Tytuł trochę kąsliwy i sprzeczny z wcześniejszymi moimi stwierdzeniami, ale jedno mogę powiedzieć na pewno.

Pokemon GO od ostatniego razu, kiedy przywołałem go w wpisie znacznie się zmieniło. Pod jakim względem i czy osoby, które wcześniej odbiły się od gry mają co tutaj szukać? To już poniżej.
Zmiany, zmianieczki i zmianiunie w Pokemon GO
Postawiłem sobie za punkt honoru opisanie wszystkich istotnych zmian jakie zaszły w Pokemon GO od ostatniego mojego wpisu o tej grze. Ostatecznie wyszło na to, że jestem zmuszony opisać prawie wszystkie nowinki dodane od premiery. Bo o ile teksty okołopublicystyczne związane z grą, bądź jej graczami mi się zdarzały, tak nie napisałem nic istotnego o zmianach w grze.
W związku z tym musiałem się wybrać na dedykowany spacer w celu porobienia zrzutów ekranu do wpisu. A mogłem grać w Wiedźmina 3.
Lista przyjaciół i masa profitów z tychże
Do gry została dodana dość bazowa funkcjonalność społecznościowa jaką jest lista znajomych.

Co to daje poza być ładnym dowodem na to, że zadajecie się z kimś w grze i poza nią?
Można wysyłać sobie przezenty. W Pokemon GO takie upominki zawierają przedmioty, pył potrzebny do trenowania stworów, oraz jajka. Te ostatnie są najciekawsze, bo do wyklucia wymagają 7 kilometrów i często zawierają pokemony, które trudno dopaść w inny sposób. Na samym początku to był jedyny sposób by znaleźć Alolańskie formy pokemonów.

Oprócz tego możemy się z znajomymi wymieniać i walczyć. To jakimi ograniczeniami obie te rzeczy będą obłożone zależy od poziomu przyjaźni. Wzrasta on wraz z otwieraniem od siebie prezentów, wspólnymi walkami z oraz przeciwko sobie, wymianami i innymi.
Podsumowując – jest to dość oczywista funkcja rozwinięta w dość niestandardowy sposób.
Walki na żywo i przez internet
Rajdów tutaj nie opiszę, bo ta opcja pojawiła się jeszcze w 2017 roku i raczej jest wam znana, tak walki przeciwko (głównie) innym graczom to względna nowinka.
Początkowo by walczyć trzeba było znaleźć się fizycznie koło przeciwnika, albo mieć z nim wysoki poziom przyjaźni. Walki przebiegają, po dziś dzień, w trochę zmienionej względem rajdów, formule.
Nie ma uników, za to są ograniczone ilości tarcz, które całkowicie niwelują specjalne ataki. W połączeniu z faktem, że zdolności pokemonów w trybie PvP są trochę inaczej zbalansowane oraz tym, że walki są prowadzone w formacie 3 kontra 3 sprawia, że tutaj wymagane jest znacznie więcej taktyki niż przy rajdach.

Nowinką natomiast jest to, że można walczyć całkowicie przez internet. Działa to tak, że wyszukuje nam przeciwnika, który również jest zainteresowany walką przez internet o zbliżonym rankingu (zależnym od ilości stoczonych, wygranych i przegranych walk). Reszta przebiega bez zmian.

Sprawia to, że osoby, którym podeszło PvP w tej grze nie są uzależnieni od innych w celu rekreacyjnego popykania, bądź treningu przed jakimś pełnoprawnym turniejem.
Zespół R znowu błyska!
Dla tych, którzy chcieliby coś robić w grze, ale zostali wychowani w nienawiści do PvP, to mam dobrą wiadomość – mamy niekomputerowych przeciwników do obicia.
Działa to tak – chodzicie sobie po ulicy/dzielnicy/mieście/kraju i napotykacie dziwnie wyglądające Pokestopy. Gdy do nich podejdziecie zostaną oznaczone jasno i klarownie jako teren zespołu R. Tego samego, co stał na drodze w Pokemon Red/Blue/Yellow/Gold/Silver.

