Kategorie
Medialny bełkot

Secret Service i jawna porażka.

Jak inaczej mam nazwać sytuację, kiedy prawo do nazwy jest niepewne? Kiedy na zbiórce i w stopce redakcyjnej mamy kłamstwa? To już przestaje być śmieszne, a zaczyna być tragiczne.

Secret Service okładka nr. 97
Nowa okładka, nowa redakcja, nowe kretynizmy.

Wygląda na to, że wszelkiego rodzaju czarnowidzowie mieli rację. A ja w końcu mam wystarczająco dużo powodów by przestać podchodzić do tematu bez większych emocji.

Historia mnie i Secret Service.

Większość opowieści dotyczących tego pisma zaczyna od zdań w stylu „Kiedy byłem mały, to biegałem do kiosku, wyciągałem kieszonkowe i kupowałem Secret Service”. Ja nie mam takich wspomnień. Ot, mam migawki z czasów młodości mówiące mi, że takie pismo istniało.

Tak naprawdę istnienie Secret Service zarejestrowałem dopiero na koniec czerwca tego roku, kiedy świat zaczął krzyczeć, że „legendarne pismo powróci” i ogólnie „hurra”! Na początku byłem pełen entuzjazmu i nadziei na przeczytanie czegoś wyjątkowego. Ciekawego. Godnego prenumerowania?
Potem okazało się, że Secret Service ma głównie psychofanów, którzy źle znoszą jakiekolwiek krytyczne wobec pisma uwagi. A pisanie, że „to pismo nie będzie takie jak 13 lat temu” traktowali jak herezję. Hiszpańska inkwizycja mogłaby im pozazdrościć zapału w dręczeniu „niewiernych”.

Ostatecznie, gdy pod wpływem ciekawości przygarnąłem pierwszy numer pisma, to okazało się, że dostałem coś, co w najlepszym razie było średnie. Gdy czytam moją wcześniejszą analizę pisma… to z żalem stwierdzam, że byłem zbyt łaskawy. Ale o tym później, najpierw sprawy bieżące.

Im dalej, tym dziwnej.

Secret Service Stopka redakcyjna
To gdzie to wytłumaczenie?

A tych ostatnio jest od groma.
Zacznijmy od tego, że Waldemar „Pegaz” Nowak odszedł z redakcji. Znaczy: zależy od tego kogo zapytamy. On sam stwierdził, w statusie na Facebooku, że nigdy formalnie do niej nie należał.  W takim razie proszę o racjonalne wytłumaczenie obecności w stopce redakcyjnej jako „dyrektor artystyczny”, albo na stronie zbiórki jako jednej z osób odpowiedzialnych. Tak jak w trakcie lektury Secret Service mój wykrywacz bełkotu się zwęglił, tak tutaj zwyczajnie wybuchł.

Mało? To co powiecie o tym, że to właśnie pan Nowak ma całość praw do marki Secret Service. Redakcja i wydawca jedynie je wypożycza. Najbardziej jednak rozbraja mnie sposób poinformowania o tym czytelników: mimochodem. Jako komentarz na FB.
Niewiarygodnie ważna informacja o tym, że prawo do nazwy pisma zostało z kimś, kto nie będzie miał z nim NIC wspólnego została rzucona ot tak, jakby to nie było nic istotnego. A tak nie jest: jak można doprowadzić do sytuacji, w które osoba spoza redakcji może jednym telefonem/wnioskiem do sądu/zerwaniem umowy wyłączyć gazetę? Mam to traktować poważnie? Serio? SERIO? Wystarczy, że zacznie brać dywidendy za użycie nazwy i już będzie problem.
A! I poza tym: to pożegnanie z redakcją zaskoczyło wydawcę. Decyzja o odejściu jednej z najważniejszych dla pisma osób była dla niego zaskoczeniem.

[blockquote source=”Wypowiedź z fanpage’a”]No i oczywiście w końcu jest chwila na odniesienie się do wpisu Pegaza, który wywołał sporo emocji jak widać. Post pojawił się dziś na ok. godzinę przed naszym zaplanowanym spotkaniem z gośćmi panelu podczas PGA. Wywołał zamieszanie, był zaskakujący również dla nas, więc jako wydawca chciałbym się do tej sytuacji odnieść. Otóż nic się w związku z tym wpisem nie zmienia – numer 98. powstaje w ustalonym trybie i ukaże się na przełomie listopada i grudnia, a redakcja, DTP i ja pracujemy ciężko, żeby efekt był na możliwie najlepszy. Jak zawsze.
Pozdrawiamy!
[/blockquote]
Po tym raczej nie muszę komentować zachowania Pegaza, prawda? Ewentualnie mogę dopisać, że jest dobrze, że w ogóle uprzedził w jakiś sposób.

Ale dobra: to, że interesuje się wewnętrznym burdelem w zarządzaniu tym pismem to moje zboczenie z studiów. Ale, jako potencjalny czytelnik zostałem załamany czymś innym. Niedawno na łamach Gamezilli miałem okazję przeczytać wywiad z Piotrem Mańkowskim i Robertem Łapińskim, odpowiednio redaktorem naczelnym i wydawcą aktualnej odsłony Secret Service. I tam doszedłem do wniosku, że albo brakuje im podstawowego warsztatu dziennikarskiego, albo mają zwyczajnie wyłożone na to, czy ich Secret Service będzie dobrą gazetą.
[blockquote source=”Piotr Mańkowski w ww. wywiadzie”] Ja tam chciałem opisać wrażenia z tych targów. Nie chciałem opisywać co wydaje Activision, 2K Games i tak dalej, tylko opisać wrażenia. Dla mnie, dla gościa, który jeździł w latach 90. na ECTS, to było coś zaskakującego.[/blockquote]
No dobrze, okej, fajnie. Po latach 90. czas się zatrzymał? Nie było imprez growych, a pojawienie się ładnych pań z „opiętymi pupami” jest czymś nieznanym dla świata gier?
Taka mała bzdura, a pokazuje problem: redaktorem naczelnym jest człowiek, który zatrzymał się w pewnym momencie i najwyraźniej nie jest na bieżąco. Ta wypowiedź i, przykładowo, fakt montowania krótkich recenzji prehistorycznych (w czasach internetu kilka lat to tyle co kilka pokoleń) gier w stylu Child of Light czy Viscera Cleanup Detail.
Okażę dobrą wolę i uznam, że ożywienie śp.  Jacka Tramiela oraz „Dead Island 2 od Techlandu” to nie są błędy merytoryczne, pokazujące braki w wiedzy, które mają być waszą specjalnością.
[alert type=”info”]Jack Tramiel –  urodzony w Polsce jako Jacek Trzmiel. Bezpośrednio odpowiedzialny za powstanie Commodore i współodpowiedzialny za powstanie Atari. Zmarł w 2012 roku mając 83 lata. Piszę, bo przyznaje, że nie wiedziałem. Retro to nie moja działka.[/alert]
Dobra, w zdaniu powyżej kłamałem, nie potrafię tego uznać za „niewinne błędy”. Wskrzeszenie szefa Commodore to mógł być przypadek, ale słowo „Techland” wygląda na coś większego niż literówka.

Jak to do diaska zrozumieć?

Da się tylko w jeden sposób: jako kompletną porażkę. Coś, co miało odmienić polskie media growe okazało się być pismem tworzonym przez zapatrzonych w czubek własnego nosa ignorantów. Niechętnych do zmian i autokrytyki. Ignorujących potrzebę rozwoju własnej wiedzy i dogonienia obecnej rzeczywistości.

Usłyszałem to na studiach dziennikarskich dokładnie 6 razy: dziennikarz musi mieć większą wiedzę od swoich czytelników. Przynajmniej o poruszanej tematyce. Niby oczywiste. Sprawia wrażenie koniecznego by tworzyć ciekawe pismo.
Tutaj tego nie ma. A to ,co jest brakiem świadomości o dzisiejszym (growym) świecie nazywają stylem. To, co jest poważnym błędem merytorycznym nazywają literówkami, albo przemilczają. To zresztą nie wszystko: niektóre teksty dorobiły się osobnych analiz nastawionych na wykrywanie błędów merytorycznych. No kaman! Kiedyś może by to przeszło.

Ale dziś? Mamy internet. Portale społecznościowe, za pomocą których ludzie wyrażają swoje niezadowolenie. Crowdfunding, który pozwala fanom (z którymi potem się litościwie spotyka na PGA) sfinansować tak jakby profesjonalne pismo. Które może zostać wyłączone w sekundy. Albo pozbawić marki, która była jedyną rzeczą umożliwiającą sukces tego pisma.

Jeżeli nie określi się tego mianem porażki, to czym to właściwie ma być? (Non) Secret Fail? W świetle tego całego zamieszania wokół Secret Service nie zdziwię się, jeżeli wraz z zrealizowaniem nagród z zbiórki, ono wyparuje. Pozostaje mi mieć nadzieję, że zostaniemy miło zaskoczeni i redakcja pisma zrozumie, że musi się wziąć do pracy u podstaw swojej działalności.

Bo na ten moment są większym pośmiewiskiem niż… wszystko obecne na polskim rynku mediów growych. Ba! Niektóre amatorskie portale growe trzymają wyższy poziom. Mimo, iż nie miały ćwierć miliona złotych na początek działalności 🙂

8 odpowiedzi na “Secret Service i jawna porażka.”

Jak byłam mała to też nie biegałam po SS do kiosku a stosunek do pisma i jego wskrzeszenia mam (za przeproszeniem) analny – mam to w d… 😉 W duszy podśmiewałam się trochę z zapalonych dawnych fanów, mając wrażenie, że ten cały powrót był skonstruowany tak by grać na sentymentach 30 kilku letnich ludzi i dać im namiastkę powrotu do lat młodzieńczych. Nie wierzyłam, że to wypali, a moja wrodzona podejrzliwość kazała mi myśleć, że to i tak przecież chodzi o kasę. Wszystko to, co teraz dzieje się wokół tego pisma tylko to potwierdza. Panowie się może nie dogadali, albo stwierdzili nagle, że po iluśtam-dziesięciu latach realia rynku trochę się zmieniły i może to nie całkiem to co sobie wyobrażali. Kasa do rozdysponowania została, bo przecież teraz już nie zwróca. Hajs się zgadza więc jeszcze ze 2 numery i się pożegnamy 😉

Wyłapałam dwa błędy, jak by co:

Decyzja o odejściu jednej z najważniejszych dla pisma osób była zaskoczeniem dla niego zaskoczeniem (powtórzenie)

A to ,co jest brakiem świadomości o dzisiejszym (growym) świecie nazywają stylem (przecinek)

Pozdrawiam 🙂

Najpierw był Top Secret, potem dwójka ludzi stamtąd ( w tym Pegaz) założyli Secret Service, a potem było New S Service. Cytat za ciocią W: „Kłopoty prawne nastałe wkrótce po odejściu z pisma kilku znaczących redaktorów – m.in. Marcina „Martineza” Przasnyskiego – doprowadziły w kwietniu 1999 (nr 68) do zmiany nazwy magazynu na „New S Service”, pod jaką wydawany był do stycznia 2001 (nr 86).”

Zgadza się, w międzyczasie była próba wskrzeszenia Top Secret. Wyszły chyba ze 4 numery, z czego ostatni to bardziej była broszurka z dołączonymi grami. Pismo zniknęło z rynku ponoć z powodu kiepskiej sprzedaży. W sumie nic dziwnego bo nie wiadomo do kogo było ono adresowane.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *