Grałem w wiele gier, gdzie amnezja głównego bohatera była środkiem do zawiązania fabuły. Mogę wymienić Wiedźmina i Planescape: Torment jako przykłady gier, gdzie miało to ręce i nogi, a pozostała część historii wynagradzała to z nawiązką. Za to wymienianie tytułów, gdzie autorów powinno się za ten czyn powiesić zajęłoby mi jakieś 5000 znaków i kilkanaście godzin ciągłego pisania. W związku z tym, jako, że wolę pisać z sensem i grać w dobre tytuły, to opowiem wam o Dust: An Elysian Tail: grze, która również wynagradza nam fakt utraty pamięci przez głównego bohatera.
![Dust: An Elysian Tail](https://i0.wp.com/yetiograch.pl/wp-content/uploads/2013/09/DustAET-2013-09-25-11-28-12-94.jpg?resize=580%2C326&ssl=1)
Czym jest Dust: An Elysian Tail?
![Dust: An Elysian Tail](https://i0.wp.com/yetiograch.pl/wp-content/uploads/2013/09/DustAET-2013-09-20-17-37-34-13.jpg?resize=150%2C150&ssl=1)
Tytułem wstępu: jest to platformówka, gdzie ważniejsze od skoków są ciosy mieczem i miotanie olbrzymią ilością magicznych pocisków. Tyle tytułem wstępu, dwie minuty gameplayu pokażą wam z grubsza na czym polega zabawa. Przy czym z góry uprzedzam: gameplay został nagrany po nadprogramowej ilości grindowania (utknałem jak głupi w jednym etapie i „rekreacyjnie” biłem stworki, aż do chwili odkrycia dwóch rzeczy: sposobu pociągnięcia fabuły naprzód i faktu, że jestem przepakowany)
Jak to wszystko u…ciąć?
Odpowiedź jest prosta: szybko! O Dust: An Elysian Tail można powiedzieć wiele, ale należy zacząć od największej zalety gameplayu: jest BARDZO dynamiczny. Dobra, dynamika to nie jest coś wyjątkowego i brzmi jak slogan reklamowy. Ale w połączeniu z pełną kontrolą nad tym co się dzieje z postacią daje to bardzo sympatyczny efekt (nie sugerować się filmikiem, nagrałem go w dniu gdy dostałem pada, to była lameriada). Kiedy już, po pierwszych… 10 minutach grania w Dust: An Elysian Tail (a w przypadku nowego kontrolera 15 minutach) zrozumiesz w jaki sposób się kontroluje tytułowego bohatera, to będziesz mógł WSZYSTKO. No dobra, wszystko co potrafi tytułowa postać. Ale to i tak całkiem spory zestaw możliwości.
Iskierki i dzwoneczki
![Dust: An Elysian Tail](https://i0.wp.com/yetiograch.pl/wp-content/uploads/2013/09/DustAET-2013-09-20-17-26-58-49.jpg?resize=150%2C150&ssl=1)
Jedną z rzeczy, która potrafi zauroczyć na pierwszy rzut oka w Dust: An Elysian Tail to oprawa audiowizualna. W czasach kiedy coraz modniejsze wśród twórców indie są wariacje na temat minecraftowych klocków, to tytuł ten funduje nam, w moim mniemaniu, PIĘKNĄ mangowatą kreskę. Serio, to jest piękne. Do tego jest przykładem grafiki, która będzie ponadczasowa: to nie WoW czy Call of Duty 1, że po jakimś czasie ta grafika będzie nas odrzucać, nic z tych rzeczy. W moim odczuciu postacie, zarówno pod względem projektów, jak i wykonania są i pozostaną dziełami sztuki, do których będzie można sięgnąć tak długo, jak będziemy grali na klawiaturach lub padach.
O ścieżce dźwiękowej powiem tylko jedno: kupiłem ją. Samą grę kupiłem, jak była przeceniona na Steamie o 50 albo 75%. Po ograniu w Dust: An Elysian Tail ponad dziesięciu godzin i wpadnięciu przypadkiem na soundtrack z gry kupiłem go za więcej niż wydałem na grę. I nie żałowałem tego nawet 0,05 sekundy. Świetne na długie spacery. Albo jako tło do pisania tekstu. Zresztą, poniżej macie utwór, przy którym pisałem tę recenzję. I żeby uczynić mój odpis uczuć względem tej OST bardziej zrozumiałym: to ta sama półka co soundtrack z Bastion. Z momentami geniuszu, który sprawia, że wyżej wymieniony chowa się w kącie i pochlipuje.
