Kategorie
Gry Nintendo

Remake Panzer Dragoon jest wierny. Na dobre i na złe.

Miałem okazję, jako gnojek, zagrać w Panzer Dragoon na działającej „na słowo honoru” konsoli.

Panzer Dragoon Artwork

Minęło jakieś 19 lat od tamtego czasu. Zagrałem w remake Panzer Dragoon na Nintendo Switch i powiem wam jedno – czułem się jak w domu. Problem polega na tym, że nie wiem czy to dobrze.

Oświadczenie – kod do remake’u Panzer Dragoon oraz zrzuty ekranu dostarczył wydawca gry – Forever Entertainment. Normalnie za punkt honoru stawiam robienie własnych screenshotów, ale przy Switchu to jest BARDZO problematyczne, więc skorzystałem z radością.
Jeżeli to czyta jakiś wydawca – jak chcesz więcej recenzji gier na Switcha, to weź z nich przykład.

Nim zaczniemy właściwą recenzję

Muszę podzielić się z wami tym, że jest mi bardzo śmiesznie pisać o:

  • zrobionym w Polsce remake’u
  • japońskiej gry
  • nazwanej po niemiecku
  • wydanej przez polaków
  • na japońską konsolę
  • stworzoną przez bezpośrednią konkurencję pierwotnych twórców gry.

Skoro już to z siebie wyrzuciłem, to mogę zacząć właściwą recenzję.

Panzer Dragoon
Gra ma dość specyficzny klimat, ma prawo się nie spodobać

Remake Panzer Dragoon jako retro gra.

Postanowiłem napisać to samym początku by oszczędzić wam czasu.

Remake Panzer Dragoon jest bardzo wiernym odnowieniem klasyka z Segi Saturn. Zostały zachowane takie rzeczy jak:

  • wysoki poziom trudności (lekko utemperowany w pierwszej aktualizacji po premierze, ale dalej wyższy od „typowego” poziomu trudności
  • brak możliwości zapisania gry w każdej chwili
  • ograniczona ilość ponownych prób przejścia danego poziomu
  • podobnie jak w przypadku oryginału nie ma punktów kontrolnych, więc jak się dacie pokonać podczas walki z bossem, to startujecie od początku etapu

Tyle dobrego, że tak samo wierna jest długość etapów – granie od początku etapu zwykle oznacza utratę jakiś 10 minut.

No i w związku z tym, że do grania w pierwszego od dłuższego czasu „rail shootera”, trzeba zwyczajnie przywyknąć. A w niektórych przypadkach wręcz się nauczyć od zera.
Zwłaszcza, że w Panzer Dragoon wrogowie nachodzą z każdej możliwej strony. W innych, starszych grach z gatunku, zwykle byli mniej problemowi i pchali się od frontu.

Jakby ktoś kompletnie nie wiedział o co chodzi w gatunku, to rail shooterach poruszamy się po wybranej z góry drodze i dbamy o to, by ustrzelić przeciwnika nim on zrobi nam krzywdę. Koncepcja prosta, sama rozgrywka? Jak już wspomniałem, niekoniecznie.

Podobnie zmianie nie uległa historia – tak jak w oryginale latamy na spotkanym przypadkowo niebieskim smoku, próbując powstrzymać innego smoka przed dotarciem do wieży. Wiemy jedynie, że jeżeli dotrze, to może dojść do katastrofy.

To gdzie tu remake?

Spokojnie, to nie jest tak, że wzięto starą wersję gry z Segi Saturn i odpalono ją na Nintendo Switch.

Znacznej poprawie uległa grafika. Nie jest to gra AAA, na którą patrzymy i zastanawiamy się „jakim cudem to działa na tym sprzęcie”. Ale trzyma wysoki poziom, widoki są ładne, napotkane stwory (którym rzadko da się przyjrzeć z bliska ani dokładnie) sprawiają wrażenie dopracowanych. Trochę kuleją niektóre efekty „zniszczeń” ale nic traumatycznego nie stwierdziłem.

Panzer Dragoon Widoczek

Pod względem dźwiękowym Panzer Dragoon robi świetną robotę. Efekty dźwiękowe pokroju dźwięków potworów, broni i innych są dobre, muzyka natomiast pasuje klimatem do gry.
Do tego, co jest bardzo istotne dla takich leszczy jak ja, nie kaleczy uszu w trakcie wielokrotnego powtarzania tych samych poziomów.
Dla fanów retro, w łatce do gry wypuszczonej już po premierze została dodana możliwość grania przy oryginalnej ścieżce dźwiękowej.

Oprócz tego fajnym i do tego nie spodziewanym gadżetem, jest pełnoprawny tryb foto w grze. Połowa zrzutów ekranu w tej recenzji powstała dzięki niemu. Ogólnie, to jest fajnie – są filtry, znika UI, można pobawić się kątem kamery – jest w czym grzebać. Może, jak kiedyś przestanę w tę grę niemiłosiernie przegrywać, to porobię samemu jakieś ładne fotki.

Tak właściwe, to trudno jest mi opisać cokolwiek innego, bo nie ma zbytnio czego. Ot, gra zawiera opcje, możliwość podejrzenia własnych statystyk, możliwość rozpoczęcia nowej gry, bądź kontynuowania od ostatniego rozpoczętego etapu.

Podejrzewam również, że w „wyglądzie” gry może pomagać sam Nintendo Switch

Trochę mi brakuje popularnych dla takich „retro” remake’ów smaczków pokroju concept artów do odblokowania za postępy w grze.
Na podobnej zasadzie brakuje mi lepszego wykorzystania typowych dla Switcha funkcjonalności. Można by pomyśleć nad sterowaniem ruchowym, bądź lepszym wykorzystaniem HD Rumble, Nie jest to nic koniecznego, ale jednak odrobinę spodziewanego.

Czy warto latać na smoku?

Zawsze. To może lekko zaburzać moją ocenę Panzer Dragoon, ale nie ma czegoś takiego jak złe latanie na smoku/smokiem. Jak ktoś uważa inaczej, to zapraszam na ubitą ziemię 🙂

A tak poważniej, to wnioski powinny wysnuć się same – remake Panzer Dragoon jest bardzo przyjemną grą retro.

Wszystko zależy od waszej reakcji na to słowo. Jak jest pozytywne, to możecie spokojnie zainteresować się Panzer Dragoon. Na pewno wyjdzie taniej, szybciej i lepiej niż odkopanie Segi Saturn i egzemplarza gry. No i, mimo stosunkowo krótkiej gry, będzie się przyjemnie strzelało do potworów.
Jeżeli nie interesują was stare gry i wymarłe gatunki, to dobrze jest temat zignorować, albo poczekać na przecenę gry.

Zwłaszcza, że zapowiedziany na „kiedyś” remake Panzer Dragoon 2 będzie o wiele mniej „anachronicznym” tytułem. Nawet jeżeli założenia produkcyjne (maksimum wierności) studia się nie zmienią.
A jakby jeszcze twórcy pokusili się na dodanie „odrobinę” więcej wartości dodanej, to już w ogóle byłoby cudownie. Tak to jest jedynie świetnie.

4 odpowiedzi na “Remake Panzer Dragoon jest wierny. Na dobre i na złe.”

Zastanawiam się nad kupnem Nintendo. Obawiam się, że nie będzie już niedługo nowych gier, a jakoś w polskich serwisach rzadko słychać o nowościach związanych z tą konsolą. Myślisz, że w 2020 roku warto kupić switcha?

Oczywiście, że tak. Nowinek i ciekawych gier wychodzi tyle co na inne sprzęty. Tak naprawdę to warto było brać to już na premierę (minus choroby wieku dziecięcego joy-conów) a teraz jest co najwyżej lepiej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *