Stało się to szybciej niż myślałem, ale kiedy trafiłem na tekst zatytułowany „AI albo śmierć” i go przeczytałem, to pozostało jedno.
Zdecydowana i jednoznaczna polemika, bo piszący zapomniał wyraźnie czym są, albo powinny być, gry. Nie wie też jak działa to, co dziś nazywamy „AI” i jaka praca się wiąże z jego użyciem.
Poniższy tekst jest polemiką do artykułu „AI albo śmierć” umieszczonego na portalu PolskiGamedev.pl. Znajdziecie ten artykuł tutaj
Ekonomia to nie tylko gry. Innowacja to nie tylko AI.
Trudno jest nie docenić troski o szerokorozumianą gospodarkę europejską. Raport Draghiego, mimo jego dość kontrowersyjnej metodologii i wąskiego grona przepytanych podmiotów, wymusza takową.
Czy inwestycje w innowacje są złym pomysłem? Oczywiście, że nie.
Uważanie jednak, że AI, zwłaszcza w swojej niewydarzonej i przereklamowanej formie, jest „szczytem” innowacyjności jest zwyczajnie głupie.
Zresztą, to jest dobry moment by ustalić, że w przypadku gamedevu, jak i większości innych „popularnych” nie mówimy o AI czyli sztucznej inteligencji.
Mówimy o „Generative AI” (genAI) czyli o zaawansowanym generowaniu treści za pomocą stosunkowo prostych i zrozumiałych dla człowieka zapytań. To rozróżnienie przyda nam się później.
Oczywistym jest to, że w świetle aktualnej sytuacji na rynku, jakakolwiek regulacja genAI będzie wiązać się z zmniejszeniem konkurencyjności. Jest to spowodowane tym, że „sztuczna inteligencja” jest dziś tym, czym były kryptowaluty w latach dziesiątych XXI wieku. Nowinką, pozornie nieograniczoną pod względem możliwości i, jeszcze do niedawna, całkowicie pozbawioną restrykcji prawnych.
Nie możemy jednak przyjąć, że aktualny stan prawny jest czymś dobrym. Pomijam na ten moment aspekt moralny sztucznej inteligencji, tak uparcie olany przez redaktora Witczaka w swoim tekście. Aktualny brak regulacji, doprowadził w USA do sytuacji gdzie pojedyncze rysunki z wygenerowanego za pomocą genAI komiksu zostały pozbawione ochrony z prawa autorskiego. W polskim prawie pewnie skończyłoby się to podobnie z racji nie bycia „przejawem działalności twórczej o indywidualnym charakterze”.
Podsumowując: jakbyśmy chcieli być konkurencyjni w aspekcie AI, musielibyśmy poświęcić jakiekolwiek przejawy praworządności i kontroli. Czy chcemy tego, jako obywatele? Nie.
Czy chcą tego politycy? Też nie, AI Act pomimo nacisków grup interesów został uchwalony i pomału wchodzi w życie.
Czy pomimo tego istnieje luka legislacyjna? Tak. Słusznie zauważono, że między pomysłem regulacji, a ich ustanowieniem, technologia poszła do przodu.
Czy to oznacza konieczność poluzowania przepisów prawnych dotyczących AI, szczególnie genAI? Nie, chyba, że chcemy działać na szkodę obywateli EU i wielu pracowników branży kreatywnej.
Oznacza to konieczność dalszej aktualizacji prawa i dopasowywania go do zmieniającej się rzeczywistości.
Zostawmy na chwilę fakt, że wygrać z „wolną amerykanką” w konkursie na konkurencyjność będzie niezwykle trudno. Czemu nie usiłujemy tego zrobić w innych, bardziej „pewnych” sektorach? Takich, które nie są zwyczajnie napompowaną software’ową bańką?
Taką samą jak wcześniej było nią krypto, NFT i inne zabawki z kategorii Web3? Tam również obiecano wiele a na ten moment realnych zastosowań jest znacznie mniej i bardziej niszowych, niż wieszczono jeszcze kilka lat temu.
