Kategorie
Medialny bełkot

Secret Service powrócił. W „wujowym” stylu.

Po godzinach oczekiwania na plik PDF, który przyjdzie „później tego dnia (30 września)” doczekałem się. Plik zawierający w sobie treść mitycznego Secret Service wpadł w moje ręce. Przejrzałem go i mimo, iż daleko mi do psychofana, to czuję się oszukany. Nowa jakość? Powiew swieżości? Nie, nie, nie i po tysiąckroć nie.

Secret Service
Moja okładka. Wywaliłem tylko maila, dla zasady.

Już spojrzenie na okładkę wzbudza we mnie negatywne emocje. Czemu tak jest? I co do diaska znaczy te 21 lat w służbie narodu?

Pierwsze wrażenie i pierwszy bohater negatywny.

To co zobaczyliście powyżej, to okładka w wersji dla wspierających powrót pisma. Ja, jako ciekawskie stworzenie, dałem te 9 złotych na start tego pisma w zamian za plik PDF. Ta okładka jest „retro” jak diabli – wygląda jak z czasów świetności poprzedniej odsłony tego pisma.

Secret Service
Nowa okładka nowego Secret Service

Właściwa okładka natomiast jest zupełnie inna. Pożyczyłem z fanpage’a pisma fotografię, którą macie obok. Jest ona „nowoczesna”. Biorąc pod uwagę, że dzięki nostalgii za dawnymi czasami Secret Service odżył, to jest to, delikatnie mówiąc, nierozważne. Zresztą, nie mój problem. Ich: fanowie na FB już narzekają na daleko idącą zmianę loga i szaty graficznej okładki. Chcieli nostalgii, dostali coś nowego, więc nic dziwnego, że narzekają.

Nie to jest jednak dla mnie bolesne. Bolą mnie dwie rzeczy: na okładce „crowdfundingowej” jest napisane „21 lat w służbie narodu”. Biorąc pod uwagę, że pismo nie istniało przez kilkanaście lat, to mój wykrywacz bełkotu w tym momencie się zwyczajnie zwęglił.
Oprócz tego obie okładki łączy inny mankament – „Exclusive: The Vanishing of Ethan Carter”. Z pomocą przychodzi wikisłownik, który mówi, że Exclusive oznacza tyle co „ekskluzywny, wyłączny, zastrzeżony”. Dwie ostatnie definicje odpadają, bo recenzje, zarówno polskie jak i zagraniczne, liczone są już w tuzinach. A do ekskluzywności się wróci potem, jak zacznę komentować treść.

Najważniejsze jest wnętrze.

Analiza spisu treści mnie przeraziła: recenzje gier zajmują w tym piśmie 16 stron. Wszystkie opisane gry, za wyjątkiem Ethana Cartera, zostały wydane jakiś czas temu. Recenzje niektórych z nich czytałem grzebiąc w archiwach innych czasopism. Albo na którejś z setek stron internetowych. Pisałem jakiś czas temu, że jeżeli Secret Service ma być ciekawym pismem, to musi postawić na treści, których w internecie się nie znajdzie. Recenzji gier, let’s playów i gameplayów z opisanych przez nich tytułów jest, w najgorszym razie, tylko setki. A Viscera Cleanup Detail pewnie ma więcej ww. niz Secret Service nakładu.

Z ciekawości przewinąłem do „exclusive” recenzji Vanishing of Ethan Carter. Bardzo przyjemne literackie czytadło. Tylko, w zamian za swoją literackość, straciło funkcjonalność. W trakcie lektury mam wrażenia, że czytam nie tekst poświęcony grze, a pokaz pióra autorki. I mam cichą nadzieję, że to nie ona wpadła na pomysł by zrzuty ekranu podpisywać spoilerami z gry. Bo jeżeli tak, to muszę zaapelować o przejście z dziennikarstwa do powieściopisarstwa. Albo przejście z pisania recenzji do tworzenia reportaży, tam jest wiele miejsca na literackość. Spoilery w recenzji? Nic, tylko „podziękować”.
I póki jestem przy recenzjach: opisywanie gry z Early Access? Serio?
Gry w fazie rozwojowej, która może nie zostać wydana, albo zostać przerobiona od A do Z przed właściwą premierą? Poważnie?
Recenzja gry wydanej ponad rok temu? Serio? Rozumiem, że pełnoprawna recenzja Tetrisa w następnym numerze?

Inną sprawą jest to, że relacja z, jak twierdzi autor, wyjątkowych odwiedzin na Skywalker Ranch, dostała dwie strony. Recenzja Kajetana Furmana to 4 strony. Kolejna głupota, bo o ile relacji z wizyty na ranchu George’a Lucasa jest tyle co kot napłakał, to recenzji gier… sami wiecie ile jest. Rozumiem, że temat nie-growy nie miał jak się pojawić na okładce. Ale zasługiwał na miejsce i na większą rozbudowę. O ile autor oczywiście zgromadził dość dużo materiału. Oprócz tego mamy w piśmie też jednostronicową relację z targów gier retro w Sztokholmie, dwie strony (nie licząc zajawek gier) z GamesCom 2014.

Publicystyka… Można o niej powiedzieć tyle, że jest. Felietony, ciekawe, lecz często pozbawione konkretnego celu lub zdradzające je prostym zdaniem na końcu tekstu, rozdzielają najciekawsze teksty numeru czyli teksty poświęcony tematom nie-growym. Szczególnie moją uwagę przykuł dobry i rozbudowany (jak na pismo o grach komputerowych) opis historii Dungeons&Dragons (który w przeciwieństwie do podobnego tekstu o Wolfensteinie ma jakiś powód by powstać) oraz tekst o „namiotach na księżycu”. Wielka szkoda, że nie udało im się odnaleźć równie ciekawych tematów, ale odnoszących się do gier.

Szczególną uwagę zwróciłem na reklamy. W pliku PDF w którym otrzymałem było 108 stron, z czego 14 zajmowały reklamy. Powiem wprost: rozumiem to. Zebrali pieniądze, zachowali je na koszty prowadzenia redakcji (mimo, iż twierdzili, że mają je z głowy i zbierają tylko na przygotowanie wersji drukowanej pisma). Ale, ktoś, kto pozwolił na zajęcie CAŁYCH czternastu stron, często jedną po drugiej reklamami, powinien zadać sobie pytanie: wydaje czasopismo dla graczy, czy ulotkę reklamową? Reklamy się dawkuje, a nie wpycha do gardła.

Czuje się oszukany.

Przywykłem do słyszenia o nowej jakości. Innowacyjności. Zmienianiu świata. Albo, jak w przypadku Secret Service, o byciu „innym niż wszystkie”.

Czytam to pismo i nie widzę tego. Widzę kolejne pismo o grach. Trochę inny styl i tyle. I te wady, które wypisuje powyżej. Chciałbym napisać, że Secret Service jest konkurencją dla kogoś. Sam chciałem, by nią było. Ale nie jest. Nie widzę żadnego powodu, dla którego miałbym zacząć kupować to pismo regularnie.
Recenzje? Archeologiczne albo literackie. Oba gatunki mnie nie interesują.
Publicystyka, na którą miałem nadzieję? Fragmentaryczna i bardziej będąca wykładem z historii. A wspomniany wyżej 35234 opis historii serii Wolfenstein, napisany zupełnie bez powodu? Normalnie „miód”.

Czekam na lincz (bo SS-mani nie śpią), ale nowe Secret Service wydawane pod innym, mniej „prestiżowym” i nostalgicznym tytułem by nie zaistniało. Zbiórka by się nie udała, a pismo by skończyło tak samo, jak zamknięte równie spontanicznie, jak zostało otwarte, czasopismo „Gramy”. Nie znacie? Spoko. O Secret Service usłyszeliście tylko dzięki „legendzie”. Bo dzięki treści na pewno nie zagroziło aktualnym władcom czasopism growych, jakimi są CD-Action oraz PSX Extreme.

Być może kiedyś, czysto spontanicznie, kupię kolejny numer Secret Service. By nabić punkty na karcie w Empiku lub by załapać się na jakiś rabat. Przyjmując, że pismo będzie dalej istnieć. A to, na ten moment, zależy jedynie od tego na ile starczy nostalgia czytelników poprzedniej prasy nazywanej tym tytułem.

Na koniec ciekawostka: projekt okładki, który „nie przeszedł”. Czemu? Nie wiem. Ale nie przeszedł. Szkoda, ten minimalizm jest bardzo ładny. I wyróżniałby się na tle „napaćkanych” czasopism kolorowych. Niezależnie od tematyki.

Secret Service - alternatywna okładka
Inny projekt okładki

24 odpowiedzi na “Secret Service powrócił. W „wujowym” stylu.”

Ja od początku nie dałam się złapać na ten hype związany z powrotem SS. Zebrali kupę pieniędzy właśnie ze względu na sentyment wielu ludzi, no ale szczerze, cóż mogli takiego pokazać? Ja w dobie wszechobecnego Internetu i wifi na każdym rogu nie wyobrażam sobie kupowania pisma o grach bo co by w nim nie było i tak w Google znajdzie się przynajmniej kilka stron z tym samym tematem. Przykro mi, że Ciebie i pewnie wielu ludzi spotkał zawód, bez wyczekiwanego efektu „WoW”.

P.S. Tekst „mój wykrywacz bełkotu w tym momencie się zwyczajnie zwęglił.” zrobił mi dzień 😀

Pozdrawiam!

Jakoś specjalnie nahypeowany nie byłem. Za młody by pamiętać starego SS-a jestem, a już na pewno za młody by wiązać z tym tytułem jakieś większe emocje. Miałem nadzieję, że wykorzystają znaną markę do stworzenia porządnego pisma o grach, które namiesza na rynku. A tymczasem… Click! xD

I to nie jest tak, że w internecie znajdziesz wszystko: właśnie w gazecie powinny pracować i pisać takie mózgi, byś w internecie tego nie znalazła, albo znalazła to napisane gorzej. Tutaj tego nie ma. Więc… no cóż :/

Do usług i miłego dnia 🙂

Prosty wniosek: średniej jakości „coś”, z tekstami nieprzystającymi do czasów wydawania nie zostałoby legendą, która by potem wywołała taki odzew wśród zbierających.

Gdyby w dawnym Secret Service większość (mówimy o czymś innym niż dział retro) recenzji dotyczyłoby gier sprzed pół roku, to byłby on komedią. No sorki.

Bardzo pięknie poprawiasz koleżankę, ale zastanów się, hejterzyno, czy „w jaki to jest języku” jest poprawne? Poza tym, czy język jest gimnazjalny, serio? Prędzej gimnazjalistów. Gimnazjalne, ziomuś, to może być Twoje wykształcenie!

Poza tym, wklejam Ci zdjęcie takiego Pana, któremu jak zabrakło argumentów w dyskusji, zaczął wytykać błędy.

To GRAMY! już upadło? A ja głupi oczekuje wydania piątego numeru. Reanimowanego Secret Service’a jeszcze nie dostałem (wysłali w poniedziałek listem ekonomicznym, dranie), ale po tej krytycznej recenzji mniej więcej wiem, czego się spodziewać. I dobrze, przynajmniej nie przeżyje szoku, bo oczekiwania były spore.

Niestety, ale muszę się zgodzić z powyższym artykułem :/ Do błędów dodałbym również artykuły niezwiązane z grami, opublikowane pod koniec magazynu (czasy Resetu już raczej nie wrócą)…No i dlaczego wydawca wybrał najbrzydszą wersję okładki ze źle dopasowanym typo?

Artykuły poza-growe miały sens, gdy nie istniała Wikipedia, a sam Internet nie był tak powszechnie dostępny. Dosadnie poproszę 😉

Artykuły niegrowe zawsze mają sens. Jak pisze je ktoś, kto zna się na rzeczy i na pisaniu. Tutaj czuć ostre niedobory jednego i drugiego. Tak jak mam siebie za grafomana, to mam pewność, że byłbym w stanie napisać coś lepszego.

Bo osoby decyzyjne w redakcji w jednej stronie chciały być nowoczesne, a z drugiej strony wiedziały, że większość fanów to maniacy opanowali przez nostalgię. Więc zamiast zdecydowanie iść w jedną stronę, to jakoś tam próbowali wybrnąć i wybrali pokracznego potwora, który jest w 10% retro, w 12% nowoczesny i w 78% niedorobiony pod względem „dobrych praktyk designerskich”, jak to określa mój zaprzyjaźniony grafik.

Czepiasz się twego czasopisma już od dwóch miesięcy. 30% artykułu dotyczy okładki czasopisma – litości…

Czego niby ludzie mieli się spodziewać po reaktywowanym Secret Service? Że nagle ich kompy zmienia się w Amigę i 386, oraz stracą dostęp do internetu?

Jeśli komuś sie nie podoba, spotkał go zawód t,o niech nie kupuje.

@Ewelina, nie podoba ci się to nie kupuj, A zarzuty, że recenzje gier z SS znajdziesz też w google, to są głupie. Mam przez to rozumieć, że recenzje gier z CD–Action występują tylko w CD-A?

22% skoro bawimy się w wyliczanie.
Wystarczy wejść na fanpage Secret Service by stwierdzić, że ludzie w to wierzyli. Albo chcieli wierzyć.
Kopię lezącego. Bo w tym przypadku sam upadek to zbyt marna kara.

I pozwolę sobie wyjaśnić zarzut Eweliny (chociażby z tego powodu, że ona nie dostanie powiadomienia o nowym komentarzu) – chodzi o teksty na tym samym poziomie, co te serwowane w tym piśmie.

22% skoro bawimy się w wyliczanie.^^ Ale jak zaokrąglisz do wyższej to będzie 30 XD

Ja tam niek uouje Secret Service, zreszta żadnej gazety nie kupuję, Gdyby dodawali jakieś fajne klasyczne pełniaki w jakimś fajnym ekskluzywnym wydaniu w bardzo przystępnej cenie, to bym kupował 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

%d bloggers like this: