Kategorie
Ciekawostki

Długą przerwę między wpisami sponsorował…

Nie będę bezcześcił swoich prywatnych rytuałów – jednym z nich jest to, że jak znikam na dłużej, to odpowiadam na najczęściej zadawane pytanie na świecie – dlaczego?

Stylowe zdjęcie, bo usłyszałem, że „wpis bez grafiki ma mniej wartości niż wpis bez tekstu”. Nie znam się, to się nie kłócę – Photo by Evan Dennis on Unsplash

Taki charakter. No i przynajmniej nie muszę myśleć nad tematem wpisu czy jego treścią.

Tym razem zamiast pisać „co”, to skupię się na tym „przez kogo”, by ułatwić sobie życie.

Plenti

Generalnie głównym winowajcą trzeba nazwać bohatera poprzedniego wpisu. Gdyby nie oni, cała historia poniżej by się nie wydarzyła. A już na pewno nie dołączyłbym do „konsolowego plebsu”.

Otóż tak – mam już swojego Xboxa Series X. To by nie nastąpiło, gdyby nie Plenti

Microsoft z pomocą Media Expert

Z racji tego, że mam potężne opory przed wydawaniem dużej gotówki w jednym momencie, zwłaszcza w dzisiejszych powalonych czasach, to postanowiłem, że przyczaję się na to, by kupić swoją konsolę w Media Expert. Czemu u nich?

Bo mają oni Xbox All Access – jedyną sensowną ofertę sprzedaży ratalnej tego sprzętu. Za 155 złotych miesięcznie przez dwa lata dostajemy konsolę i dwa lata Game Passa w wersji Ultimate.
Oczywiście nie jest to najlepsza możliwa oferta, bo konsolę da się czasem dopaść poniżej sugerowanej ceny detalicznej, a Game Passa kupić udając mieszkańca Bangladeszu, czy innego Rio de Janeiro.
Ale wtedy wyszedłbym na pieprzonego hipokrytę, zwłaszcza po tym tekście. No i umówmy się, że nie mam czasu by bawić się w tak ekstremalne „optymalizacje cenowe” – wolałem pójść do sklepu, wypełnić papiery, odebrać konsolę i zacząć grać w jedną z ponad setki gier z Game Passa.

Sega

Na przykład w Yakuzę. Przez tę serię poczułem się jak gnojek. Wiecie czemu? Bo ostatni raz miałem potrzebę siedzenia po nocach i dokończenia wątku/misji/gry kosztem snu i godności po pobudce jak byłem w późnym gimnazjum bądź wczesnym technikum.

Okazało się, że powodem nie było to, że „dorosłem”. Po prostu nie miałem w rękach dość dobrej gry. A potem, co zabawniejsze, okazało się, że moje „wewnętrzne dziecko” zostało przebudzone przez rzekomo najgorzej przyjętą część serii. I wiecie co? Zgodziłbym się, jakbym dał radę określić jakąkolwiek część mianem „złej”, albo chociaż „gorszej”.

Yakuza 5 zrzut ekranu
A tutaj zrzut ekranu z Yakuzy 5

Albo mówiąc bardziej dosadnie – (niestety?) granie stało się bardziej wciągające niż pisanie o graniu. Bo w końcu znalazłem coś dostatecznie zajmującego.

Ubisoft

Gdy już skończyłem trzy odsłony Yakuzy dostępne w ramach Xbox Game Pass miałem pewien przestój i zacząłem próbować inne gry. Generalnie na swoje nieszczęście dopadłem kilka dość absorbujących. Prawdziwym gwoździem do trumny dla mojego czasu wolnego było jednak napotkanie Assassin’s Creed Valhalla wraz z jednym z dodatków za jakieś sto złotych.

Pieniądze na koncie? Były.
Ciekawość na ile moje nadzieje pokładane w tej grze się ziściły? Była.
Pustka w duszy po przejściu Yakuzy? Była.

„Płatność Blikiem” i do domu.

Ostatecznie AC:Valhalla mi podeszło, pomimo bycia typowym najeżonym błędami Ubigame. Już co najmniej trzy zadania sobie zablokowałem na amen przez różnorakie usterki w grze, a to dopiero początek.

Assassin's Creed Valhalla
Ale tryb foto ma bardzo fajny

Wiem jednak jedno – te obietnice, że gra będzie krótsza od poprzednich? Ponury żart, ewentualnie bezczelne kłamstwo. Nie zmienia to jednak tego, że gra jest wciągająca.

Zresztą, jakby nie była, to ten wpis krótszy o jeden akapit i byłby opublikowany jakoś z tydzień temu.

<name redacted>

Jak zapewne zauważyliście, mamy kryzys. Wiecie, inflacja, wzrosty cen paliw, inne tym podobne bzdury. Trudny okres dla wszystkich. W tym dla mojego pracodawcy.

Każdy kto pracował w większej firmie wie, że niewiele rzeczy brzmi bardziej zatrważająco od „optymalizacji kosztów”. Szczęśliwie, mój etat nie został zoptymalizowany, więc nie jem chlebu z gruzem. Za to kilka innych, „sąsiednich” już tak. Pracy natomiast zostało tyle samo. W związku z tym przychodzę ostatnio do domu po pracy trochę bardziej zmęczony niż zwykle i znacznie mniej chętny na ambitniejsze zajęcia.

Zwłaszcza, że o wiele łatwiej jest nacisnąć klawisz na padzie i odpalić zahibernowane Assassin’s Creed Valhalla niż wyciągnąć laptopa, przekopać się przez wszystkie typowe „rzeczy od odbębnienia” na PC, zebrać myśli i zacząć pisać. Sorry/not sorry.

Ale jak widać czasem się udaje, i mam nadzieję, że minie dłuższa chwila nim nastąpi kolejny dłuższy przestój. Tymczasem życzę miłego dnia i smacznej kawusi!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *