Kategorie
Gry

Gry 18+ z dowodem? GENIALNY POMYSŁ!

Mam wrażenie, że jakaś część internetowego świata stanęła w płomieniach w chwili gdy rzecznik praw obywatelskich stwierdził, że gry z oznaczeniem 18+ powinny być jak używki: sprzedawane za okazaniem dowodu. Nie rozumiem tego.

Gry 18+ na dowód.
Jakby ktoś zapomniał co to PEGI

Przecież ten pomysł jest świetny!

Na początek jedno zdanie wstępu – pomysł jest autorstwa Rzeczniczki Praw Obywatelskich, panią Ireną Lipowicz. Niestety, jak wynika z tego wywiadu jej źródła wiedzy i argumentacja są dość liche. A szkoda, bo ten pomysł nie jest wcale zły. Trochę innych argumentów, takich ze strony gracza z dłuższych stażem:

Wytrącamy broń malkontentom

Ile razy waszego życia słyszeliście, że „hurr durr, gry robią dzieciom wodę z mózgu! Potem matki krzesłem biją!!!1111one!„?
A wiecie co dzięki temu będziecie mogli odpowiedzieć? „Szanowni Państwo, ode mnie się odczepcie, ja jestem dorosły i wyrosłem na w miarę normalnego człowieka. A jeżeli jakiś dzieciak miał dostęp do nowego Mortal Kombat, to proszę winić jego rodziców i sprzedawcę. Zgodnie z prawem on tej gry na oczy nie powinien widzieć! Już nawet nie będę wymagał udowadniania, że to gry wyprały mózg”. Pal licho, że łatwiej pokazać dowody na zaprzeczenie tej tezy. Wiele dowodów z różnych źródeł.

Nikt nie płacze nieustannie, że przez alkohol i narkotyki dzieci zachowują się jakby mózg im wyparował. Czemu? Bo teoretycznie nie mają do nich dostępu. A w tej sytuacji? Media będą mogły winę za szerzenie agresji zwalić wyłącznie na siebie. Ew. poszukają innego kozła ofiarnego. Może Youtube?

Włączamy myślenie rodziców i reszty nieświadomych.

Słyszeliście o sytuacjach, kiedy rodzic idzie z dzieckiem do sklepu, dziecko pokazuje GTA IV czy też jakąś inną małą masakrę i mówi „Mamo/Tato, kup mi grę!”, po czym rodzic, szczęśliwy z powodu szybkiego uzyskania świętego spokoju, wychodzi z sklepu z uczuciem dobrze wykonanego zadania?
Muszę mówić jak bardzo, wybaczcie za określenie, pojebane to jest?

W głowach ludzi dalej istnieje silne przeświadczenie, że „giereczki są dla dzieci, więc nic złego się nie stanie, jak jakąś kupię dziecku, bo chce ją. Co złego się stanie?”. Taki przepis zwiększy świadomość rodziców. Bo jak będę musieli błysnąć dowodem, to się zastanowią. A może nawet wyrażą głębsze zainteresowanie tematem? Odkryją, że gry to gałąż popkultury jak każda inna – zawierająca treści przeznaczone zarówno dla pięciolatków, jak i ludzi dojrzałych psychicznie. I zaczną dbać o to, by ich miały dostęp do tych treści, które są dla nich. Przynajmniej mam taką nadzieję.
No i w końcu skończy się kretyńska sytuacja, w której z jednej strony gry są dla dzieci (bo dla kogóż innego?), a z drugiej wiadomo, że się dla nich nie nadają (bo seks, krew, przemoc, zniszczenie).

I na koniec tego wątku: bądźcie lepszymi rodzicami i nie miejcie gdzieś tego, czym wasze pociechy się zajmują. Dobrze?

Ograniczamy wpływ nowożytnych gier.

Jeżeli jesteś w moim wieku to prawdopodobnie najbardziej zaawansowaną technicznie grą twojego dzieciństwa był Quake 2. Szczytem szczytów był Red Alert 2 i Mortal Kombat 1.

Gry na dowód
Quake 2 w pełnej klasie.

Wyobraźnia musiała bardzo ostro pracować, by tych obrazków stworzyć coś realistycznego. Zwłaszcza, że mały Jasiek nie widział wcześniej dość dużo krwi, flaków, rozbitych głów i wystrzałów z blastera by jego wyobraźnia miała co przetwarzać.

Ludzie, którzy uważają, że nowe gry mają taki sam „brak wpływu” na dzieci się mylą – w dzisiejszych produkcjach nie miejsca na wyobraźnię. Wszystkie dane są pompowane bezpośrednio do mózgu. Grafika? Niektórzy się śmieją, że „lepsza niż w realu”. Audio? Nagrane w studiu nagraniowym, pełne surround i inne tego typu bajery, które sprawiają, że człowiek się czuje jakby strzelali obok. A nie na monitorze? Historie? Napisane przez najlepszych.  Jeżeli tutaj odpadnie głowa, to dziecko sobie nie będzie musiało wyobrażać jak to wygląda w prawdziwym świecie. Ono to zobaczy. 

Ewentualnie przekona się jak tortury wyglądają.

Chciałbym zwrócić uwagę na brak takich właśnie badań – dotyczących wpływu gier z ostatnich 2-3 lat na psychikę młodych (dzieciaki w wieku 7-10 lat). Bo najlepszym dowodem na to, że gry z lat 90. nie zrobiły z młodych graczy psychopatów jest to, że nie żyjemy w świecie spowitym wiecznymi płomieniami i z rzeką krwi spływającą ulicami.

Nawet martwy przepis się przydaje.

Okej, są torrenty – tutaj pomoże tylko kontrola rodzicielska „doraźna”, zwana też „synek, w co łupiesz na kompie?”. Zresztą – torrenty były, są, będą i nic tego nie zmieni. Zresztą, podobnie jest z alkoholem – jak dwunastolatek z jakiegoś powodu się uprze, to dorwie się do butelki piwa/wina/jabola/wódki/whisky. Gwarantuje wam to.

A co do dzieciaków kupujących gry przez Steam i inne tego typu: widzieliście kiedyś 12 latka, który ma w kieszeni 90 złotych na spontaniczne kupienie gry? Albo pójdźmy o krok dalej – 240 złotych by kupić grę na konsolę nowej generacji? Nie – te wszystkie zakupy przechodziły w ten bądź inny sposób przez rodziców. Teraz rodzice, gdy będą chcieli spełnić kaprys dziecka, będą musieli się pofatygować osobiście. Czyż nie zwiększy to uczestnictwa rodzica w życiu dziecka? Siłowo, ale jednak!

Niektóre tytuły dorobią się przeceny dopiero w chwili, gdy on będzie już dorosły. Oczywiście zawsze może sobie kupić jakiegoś bundle’a z grami, ale tam gier 18+ raczej nie ma wiele. Najbrutalniejszy tytuł z Humble Bundle jaki mam na ten moment to Dust: An Elysian Tail.

Zawsze jest jakieś ale…

Chyba widać dość jasno widać, że pomysł zakazu mi się podoba. Prawdą jednak jest to, że w normalnym kraju takie manewry i zastępowanie rodziców prawem byłyby zbędne.

Niestety, do normalności tutaj jest daleko.
Wiem, że jest ona czymś względnym, ale dla mnie objawiałaby się ona tym, że ktoś kto ma dziecko poświęca mu czas. Chociaż tak, że dało to pół etatu. Ideałem byłaby znaczna część dnia. Nie po to, by kierować dziecko jak zdalnie sterowany samochodzik. Po to by obserwować co robi i od czasu do czasu popchnąć je w właściwą stronę. Zresztą, co ja? Bloger piszący o rodzicielstwie? Specjalista? Nie. Ale nie muszę nim być by napisać, że poświęcanie czasu dziecku jest czymś bezwarunkowo dobrym.

Teraz to zwykle wygląda tak, że rodzice znajdują dziecku coś zajmującego i uważają, że problem znikł. Gorzej, jakby czymś zajmującym był Wiedźmin, albo GTA V z sympatyczną sceną tortur.

