Mój problem z grami akcji jest taki, że straszliwie w nie lamię. Dlatego dobrym wyznacznikiem czy taka gra jest dobra jest to, czy w ogóle próbuję coś w niej osiągnąć.
Jak to jest z Danger Scavenger? Co w niej takiego jest? Czy wszystko działa jak powinno?
Oświadczenie – kod recenzencki do gry w wersji na Nintendo Switch dostarczył wydawca gry w tej wersji – Forever Entertainment.
Bunt maszyn musi być
Bez niego nie mielibyśmy Danger Scavenger.
Zarys fabularny jest prosty – niedaleka przyszłość, w której wielkie korporacje wysługują się robotami. Taka sytuacja? Nieprzyjemna. Ale co może być jeszcze gorsze? Gdy kontrolę nad nimi przejmie sztuczna inteligencja i dojdzie do wniosku, że element „biologiczny” jest zbędny w świecie.
Wtedy do akcji wkraczają Scavengersi. „Zabójczo skuteczni. Świetnie wyszkoleni. I praktycznie niewidoczni dla obojętnych na to, co się wokół nich dzieje, mieszkańców wielkich metropolii.”
To właśnie nimi będziemy kierować w trakcie gry.
Do robotów się strzela
Schemat gry jest bardzo prosty – wybieramy jedną z kilku postaci, wybieramy broń, wskakujemy na cybermotor (w sumie nie wiem, czy on jeździ czy lata) i wyruszamy na misję niszczenia robotów.
Strzelamy do nich, przeskakujemy na kolejne piętra, znajdujemy kolejne bronie i sprzęty ułatwiające pokonanie ich i tak póki nie zwyciężymy. Albo, co bardziej realne, umieramy.
Wtedy zaczynamy grę od nowa, ale z szansą na znalezienie nowego, lepszego ekwipunku, dzięki któremu padniemy trochę później.
I tak do znudzenia. 🙂
Ale jak się strzela w Danger Scavenger?
Ta gra to typowy twin-stick shooter. Jedną gałką biegasz, drugą celujesz, jednym przyciskiem strzelasz, drugim robisz uniki, a jeszcze innymi korzystasz z tych kilku przedmiotów, które aktywacji wymagają.
To wszystko zostało zrobione profesjonalnie i niewiele rzeczy do poprawienia widzę.
Zresztą, to widać po trailerach, czy też gameplayu.
Czasem potrafi się zrobić chaotycznie, gdy mamy dużo odnalezionych sprzętów. No cóż… trzeba jakoś przeżyć. Pomogłoby sprawienie, że pociski będą jeszcze bardziej się wyróżniały. Ale nie mam pomysłu, czy tak się da.
Niezależnie od tego zamysł jest prosty – strzelać do wrogów, nie dać się trafić, paść jak najpóźniej, powtarzać do skutku, z coraz ciekawszym asortymentem broni i inny przedmiotów.
Wszystko jasne? Niekonieczne
Powiem zupełnie szczerze, że trochę się gubię w tym jak działają tryby w tej grze.
W Danger Scavenger mamy do wyboru dwa takowe. Jeden to klasyczny roguelike, gdzie zaczynamy za każdym razem od bazowego wyposażenia wybranej postaci. Po każdej partii odblokowujemy po prostu nowe rzeczy, które możemy odnaleźć w trakcie partii. To jest proste.
Drugi, który pozostawia nam część rzeczy po przegranych partiach? Nie mam pojęcia o co chodzi.
Co decyduje o tym która broń i które przedmioty przechodzą dalej? Nie wiem, domyślam się.
Przy wybieraniu postaci nie wiem z jakim ekwipunek będzie rzeczywiście zaczynać. Dzięki temu, że pozostają z nami fanty z poprzednich partii jest (zwykle) łatwiej. Ale zachowanie kontroli nad tym? Dość trudne. A jeżeli chcemy zaczynać z „klasycznym” wyposażeniem, to musimy „ręcznie” sobie go wybrać przed wyjazdem/wylotem na misję.
Ładnie? No raczej
Cokolwiek bym chciał napisać dalej, to muszę przyznać jedno – Danger Scavenger ma styl.
Na tyle na ile może sobie na to pozwolić izometryczna gra akcji bez możliwości przybliżania widoku.
Do tego wydana na konsolę o wydajności Xboxa 360. I tak, po napisaniu ostatniego wpisu o New Nintendo Switch będę się z tego nabijał za każdym razem jak uznam sprzęt za „najsłabsze ogniwo”.
Postaci wyglądają spoko, przeciwnicy również (tylko czasem się zlewają z innymi obiektami na planszy), a same lokacje wyglądają wręcz zaskakująco dobrze. Pierwsza na jaką trafiłem to generyczny, biały, wręcz „szpitalny” styl, ale potem trafiłem do miejscówki w stylu „chińskim” i wyglądała ona świetnie.
Wszystko gra? Jeszcze jak!
Soundtrack w Danger Scavenger jest klimatyczny. Pasuje, zarówno do akcji jak i do cyberpunkowej rzeczywistości przedstawionej w grze. Tak właściwie, to trudno mi powiedzieć cokolwiek więcej, ja go tutaj po prostu zostawię:
Błędy w Matrixie Danger Scavenger
Nie mam pojęcia jak ta gra działa i wygląda na innych platformach.
Przyznaje się z ręką na sercu, że wiedząc, że gry na Switchu po prostu MUSZĄ wyglądać gorzej, to nie chciałem tego sprawdzać dla własnego komfortu psychicznego.
Ale na Nintendo Switch działa dobrze. Przez większość czasu. W myśl zasady „albo grubo albo wcale”.
Ogólnie, to póki strzelamy sobie do normalnych przeciwników, to wszystko jest w porządku. Ale gdy trafimy na ich większą zgraję, albo na poważniejszego oponenta, to wtedy pocisków i spadków klatek jest co nie miara. Czasami gra zjeżdża do poziomu płynności, który mogę z czystym sumieniem określić jako frustrujący. Czasem do takiego stopnia, że nie mam zwyczajnie chęci kontynuować gry. Malutka, przypadkowo uchwycona próbka poniżej
Z tego samego powodu trochę się cieszę, że nie mam z kim przetestować trybu kooperacji na Switchu.
Jednocześnie jednak czuję smutek, bo działające płynne (albo chociaż płynniej) Danger Scavenger byłoby cudowną grą do wspólnego chillowania.
Oprócz tego irytujące jest też dość długie czasy ładowania. Precyzując – nie są one długie same w sobie. Ale po przyłożeniu do tego jak duże są poszczególne etapy? Dłuży się strasznie.
To jak, robimy pew pew?
Czy mogę polecić Danger Scavenger w wersji na Nintendo Switch bezwarunkowo?
Niestety nie – problemy technicznej tej gry są zbyt wielkie i występują w nieodpowiednich momentach, przez co łatwo jest utracić radość z gry. Jeżeli jesteście na takie rzeczy wyczuleni (jak ja), to trzymajcie się na razie z daleka. Jeżeli nie rusza was jednak to, że Danger Scavenger się czasem porządnie przytnie to życzę miłego grania, gdy ja poczekam na jakąś aktualizację by wrócić.
Mam nadzieję jednak, że te problemy są przejściowe i że to kwestia łatki bądź dwóch, dzięki czemu gra odzyska potrzebną jej płynność w kluczowych sytuacjach.
Piszę to dlatego, że, w przeciwieństwie do innych gier, jakie potrafiłem tu opisywać, potrzeba niewiele, by było bardzo dobrze i bym mógł przestać narzekać, a zacząć zachęcać.
Zwłaszcza, że za cenę 40 złotych, to tą grę powinno się brać „w imię zasad”. A tak to, jak mówię, kwestia dyskusyjna.
Ale jeżeli koniecznie potrzebujecie jakąś grę na Switcha do rekreacyjnego postrzelania a odstraszają was lagi, to polecam z całego serduszka Mini Island Challenge Bundle.
Też tanie, też dobre, ładne (ale w zupełnie innym stylu) i też za raczej symboliczne pieniądze.