Spróbujecie się wdać z nim w interakcję, to przedstawiciel zespołu zaproponuje wam darmowy łomot. Oczywiście możemy się zgodzić i w ramach kontrpropozycji go zniszczyć, albo sobie pójść do kolejnego pokestopa.
Po tym jak go pokonacie, dostaniecie specjalny przedmiot. Po zebraniu 5 sztuk będziecie mogli znaleźć jednego z trzech liderów zespołu R. On już stanowi jakieś realne zagrożenie. W sumie to mówię to głównie dlatego, że do dziś nie pokonałem żadnego. Lamus jestem, wypadłem z obiegu.
Gdy już pokona się całą trójkę, to można spotkać i pokonać Giovanniego – głównodowodzącego zespołu R.
Nagrodami za to wszystko są różnorakie fanty oraz szansę na złapanie pokemonów w wersji Shadow. Czym się różnią? Wyglądają na wkurzone. Głównie za sprawą oczu bardziej czerwonych od tym pracownika biurowego, który siedzi piątą nadgodzinę w biurze.

Ale można je z tego wyleczyć, wtedy wyglądają normalnie, świecą się i ich ulepszenie kosztuje o 1/10 taniej niż normalnych stworów.

Jak na moje to warto czasem WYJŚĆ Z DOMU, BO MOŻE POD TWOIM DOMEM POJAWIŁ SIĘ ZESPÓŁ R. Albo magowie. Jak z Harry’ego Pottera.
Tamagotchi – Pokemon Edition
Względna nowość, która mnie najbardziej rozczuliła, to kompletnie przerobione interakcje z pokemonowym partnerem, w grze nazwanym buddy.
Pierwotna wersja była następująca – wybierasz pokemona. On pokazuje się na twoim profilu obok Ciebie (pierwsza zaleta) i za każde ileś (zależne od Pokemona) pokonanych na piechotę kilometrów otrzymywało się pojedynczego cukierka, który służył do wzmacniania Pokemona. I tyle.
Teraz możemy się z naszym partnerem bawić, karmić go i robić mu fajne zdjęcia.

Do tego po tym jak go nakarmimy, to pałęta się koło nas w grze. Wygląda to prześwietnie, nawet jeżeli tylko okazjonalnie spoglądacie na ekran w trakcie gry.

No i jakby mało było – wraz z interakcjami pogłębia się wieź z naszym partnerem. To natomiast odblokowuje zalety. Ot kosmetycznych takich dostawanie pamiątek czy otrzymania przez pokemona wstążki, po wymierne korzyści.

Przykładem takowych mogą być chociażby podarki z przedmiotami, czy wzrost siły Pokemona.

Czyli nie dość, że zrobiło się fajniej, to jeszcze bardziej opłacalnie.
Czy warto zostać mistrzem Pokemon?
To czy warto zagrać/wrócić do Pokemon GO można ustalić bardzo łatwo.
Jeżeli porzuciłeś grę z powodu małej ilości wydarzeń w grze bądź strachu przed szybkim jej „wymaksowaniem” to możesz bez strachu zainstalować grę i zacząć grać. Teraz wypadnięcie z obiegu na dwa miesiące oznacza konieczność nadrabiania.
Dawna reakcja w formie wzruszenia ramionami i wyduszenia z siebie pogardliwego „meh, whateva” nie ma już sensu.
Jeżeli wasza wcześniejsza antypatia wynikała z niechęci do tego jak działa sama podstawa rozgrywki i jej najbardziej podstawowe systemy, jakimi jest łapanie stworów i walka, to niestety (bądź na całe szczęście) – nie macie po co wracać. O ile podstawowe mechaniki uległy drobnym korektom przez lata, tak nie nastąpił w nich żaden przełom.
Jeżeli jest tu ktoś, komu udało się do dziś uniknąć styczności z Pokemon GO, to pragnę powiedzieć, że wygrał życie. Osoba, która teraz rozpocznie będzie miała jedną z lepiej dopracowanych, interesujących i napakowanych treścią gier mobilnych dostępnych na rynku. Do tego wymaga ruchu, co może być wyłącznie zaletą.
Jeżeli kiedyś miałbym komuś polecić Pokemon GO, to dokładnie w tej chwili. Bo jest już dobrze i raczej będzie już tylko lepiej.