[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=Tp46r5HsS7U&h=30]
Siekanie i naświetlanie dla początkujących (i zaawansowanych)
Teraz trochę więcej o wspomnianej na początku walce: mechanika walki jest bardzo prosta do przyswojenia i gra już na samym początku serwuje nam informacje jak jakie combo wykonać. Już na początku Dust: An Elysian Tail otrzymujemy jakoś… 90% kombinacji ciosów, jakie będziemy stosować w trakcie gry? Jedyna rzecz, jaka się zmieni, to siła bohatera, którym kierujemy. Jak dla mnie jest to bardzo dobre rozwiązanie, które sprawia, że początek gry poświęcamy na naukę, a potem już tylko wykorzystujemy nabyte zdolności do pokonywania coraz silniejszych wrogów.
![Dust: An Elysian Tail](https://i0.wp.com/yetiograch.pl/wp-content/uploads/2013/09/DustAET-2013-09-20-17-26-46-07.jpg?resize=150%2C150&ssl=1)
System walki oparty jest na trzech klawiszach, odpowiedzialnych za podstawowy atak, zdolność nazwaną „Dust Storm” (kręcimy mieczykiem niczym lassem, siekając znajdujących się wokół nas niemilców) i… magiczne iskiereczki w wykonaniu naszego pomagiera Fidgeta. Wciskając te klawisze czynimy cuda, które widzieliście na gameplayu powyżej i które teraz zobaczycie na kolejnym. Czym się różni od poprzedniego? Komputer bardziej mi się tnie, gram od nowa, ale na wyższym poziomie trudności oraz nauczyłem się obsługi pada 🙂 No i przy okazji pokazuje parę rzeczy, które opiszę za chwilę.
Nie samym mieczem Dust żyje.
![Dust: An Elysian Tail](https://i0.wp.com/yetiograch.pl/wp-content/uploads/2013/09/DustAET-2013-09-20-17-44-29-47.jpg?resize=150%2C150&ssl=1)
Oprócz tego musi on zdobywać punkty doświadczenia, by móc zdobywać kolejne poziomy. Co z kolei się przekłada na większą siłę, która jest, jakby nie patrzeć, konieczna w póżniejszych etapach gry. Skill to nie wszystko, można unikać, można parować, ale bicie jednego przeciwnika przez 2 godziny nie należałoby do rzeczy przyjemnych.
Oprócz tego w Dust: An Elysian Tail, tak samo jak w naszym świecie, pieniądze są bardzo przydatne. Jedzenie regenerujące nasze nadwątlone siły, czy też ulepszenia broni oraz zbroi są smutną koniecznością, za którą niekiedy trzeba naprawdę słono zapłacić.
A skąd to wszystko zdobyć? Z padających niczym dojrzałe kłosy zboża wrogów lub z zadań pobocznych. Są one często niezwykle oklepane (przynieś x, zanieś to do y, porozmawiaj z z), jednak otaczająca je warstwa fabularna sprawia, że nawet taka łopatologia potrafi przynieść satysfakcję.
Dust: An Elysian Tail (nie powinno być Tale ?)
Pomału zmierzymy do zakończenia, to wrócę od początku, do historii. Dust: An Elysian Tail pod swoją mangowatą skorupą sugerującą bardziej agresywną bajkę dla dzieci przemyca nam treści trochę bardziej poważne i życiowe. Do tego nie robi tego w tak zawoalowany sposób, jak czyni to na przykład uwielbiany przez wszystkich Braid. Nie jest to gra o tak filozoficznej głębi, jak przywołany na początku Planescape: Torment, ale mimo to może się spokojnie obronić przed oskarżeniem o bycie „tępą rozrywką”.
Do tego jeszcze, w moim mniemaniu, zaletą historii opowiedzianej w grze jest fakt, że sugeruje ona sequel. Bo w dobie serii mającej po 25 odsłon ta gra oferuje coś lepszego. Warto by było, jakby się doczekała chociaż jednego sequela. Jedno wiem na pewno: ja na niego czekam i ja jestem skłonny kupić go w preorderze. Twórca Dust: An Elysian Tail ma u mnie olbrzymi kredyt zaufania. I musiałby wybitnie się postarać by go zawieść…
Grę ograłem i z czystym sumieniem ją polecam. Zwykle sugeruje czekanie na przecenę. Teraz sugeruje by nie czekać: gra jest warta te 60 złotych, które są standardową ceną na Steamie. Niestety, nie jest dostępna u innego dostawcy na PC. Oprócz tego wiem, że jest dostępna na X-Boxa 360, ale tam cen nie ogarniam.
W odpowiedzi na “Dust: An Elysian Tail, czyli amnezja nie zawsze zła.”
Gram, jaram się. Świetne to, dawno tak dobrze nie bawiłem się przy tego typu produkcji 🙂 Muzyka rewelacja, ale w stosunku do efektów dźwiękowych gra zdecydowanie zbyt cicho – szkoda. W chwili obecnej mam 81% odsłoniętych obszarów i 33 level. Na liczniku chyba 13 godzin 🙂