Oczywiście w tym momencie ktoś powinien krzyknąć „wychowywanie dzieci to moja sprawa, wara Tobie i państwu od tego!”. Jeżeli uważasz, że twoje dziecko potem nie będzie członkiem społeczeństwa i nie będzie w żaden sposób się komunikować i wpływać na życie innych to przyznaje Tobie rację.
Wyobraźmy sobie czysto hipotetyczną sytuację. Stało się. Jedna osoba na 250 tysięcy osób ma coś nie tak z swoją odpornością psychiczną i dzięki dłuższej styczności z najnowszym Mortal Kombat w wieku 8 lat postanawia kilka lat później wyjść na ulicę i testować na ludziach umiejętność wykonywania fatality. Bo od bachora ktoś o niskiej wytrzymałości psychicznej dokarmiał wyobraźnię wizją bezpardonowego, oklaskiwanego rozbijania komuś głowy. Nie wasza sprawa? Nawet, jak to wasza dziewczyna będzie leżeć w kałuży krwi? A może będzie chciał przetestować pomysły na tortury z GTA V?
Poraził was ktoś kiedyś prądem? Serdecznie nie polecam.

[divider type=”thin”]

Wiem, że przesadzam. Ale zawsze uważałem, że odrobina przesadnej ostrożności jeszcze nikogo nie zabiła. Zwłaszcza, że, jak już wspomniałem, wpływu dzisiejszych gier na młodych ludzi nie znamy.
No i po coś oznaczenia PEGI są, prawda?

14 odpowiedzi na “Gry 18+ z dowodem? GENIALNY POMYSŁ!”

Dopiero po którymś poście znalazłem to okno do komentowania… Fatalne umiejscowienie. Ale mniejsza o to.

Sytuacja wydaje się niedorzeczna, ale również jestem za tym, aby gry od osiemnastu w górę stały się w pewnym sensie 'używką’. Chociaż do niektórych gier wymagane mogłoby być dodatkowo badanie psychiatryczne.
Dobrze, że zwróciłeś uwagę na rolę rodzica w tej całej sytuacji, bo sądzę, że największy pozytyw. Dziecko niepilnowane i tak znajdzie sposób, aby coś zdobyć. Gry, alkohol, czy nawet narkotyki. Zwłaszcza gdy KAŻDY dzieciak obejrzał choć raz solidnego pornosa, a przecież to też jest dla niego zakazane. Jak tak teraz myślę, to może bardziej będzie je ciągnąć do tych zakazanych dla nich gier właśnie dlatego, że to 'zakazany owoc’. No, ale jeśli pomysł się zrealizuje, to nie obwiniać państwo, nie dzieci, ale rodziców, że dopuszczają swoje pociechy do takich treści. Oczywiście jeśli dopuszczą, bo wystarczy jedynie się zainteresować, co syn lub (rzadko) córka ma na komputerze. Nawet nie trzeba grzebać po folderach, bo Panel Sterowania i odpowiednia w nim funkcja wszystko pokażą. To niezbędne minimum, bardzo niewiele.

Swoją drogą, jak durne musi być dziecko, aby próbować przenieść brutalne sceny z gry lub filmu na rzeczywistość? Też się wychowywałem na przeróżnych tworach z czasem coraz bardziej krwistych, a w grach od małego jeśli miałe wybór, to siałem strach i zniszczenie. Wygłupy na podwórku najwyżej były na cienkie kijki, ale do głowy mi nie przyszło, aby rzucić chociażby kamieniem (oczami wyobraźni to koktajl mołotowa) w czyjeś okno, udając, że wykonuję jedną z misji z SA. (gdzieś w połowie tego komentarza zgubiłem jego sens, ale mam nadzieję, że Ty go znajdziesz)

Dla mnie świetne, jak ktoś chce napisać komentarz, to będzie szukał na dole. Jak znudzi mu się scrollowanie, to będzie to oznaczać, że na dłuższą metę nie chciał nic wartościowego przekazać. Przykład powyżej.

