Postanowiłem, że nie mogę was zostawić bez wpisu w tygodniu. Nie mam dość dużo materiałów ani czasu na recenzje ani poważne wynurzenia, więc czas by sprawić że blog znów stanie się blogiem. „Make blogs blogs again” czy jakoś tak.

Dlatego przywitajcie się z pamiętnikarskim wpisem o tym co było grane (i nie tylko) w minionym tygodniu.
Warframe
Gra w którą stanowczo za dużo gram (i co mi absolutnie nie przeszkadza). Poszła trochę w odstawkę, bo obrodziło premierami, które mnie wciągnęły, ale nie mogłem sobie odpuścić dwóch rzeczy:
- zrobienia cotygodniowych questów
- przejścia misji, które odblokowała społeczność gry zasypująca fundację SpecialEffect datkami

Spędziłem w grze stanowczo za mało czasu, zwłaszcza, że udało mi się zdobyć Lavosa w wersji Prime, którym się bardzo przyjemnie gra
Like A Dragon: Pirate Yakuza in Hawaii
Niby premiera była niedawno, ale 11 godzin już udało mi się spędzić. Wiecie czego mi się nie udało?
Skończyć drugiego rozdziału. Jak tylko gra dała mi troszeczkę więcej wolności i opcjonalnych rzeczy do robienia, to wsiąknąłem.

Nie pomaga to, że każda minigra jest cudownie grywalna, każda misja poboczna interesująca, a każda walka efektowna. Fandom serii śmieje się, że to niejawna kooperacja między twórcami serii, a projektantami Devil May Cry. I wiecie co? Mogę w to uwierzyć.
Avowed
W Avowed spędziłem dużo mniej czasu niż bym chciał, ale udało mi się skończyć przydługi tutorial, który uświadomił mnie co do mojej niekompetencji. Przynajmniej w kontekście walki bronią białą z widoku pierwszej osoby.

Gra mi się podoba, system walki jest dużo lepszy niż się spodziewałem po „Skyrim-like” od Obsidianu. Widzę jednak, że najsłabszym ogniwem nie jest tutaj rozgrywka, a rozgrywający.
Nie mogę się doczekać dłuższej dobrej chwili (i zaspokojonego głodu na Yakuzę) by wrócić tej gry.
I inne:
Oprócz tego grałem też w Halls of Torment w ramach krótkiego „odmózdżenia” przed snem i kilka gierek mobilnych.
Najwięcej czasu spędziłem w spin-offach Monster Huntera – Now zabijał mi nudę na spacerach po mieście, a Puzzles – Feline Islands był zapchajdziurą w trakcie czekania w różnych miejscach. Albo w trakcie przerw w pracy
Z innych rzeczy, niepowiązanych z grami bezpośrednio, jakimi mogę się pochwalić to:
- przeżyłem sezon w pracy
- zmyśliłem i ugotowałem przearcyzarąbiste pulpety w „zbyt-gęstym-ale-no-cóż” sosie koreańskim. Ktoś chce przepis?
- ugotowałem bulion wołowy. Na kościach. Kto wie ile z tym bujania, ten wie.
- tuż przed publikacją tego wpisu ustawiłem sobie „workflow” na przerzucanie zrzutów ekranów z konsoli na laptopa na którym piszę
Poniżej bonus dla wytrwałych:

2 odpowiedzi na “Co jest grane? – tydzień dziewiąty”
Hejka, to czekam na Twoją recenzję Avowed. Wielka burza w polskim internecie już cichnie i pojawiają się bardziej wyważone a nawet pozytywne komentarze.
Ostatnio natknąłem się nawet na publikacje Silvarena, który wrzuca swoje przemyślenia na YT.
Pozdrawiam 🙂
Bądź dzielny, w tym tygodniu raczej dam radę w końcu zagrać jakoś poważniej w tę grę 😀 bo w tym co właśnie się skończył, to nawet w Pirate Yakuzę nie udało mi się jakoś „godnie” zagrać 😀