poczynań (szybkie źródło świetnych produkcji, które same w sobie zasłużyły na większy zasięg; nowy wymiar rozgrywki dzięki mobilności konsoli, itd). Straszne jest to, że Nintendo zachowuje się przy tym jakby tych ponad 14 mln graczy Wii U w ogóle nie było. Nie przygotowało żadnych ofert dla – jakby to dziwnie nie zabrzmiało – swoich najbardziej lojalnych klientów. Zniżka przy ponownym zakupie tej samej gry przyniosła by profity dla obu stron (Nintendo uzyskałoby „darmową” reklamę i poszerzyło bazę graczy danego tytułu, a sami gracze chętniej zaopatrywaliby się w „mobilne” wersje gier z Wii U).
Ja mam nadzieję, że tego będzie więcej. 14 milionów to tyle co nic w świetle tego, że w tym tempie Switch wyrobi taką sprzedaż w rok. I to bez założonych zwyżek w produkcji. No i te osoby będą mogły w końcu zagrać w dobre gry, które zostały olane, bo wyszły na olaną przez wielu platformę.
Idea, którą przedstawiasz jest bardzo zacna i wierzę, że Nintendo by coś takiego zrobiło, ale jest problem – jak? Jak przyznasz rabat posiadaczom FIZYCZNEJ kopii gry pozbawionej DRMów tak, by tylko posiadacz mógł z tego skorzystać? Odpowiadam – nijak. W przypadku kartridżów do Switcha się da, dzięki temu można złote monety za edycję pudełkowe na MyNintendo uzyskać.
Z drugiej strony rabat mogliby dostać posiadacze wersji cyfrowych, ale wtedy pudełkowcy by zaczęli linczować.
Panie, tu nie ma dobrego wyboru xD