Czemu nie ma Apple Intelligence? I inne straszaki
Trochę zmieniając temat, bo dyskusja o brak Apple Intelligence to nie jest dyskusja o AI. To jest dyskusja o tym samym przepisie, który sprawił, że Apple musi dawać możliwość korzystania z innych sklepów z aplikacji poza AppStore na swoim telefonie.
Brak Apple Intelligence nie jest spowodowane żadnym nakazem Unii Europejskiej, tylko „ukaraniem” Europy za przepisy, które naruszają monopol Apple.
Mieszanie braku fajniejszego asystenta od Apple do dyskusji o sztucznej inteligencji jest jedną z dwóch rzeczy. Mamy do czynienia z podciąganiem tej sytuacji pod tezę, albo jakimś dziwnym apelem o „specjalne traktowanie” dla konkretnej technologii, albo konkretnego producenta.
Podobnym straszakiem jest ostrzeganie przed ubiciem Copilota w Windowsie. To może nastąpić, ale prędzej z powodu funkcji Recall, która może stanowić poważne zagrożenie bezpieczeństwa niż z jakiegoś innego powodu.
Jeżeli Gemini w telefonach Samsunga zostanie „wykastrowane”, to zapewne z powodu przetwarzania danych osobowych bądź innych problemów związanych z RODO.
Co do start-upów, to wszystko fajnie, rozumiem troskę o nie. Tylko 90% z nich upadnie, 10% w trakcie roku od powstania, niezależnie od tematyki działalności. Nawet jeżeli to będzie firma, która próbuje zmonetyzować najbardziej głośny buzzword dzisiejszego świata.
Artyści protestują, bo korporacje i genAI pasożytuje
Pozwolę sobie na mocniejsze słowa – nic, od dawna, mnie tak nie wkurwiło jak pobłażliwe traktowanie protestu najbardziej poszkodowanych przez „rewolucję AI” środowisk.
Całych grup zawodowych bez których ja nie miałbym w co grać, ani o czym pisać. I ten fragment tekstu był też dla mnie momentem, w którym zrozumiałem zdanie autora. O innych dziełach takich jak filmy czy seriale to nawet nie wspomnę.
Otóż, wszystko wskazuje, że redaktor Witczak po prostu nie rozumie czym jest, jak działa i w jaki sposób szkodzi kreatywnej części branży, generatywne AI.
Jakby rozumiał, to by wiedział czemu autorzy komiksów puściliby z dymem Międzynarodowy Festiwal Gier I Komiksów w Łodzi, jakby odbyły się tam warsztaty „Jak dokonywać plagiatu na szeroką skalę za pomocą AI?”. Oficjalna nazwa warsztatów była inna, ale znaczenie byłoby identyczne.
Rozumiałby czemu ochrona przed genAI była kluczowym punktem protestów, zarówno scenarzystów w Hollywood, jak i aktualnego strajku aktorów głosowych w gamedevie i czemu oni nie odpuszczą.
Wiedziałby też, czemu wiara w to, że zmniejszyłoby to w jakimś stopniu skalę zwolnień w gamedevie jest płonna. Zwłaszcza, w świetle tego, że powodami zwolnień były irracjonalne zakupy, pozbawione podstaw prognozy i próba dopięcia wyników tak, by akcjonariusze nie zjedli firm po raportach kwartalnych. O czym, jako dziennikarz gamingowy niewątpliwie rozumie i wie.
GenAI (prędzej) zabierze miejsca pracy
Przyjmijmy, że wszystkie narzędzia, jakie wymienił redaktor Witczak pójdą w ruch.
Założenie bardzo odważne, bo pokazano i obiecano wiele, ale rzeczywiście działających narzędzi dostępnych dla twórców nie ma aż tak wiele. Wiele z nich nie ma gwarancji wyjścia poza fazę koncepcyjną.
Fabuły, grafiki, postacie, modeli, dialogi, wszystko będzie wygenerowane.
Wszystkie moje zapasy zdrowego rozsądku mówią mi, że kadra menedżerska będzie wymagała weryfikacji i poprawy wygenerowanego contentu.
W zależności od rodzaju materiałów, będą potrzebni pracownicy o różnych umiejętnościach, zbliżonych do dzisiaj potrzebnych. Wygenerowane modele poprawi tylko grafik 3D, concept arty dopracuje grafik, itp. itd.
Wersja optymistyczna mówi, że wszystkie zatrudnione dotychczas przy projektach osoby będą obrabiać wygenerowane treści, a zysk dla firmy będzie taki, że czas produkcji gry zostanie skrócony.
W bezpośrednią oszczędność gotówki wątpię, z wielu przyczyn. Najważniejsza z nich? Cena narzędzi opartych o GenAI w momencie kiedy inwestorzy uspokoją się z finansowaniem i zainteresują się zarabianiem.
Wersja realistyczna sugerowałaby, że nikomu by nie zależało aż tak na skróceniu czasu produkcji. Zwłaszcza, że gracze nie daliby rady, finansowo, kupować większej liczby gier niż robią to teraz.
Ale pochwalić się przed inwestorami, że koszty produkcji zmalały drastycznie z racji optymalizacji zatrudnienia…
Prawdziwa fala zwolnień dopiero może nadejść.
GenAI (z pewnością) zuboży gry
Aktualnie wszystkie narzędzia spod szyldu genAI działają, tak naprawdę, w telegraficznym skrócie, jak przerośnięta, multimedialna, autokorekta.
Co to oznacza w praktyce? Maksymalną odtwórczość.
GenAI nie jest w stanie stworzyć czegoś od podstaw, bo będzie się opierać na otrzymanych materiałach.
Oczywiście, wraz z dopracowaniem algorytmów, ich możliwości rozpoznawania zależności i rozszerzaniem wielkości bazy danych do której ma dostęp, zaczyna pojawiać się iluzja kreatywności. Jednakże nigdy nie dojdzie tutaj do sytuacji, w której pojawi się coś przełomowego bądź prawdziwie innowacyjnego.
AI bowiem nie tworzy. Nie przepuszcza przez „filtr”, który posiada każdy ludzki autor, wynikający z ich doświadczenia życiowego, pasji, marzeń czy wizji. Wypluje coś zgodnego z zaleceniami. Może. Przy którejś prośbie o wygenerowanie.
GenAI dokonuje plagiatu na dziesiątkach, jak nie setkach materiałów. Pracy setek tysięcy ludzi, w tym między innymi protestujących pracowników branży kreatywnej z USA, czy rysowników, którzy grozili MFGiK bojkotem. Tworzy takiego ulepa, bo dzięki algorytmowi wie, ze jak ludzie biegną, to stoją z grubsza obok siebie, przykładowo. Bo jak masz w bazie 598456 rysunków biegnących obok siebie, to się nie kłócisz, tylko dajesz ludzi obok siebie.
W związku z tym masowe użycie tego narzędzia skaże nas na natłok bylejakości i odtwórczości.
Zresztą, najlepszy przykładem jest grafika ilustrująca artykuł, do którego się odnoszę:
To zdjęcie prawdopodobnie miało reprezentować Chiny i USA wyprzedzające nas w wyścigu na rozwój „innowacyjnego” AI.
Zamiast tego mamy dwóch biegaczy, którzy jednocześnie startują do biegu i biegną na zderzenie czołowe (czyżby wizualizacja momentu pęknięcia „bańki” spekulacyjnej stworzonej wokół AI?). Oprócz tego mamy „reprezentanta/wizualizację” Unii Europejskiej, która stara się nie zrobić z siebie idioty i myśli nim zacznie biegać.
Taką samą jakość dostaniemy. W wersji optymistycznej dostanie ją pracownik gamedevu, który potem będzie w fotoshopie musiał obracać, poprawiać, ustawiać i mieć nadzieję, że tego koszmarka uda się coś wyrzeźbić.
Co też będzie mordęgą, bo obrazy z GenAI to nie są normalne pliki robocze. Nie będzie tu warstw, nawet licho opisanych, z elementami składowymi grafiki. Prosty, jednolity, ulep.
Który w wersji pesymistycznej wyskoczy nam w kolejnym Assassin’s Creed, bez istotnych zmian.
Kiepski przykład CD Projekt Red
Pan Witczak przytoczył przykład, że gry stają się coraz większe i droższe, podając budżety ostatnich gier CD Projekt Red. Tylko, że gonitwa za coraz większym i droższymi grami to ślepy zaułek.
Możemy wykorzystać GenAI do tego by zaludnić całe Night City tysiącami NPCów, z których każdy będzie miał dialogi. Tylko jacy to będą NPCe i jakie to będą dialogi?
Czy to są gry, które chcą gracze? Podejrzewam, że nie.
Wiedźmin 3 nie był pierwszą grą z olbrzymim otwartym światem. Były zarówno wcześniejsze, jak i większe. Zdobył jednak rząd dusz dopracowaniem świata, tym, że nawet najdurniejsze zadanie poboczne polegające na zabiciu ghula miało dopracowane dialogi. Podbił serca spójnością świata przedstawionego i dotykającą czułe struny historią.
O tym co się dzieje kiedy świat jest duży „i tyle” to wiemy na bazie krytyki gier Ubisoftu. One też są duże i napchane różnymi znajdźkami. Ale na tym zwykle koniec, więc obrywa im się po głowie bardziej. O tym, że ten poziom „jakości” i schemat rozrywki dostał na stałe określenie „Ubigame” nie wspomnę.
Ich gry już teraz sprawiają wrażenie, jakby ktoś je wypluwał z jakiegoś generatora i jak widać, nie jest to coś pozytywnego.
Rozmowa, po zakazach
W jednym się muszę jednak zgodzić. Rozmowa o AI, zwłaszcza o GenAI jest potrzebna.
Tylko ona nie powinna się odbywać nim nastąpi „stworzenie ram legislacyjnych, które zapewnią artystom sprawiedliwe wynagrodzenie oraz zabezpieczą ich prawa”.
Dopiero gdy algorytmy generatywnego AI będą działały w oparciu wyłącznie o legalnie pozyskane materiały i będzie możliwa rzetelna ocena ich przydatności. Będą też mogły korzystać z nich bez widma potencjalnych pozwów sądowych.
Mogłoby się wtedy okazać, że ich wątpliwa, już na ten moment, wartość, będzie jeszcze bardziej dyskusyjna.
Do tego czasu, korzystanie tych narzędzi jest wątpliwe, zarówno etycznie oraz prawnie.
Prawnie, do tego stopnia, że Nintendo w trakcie wypowiedzi dla akcjonariuszy, prawdopodobnie najbardziej chciwej grupy na świecie, mówi wprost, że z racji wątpliwości prawnych będzie trzymać się z daleka od GenAI.
Żeby było zabawniej, Shigeru Miyamoto powiedział, że Nintendo woli iść w inną (niż użycie AI) stronę dosłownie dni przed publikacją tego tekstu.
Etycznie? W oczywisty sposób – modele GenAI pasożytują w sposób ciągły na pracy osób, bez których gry by nie były w tym miejscu, gdzie teraz są. Jakby tego było mało, nie wynagradzają ich za to w żaden sposób.
O aspekcie ekologicznym to nawet nie mówię. Skoro temat okradania setek tysięcy twórców nie został potraktowany należycie, to fakt, że marnujemy miliony kilowatogodzin na generowanie nieudanych rysunków biegaczy tym bardziej zostanie zignorowany.
Wszystkim znającym angielski i zdolnych do skupienia swojej uwagi na jednej rozmowie przez ponad godzinę polecam rozmowę Adama Conovera z Ed’em Zitronem opisującą prawdopodobną przyszłość „AI”.
Na koniec, ostatni, małostkowy, przyznaję, ale jednak zarzut wobec tekstu:
Brak miejsca na dyskusję bezpośrednio pod artykułem pokazuje chęć do dyskusji XD