Tutaj nie ma ważniejszej roli od roli rodzica. Jakby rodzice w dzisiejszych czasach byli niezawodni, to nie byłoby potrzeby takiego przepisu. Ale tak nie jest. Rodzic pracuje, obrabia gospodarstwo domowe i DODATKOWO opiekuje się dzieckiem.
I mówię, nie przeceniajmy dzieciaków, bo często ich poziom nieogarnięcia jest większy niż myślimy. No i poza tym, właśnie czytasz wpis przyszłego rodzica, który będzie lepiej ogarniał od swojego dzieciaka w co on gra 😉

To nie jest tak, że durne. Patrzysz na to racjonalnie, a psychika z racjonalnością ma niewiele wspólnego. Jak coś sobie wbijesz do głowy, to będziesz to robić nawet jak to będzie bezsensu. Im bardziej gry się rozwijają, tym bardziej są immersyjne – w większym stopniu pochłaniają uwagę i zbliżają się do rzeczywistości. Dzieciak w to gra i może sobie wiedzieć, że gra – jego móżg, podświadomość już niekoniecznie. Ale to są tylko moje gdybania, dalej mam nadzieję na to, by się doczekać jakiś konkretnych badań oddziaływania DZISIEJSZYCH gier na mózg dzieci.

Spoko, sens jest, logika jest, nie pogubiłeś się aż tak strasznie 😀

Intrygujący i jednocześnie dość ciekawy pomysł. Rodzice często-gęsto zawalają swoje obowiązki względem bezpieczeństwa „w sieci” swoich dzieci, ale to już wiemy, ameryki nie odkryliśmy. Pytanie, czy dzieci są tak durne żeby naśladować sceny z gry? Oczywiście, że tak, bo wkońcu to dzieci! Nie mówię, że to szło w tysiącach, ale jednak były dzieci, które po harrym potterze wyskakiwały z okna z miotłą w garści, czy zastrzeliły własnych rodziców bronią niefrasobliwego tatusia „żeby zobaczyć, czy to serio tak działa/tak wygląda”. Pamiętacie film Jackass? Znałam dorosłych, którzy ich naśladowali i kręcili swoje wersje „osiedlowego jackassa”, czyli chyba jednak DA się być TAK durnym 😉

Przestałam się dziwić moim rodzicom, którzy zawsze zabraniali mi jeździć do tej dzielnicy…do końca życia nie zapomnę tych męskich pisków patałachów wjeżdżających na rolkach w żywopłot, czy pijących…a potem…a nie ważne O_o brrrrrr…

Jak to mówią: Mądry Polak po szkodzie, ja wychowałem się w czasach kiedy nie bylo internetu na każdym kroku a jak odstałem simsy to była frajda, Dzoisiaj wszystko jest praktycznie na wycianięcie ręki. Dziecie są do tego stopnia zdemoralizowane przes Internet itd, że nie robi im to różnicy, że gra jest od 18+ a nie 12+ , bo przecież tyle jest reklam które są wylgarne, a rodzice i tak czasem dla Świętego dpokoju, pozwolą im zobaczyć film, który przedstawia krwawą rzeź zombie. Szczerze mówiąć dzieciaki, które chodzą do przedszkola powinny się nadal zajmować samochodzikami i latać po podwórku,bo może i tam spotkają jakiegoś alkoholika i nałogowego palacza, ale to raczej nie sprawi, że nabiorą chęci do psróbowania tego świństwa, tylko odstraszy.

Witam serdecznie,
Jestem graczem z dwudziesto pięcio letnim starzem, a od czterech lat szczęśliwym ojcem. Nikt nigdy nie sprawował nade mną kontroli i nie wyrosłem na seryjnego morderce, ba angażowanie się społecznie sprawia mi wielką przyjemność. Mimo tego, że całej tej idei moim zdaniem towarzyszą idiotyczne argumenty RPO, uważam ten pomysł za bardzo dobry i potrzebny. Dobrze wiemy, że ta akcja nie jest wymierzona w młodych graczy czy producentów lecz rodziców często nieświadomych, zabieganych czy niezorientowanych w temacie.
Ja mam ten komfort, że znam branże gier, śledzę każdy tytuł i nie będę miał problemu z zadecydowaniem na co pozwolić dziecku, zdaję sobie sprawę z nieznajomości tematu dużego odsetka rodzin.
Dobrze wiemy jak tendencyjnie traktowane są gry przez mainstreamowe media. Dziś krytyka i bzdurne artykuły na temat szkodliwości gier raczej wywołują uśmiech na mojej twarzy niż grymas złości. Niemniej jednak tym razem całe zło tej branży spadnie na rodziców (CO MNIE BARDZO CIESZY)

Dla mnie osobiście trudno ocenić jest ten pomysł. Wygląda raczej na to, że przy okazji jakaś osoba, chce się wylansować, aby być z czegoś znana. Czy gry powinny być dozwolone od 18 lat z dowodem ? W sumie trudno powiedzieć. Faktem na pewno jest to, że dużo ludzi myli rzeczywistość z grą i myśli, że może wyjść na ulicę i zrobić to samo co w grze. Szczególnie w Stanach. Jak to się rozwinie, zobaczymy.

Em… Ja się lansuje? :/ To teraz tak się nazywa wyrażanie własnej opinii na jakiś temat?

Będę to powtarzać niczym smutną mantrę – wiem po sobie, że Doom i Quake 2 nie robi z ludzi psychopatów. Nie wiem jak to będzie z GTA V i nowym Mortal Kombat. Logika nakazuje twierdzić, że większy realizm = większy wpływ.

Nawet drugi raz odszukałam tego posta w odmętach grupy, bo zaczęłam, ale nie skończyłam czytać.
Kiedyś byłam z takim gościem, który w zasadzie w pewnym momencie dzieciństwa dostał do łapki pada od PS’a i rodzice mieli święty spokój. I miał brata, z którym zrobili tak samo. Ale on to już był wyższy level aspołeczności.
Któregoś razu siedzę koło niego w jakiejś galerii i jemy KFC czy coś, a on tak sobie przeżuwa tego kurczaka i stwierdza: „Nienawidzę tych wszystkich ludzi. Najchętniej bym ich zabił. Zrzuciłbym na nich wszystkich bombę”. Dziwnie takie coś słyszeć od chłopaczka, który ledwie skończył podstawówkę.
Era leniwych rodziców w pewnym momencie da nam w dupę.

Okej, to ładnie patologiczny przypadek żeś odnazła. Czy też może sam się odnalazł.
No i właśnie by uniknąć takich sytuacji dobrze by było zmusić rodziców do większej interakcji. I ewentualnego wybierania gier, które nie będą robić sieczki z mózgu.

I pomyśleć, że to siebie miałem za aspołecznego dziwaka z moim podejściem „jak chcą, to się odezwą pierwsi”. Nagle poczułem się bardzo normalny. Wręcz ZBYT normalny.

I prawidłowo. Sam nie mam 18 lat ale jestem za. Nie ukrywam, mam pare gier +18 ale i tak głównie wole jakieś gry dla młodszych od Nintendo jak Pokèmony. Zresztą, na moim komputerze nic nie wygląda realistycznie, nawet jakbym chciał- a te gry dla starszych biorę dla fabuły, np. Mafia II.

Takie prawo co najwyżej utrudni granie 10-latkom, ale w gimbazie każdy kto gra na tyle, żeby wiedzieć co to Steam (a w związku z ostatnio wzrastającą popularnością CS:GO jest takich coraz więcej) już dawno ma tam konto. A platformy cyfrowe nie mają nawet JAK sprawdzać dowodu. Już nie wspominając o sprzedawcach używanych gier na konsole, które przy okazji są 2 razy tańsze niż nówki.

Oj, litości – już wspominałem o tym, że to prawo będzie miało raczej niewielki BEZPOŚREDNI wpływ na dostępność gier. Bardziej chodzi o zainteresowanie rodziców tematem. I na przekazanie, że niektóry gry są jak używki – nie każdy powinien z nich korzystać.

A akurat sprzedawcy używanych gier na konsole to normalni sprzedawcy i ich też by obowiązywał obowiązek legitymowania. Albo obowiązkowe cierpienie z powodu grzywny 😛

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

%d bloggers like this: