Dawno temu, w czasie kiedy byłem (bardziej) piękny i młody, ogrywałem taktyczną grę turową Rise Eterna. Po latach wspominam ją dość dobrze.
Na tyle dobrze, że pod wpływem zagrania w jej bardzo odmienny prequel mam ochotę do niej wrócić i zagrać w nią ponownie.
Czy to dobrze?
Czy sam prequel zasłużył sobie na podobne uznanie?
No i czy przedstawiciel gatunku popularnego za czasów gier flashowych ma dziś rację bytu?
Oświadczenie – kod do gry Rise Eterna War dostarczył wydawca gry – Forever Entertainment.
Rise Eterna War to gra Flash w wydaniu A+
Moim głównym problem z tą grą było to, że gatunek jaki ona sobą reprezentuje tak naprawdę nie istnieje. Serio, nikt się nie pokwapił by wymyśleć jemu nazwę.
Jej najbliższym odpowiednikami wśród gier są takie flashówki jak Paladog, czy Age of War. Najbardziej „poważną” grą tego typu jest, chyba, Swords & Soldiers. No i oczywiście Rise Eterna War.
Zamysł samego gameplayu jest bardzo prosty – walczymy na jednowymiarowym polu bitwy, po prawej stronie jest nasz dowódca, po lewej wódz wroga.
Rekrutując wojska bardzo się staramy by ten po lewej stronie poległ pod nawałnicą mieczy, toporów, strzał i bełtów.
Proste? Raczej tak. Wciągające? Trochę bardziej niż chciałoby się przyznać.
A teraz odrobina interaktywności:
Czytanie kryminału od końca.
W gry kalibru Rise Eterna War gram głównie dla historii, a tutaj mam z nią jeden mały problem. Jestem osobą jednocześnie poszkodowaną i pobłogosławioną faktem, że grałem wcześniej w Rise Eterna, które dzieje się kilka lat później. Dzięki temu:
- rozumiem dużo więcej tego co się dzieje
- wyłapuje różne aluzje i zapowiedzi wydarzeń z kolejnej części gry
- rozumiem w jaką stronę idzie historia, przez co jej zakończenie jest równie wielkim zaskoczeniem, co woda w kranie
Nie mogę jednak się pozbyć wrażenia, że jakbym nie grał w poprzednią część, to zbyt wiele rzeczy byłaby dla mnie albo niezrozumiała, albo paskudnie urwana.
Jednego mogę być pewien – świadomie, bądź nie, twórcy chcieli, byśmy zagrali w obie części serii w kolejności wydania, a nie w chronologicznej.
Wiecie czego się spodziewać
Oczywiście pod warunkiem, że graliście w poprzednią część gry. Styl graficzny Rise Eterna War jest identyczny z tym swojego poprzednika. Tła ładne, portrety postaci też, „sprite’y” postaci na polu bitwy również.
Muzycznie gra również reprezentuje jakiś poziom – utwory są przyjemne dla ucha, drażni jednak ich niewielka liczba.
W porównaniu do poprzednika leży trochę przedstawienie historii – wszystko co wiemy, wiemy z dialogów. Na zakończenie każdego z „rozdziałów” dostajemy dodatkowo „list” głównego bohatera gry, gdzie dostajemy porcję historii.
Kuriozalnie, uważam, że przydałoby się zamiast tego więcej dialogów, bo taka forma strasznie wybija z rytmu – Rise Eterna War nie jest visual novelką ani głęboką grą cRPG by coś takiego przeszło i nie sprawiało wrażenia wbitego w grę „na siłę”. Bardzo brakuje też tych graficznych przerywników między rozdziałami gry – POKAZANIE jak zbiera się armia rebeliantów byłoby znacznie bardziej imponujące niż napisanie, że „nasza armia rośnie, generale!”.
Nieogarniania również
Niestety, też jedna rzecz pozostała jest inspirowana poprzednikiem – absolutny minimalizm w odniesieniu do tłumaczenia mechanik.
Dałbym wiele za bardziej rozbudowany opis jednostek i ich umiejętności. Kilka przykładów rzeczy, których dalej nie wiem po niemal stuprocentowym ukończeniu gry, albo które się dowiedziałem w trakcie grania, bez żadnego „ostrzeżenia”:
- uzdrowicielka, jaką odblokowujemy za każdym razem leczy postać o inną ilość HP. Z czego to wynika?
- w jaki sposób ładujemy „pasek”, który pozwala przywołać bohatera?
- jak nasz dowódca obrywa, to co ileś punktów życia jakie traci dostajemy złoto.
- jak odblokować ukrytych bohaterów? Po prostu grając odblokowałem 3/4. OSTATNIA Z NICH, RUITH JEST JEDYNĄ RZECZĄ JAKA MNIE POWSTRZYMUJE OD PLATYNY, KURŁA :<
Czy to boli? Tak. Czy da się grać bez tego, „na czuja”? Tak. Czy to może się nie podobać? Również tak.
To brać, czy nie brać?
Nie mogę się pozbyć wrażenia, że Rise Eterna War powstała trochę na siłę. Znaczy, kompletnie szanuję za odwagę polegającą na tym, że w ramach nowego IP i po udanej pierwszej części gry będącej grą turową zmienili gatunek, ale… mogli też zmienić trochę więcej.
Ta gra za bardzo bazuje, poza wymianą gatunku na zupełnie inny, na swojej poprzedniczce. W tym niestety, na tych mniej racjonalnych rozwiązaniach.
Jednakże, pomimo tego, dzięki dość wysokiemu poziomowi na jakim jest ona zrobiona i mało inwazyjnej dla portfela cenie (za 45 złotych na Steam, 40 złotych na Xboxie i Nintendo Switch) nie warto jej kompletnie skreślać. Warto natomiast stonować oczekiwania. Rise Eterna War to bardzo przyjemny i dość mało wymagający zapychacz czasu.
Oprócz tego oczywistym jest to, że jeżeli spodobała się wam poprzednia część i macie ochotę na:
- więcej tego świata
- rzucenie odrobiną kasy w kierunku twórców by pokazać, ze rozwijanie tej marki ma sens
to warto. Bo mimo wszystkich tych narzekań powyżej, czy to o wtórność, czy to nie przemyślane pomysły, to muszę się przyznać, ze dobrze się bawiłem przez te kilka godzin.
Ale mam nadzieję na to, że kontynuacja, której się kiedyś doczekamy, będzie bardziej zbliżona do Rise Eterna, zarówno pod względem szlifu, jak i samej rozgrywki.
Ciekawostka na koniec: starałem się jak mogłem naśladować recenzję poprzedniej części serii.
Ot, taki kaprys XD