Kategorie
Offtop Blog

2 lata za mną, 12 godzin przede mną

W chwili kiedy czytacie te słowa minął tydzień od chwili, gdy mój blog przeżył już dwa lata i pięć dni od poprzedniego wpisu. Czas wyjaśnić czemu ostatnio jestem cicho jak trup.

Dawno, dawno temu...
Dawno, dawno temu…

Może dlatego, że się czuje jak on?

Uwaga! Wpis zawiera, zwłaszcza w dalszej części – narzekanie na świat. Głównie na efekty własnej głupoty. Ale do tego przejdziemy potem. Najpierw…

Świętujemy drugi rok bloga!

Kolejne 365 (+7) dni za mną. W efekcie końcowym kilka dziwnych cyferek.

  • Na tę chwilę na blogu jest 432 opublikowanych wpisów. Daje to średnio jeden wpis na 1,7 dnia
  • Najwięcej wejść na dobę? 13 321. Po tym jak jeden z wpisów trafił na Wykop.
  • Średnio wejść na dzień? „Na oko” będzie 250 w stanie spoczynku. Po publikacji nowego wpisu podskakuje do 350-400. Ciekawe ile będzie dzisiaj.
  • Fanów na FB? 262. Przekroczyłem magiczną liczbę 256, to teraz dążę do 512.
  • Newsletter? 92 zapisanych czytelników, otrzymujących co tydzień rozpiskę nowych wpisów. Tyle radości.

Ogólnie, mimo stosunkowo kiepskiego ruchu (jak na dwa lata zabawy) i niemalże zerowego udostępniania moich wpisów… cieszę się z tego, że jesteście ze mną, czytacie moją pocieszną pisaninę. Mam nadzieję, że pozostaniecie ze mną na dłużej. Na przykład kolejny rok.

Plany na najbliższe wpisy?

  • opis fajnej przeglądarki internetowej. Takiej, która sprawia, że mam ochotę porzucić Chrome’a. Dla wersji beta.
  • namiary na kilka ciekawych stron internetowych
  • opis jednej przyjemnej gry hack&slash
  • recenzja małej gry indie…
  • … i zapowiedź jej kolejnej części. Już dużo większej.
  • cały cykl tekstów wspominających stare, dobre i ciągle grywalne tytuły
  • kolejny poradnik do ogarniania starawej gry. cRPG oczywiście, bo innych prawie nie tykam

To wszystko „wkrótce” – w Blizzardowskim znaczeniu tego słowa.  Czemu tak?

[alert type=”warning” close=”false”]TU ZACZYNA SIĘ NARZEKANIE. BÓJCIE SIĘ, ALBO NAJLEPIEJ IDŹCIE SOBIE. Czytacie dalej na własne ryzyko.
Jeżeli nie uciekliście, to dziękuje bardzo.[/alert]

BO ZDYCHAM.

Dopadła mnie „proza życia”.

W ostatnich dziewięciu miesiącach pracowałem w wielu dziwnych miejscach. Z jednych miejsc uciekałem. Inne się zawijały pod wpływem czynników zewnętrznych. W efekcie końcowym, za sprawą kiepskiej ilości zapasów na koncie i konieczności opłacenia mieszkania oraz opłat trafiłem do Fresh Marketu.
Praca? Kasjer.
Długość zmiany? 9 godzin.
Zadania? Stanie i kasujowanie ludzi, którym nie chce się iść do tańszych sklepów. Do tego okazjonalnie dochodzi towarowanie (czyli uzupełnianie braków na półkach), [tooltip text=’Kto wymyślił tak tępą nazwę?’ trigger=”hover”]face’owanie[/tooltip] (czyli ustawianie towarów tak, by na dzień dobry było widać co to jest) oraz  okazjonalne rozładowywanie palet (średnio 3) zapchanych towarem do sklepu.
Nie jest to jakiś wybitny wysiłek, ale swoje oddziaływanie na samopoczucie i siły witalne ma.
Wypłata? 6 złotych polskich za godzinę.
Liczba godzin do przepracowania potrzebna na podstawowe potrzeby (czynsz, opłaty, jedzenie)? 150.
To wszystko w idealnym świecie, bo braki w kasie i ewentualny zepsuty towar opłacają pracownicy, z wypłaty. Normalnie nie było z tym problemu, ale na zmianie są tylko dwie osoby. W dość sporym sklepie. Nie da rady wypatrzeć wszystkiego. Więc sorki. Zgrzyt, ból, zagryzanie ścieżki i utrata łączności między nogami a tyłkiem.
[label type=”info”]Za to wiem, że jak mi kiedyś odwali, to będę mógł z samych „doświadczeń z sklepu osobnego bloga stworzyć. Ludzie kochani, ogarnijcie się! BŁAGAM[/label]

I nie wiem jak długo to wytrzymam. Na dobrą sprawę już teraz zdarza mi się nie wytrzymać. Ostatnio musiałem odwołać swoją obecność na organizowanym przeze mnie spotkaniu Pog(R)adajmy. Bo „odleciałem” chwilę po powrocie do domu.
Ale wiem jedno – póki nie będę miał odłożonej kasy na przeżycie chociaż jednego miesiąca, to nawet nie próbuje iść do innej pracy. Bo nie mogę sobie pozwolić na sytuację w której nie mam pieniędzy na opłaty. Jasne, mogę się zapożyczyć. Tylko w takiej sytuacji czuje się jak szmata. Do podłogi w burdelu. W którym pracują małoletnie chinki kupione od handlarzy żywym towarem.

Dlatego też tylko bogowie, od Ammaunatora po Zeusa raczą wiedzieć kiedy się pojawi następny wpis. Teraz urwałem się z mojego uroczego dołka na kilka godzin przed czasem by się przygotować na zaliczenia w szkole zaocznej.
Dlatego, mimo kilku godzin wolnego, dalej będzie stypa. Przepraszam. Wybaczcie mi – najbliższe 12 godzin poświęcam pisaniu o pierdołach związanych z BHP.

Ale powiem wprost – póki pracuje tak dużo za tak mało to nie wiem jak będę dawał radę z kolejnymi wpisami.
A granie? Czego wy kurka wodna wymagacie? Kończę pracę o 14:30, wychodzę z niej przed 15:00. Potem zakupy, obiad i „respawn” by być w stanie siedzieć przed kompem. Sprawdzę maile, Facebooka, „prasówkę” i mamy 19:00. A człowiek o 21:00 musi się położyć, inaczej nie da rady się obudzić na poranną zmianę zaczynającą się przed 5:30.
Jeżeli już gram, to na tablecie lub Nintendo 2DS. Bo mogę to robić w łóżku i w chwili gdy dopadnie mnie senność, to mogę iść spać w trymiga.

Zresztą, po ostatnich wpisach widać chyba, że bazuje głównie na wspomnieniach z dawnych growych czasów. Prawda?

Będzie jeszcze gorzej.

Nie wspomniałem jednak o najgorszym. Jak wynika z powyższej paplaniny lekko niedomagam finansowo.
A tymczasem, mój laptop, który dzielnie służy mi od ponad 5 lat, zaczyna umierać. Wyłączać się w trakcie oglądania filmów w HD, zacinać się w trakcie grania w Quake’a 3 Arenę, czy też zwyczajnie wywalać bluescreena w trakcie instalacji Pillars of Eternity. Ale to nie jest AŻ taki wielki problem – moja dziewczyna posiada całkiem mocnego laptopa, na którym rzadko kiedy gra. Czasem pozwala mi na nim pograć z kilka godzin. A ja w międzyczasie ciułam klepaki na porządny sprzęt, który pozwoli mi włączać bardziej nowożytne tytuły.

Ale to nie koniec problemów! Zbliża się czas opłacenia hostingu w Zenbox (ale to dopiero jakoś w sierpniu), oraz domeny. Łącznie wyniesie mnie to 209,99 złotych. Mała pierdoła w skali roku, ale jednak. Na pewno pomoże w zbieraniu pieniążków na nowy, niezwykle użyteczny dla mnie sprzęt.

I w tym momencie, na szarym końcu pozwolę sobie na nieśmiałą prośbę – jeżeli z jakiegokolwiek powodu doceniacie to co tutaj robię, to kopsnijcie pieniążki na kawę. Bez niej w robocie przeżyć nie mogę, a jest dla mnie tak samo płatna jak dla każdego innego klienta :/ Także tego… ładnie proszę?

Thank you from the mountain i miłego dnia życzę. I do następnego wpisu!









14 odpowiedzi na “2 lata za mną, 12 godzin przede mną”

ciekawy wpis. trzeba także umieć po narzekać. a jak ty to robisz to ciekawie się nawet tego czyta. z innej beczki podobno w naszym kraju jest duży wzrost gospodarczy i jesteśmy zieloną wyspą. jakoś po twoim wpisie tego nie widać i za bardzo nie wiem czemu. przecież średnia krajowa wynosi około 4000 tysięcy polskich złotych. lepeij tego nie komentować.

Opcja darowizn obecnie niezbyt się sprawdza w PL. W ogóle to jak ty się z tego rozliczasz z US? Co do kosztów utrzymania domeny i serwera to możesz je zredukować o połowę, robiąc transfer domeny do innego rejestratora i zmieniając serwer zwłaszcza, że masz niewielkiego bloga i myślę że nie potrzeba ci jakiś kosmicznych parametrów typu 100GB .na pliki, nielimitowany transfer itd. Bo na pewno tego nie wykorzystujesz.

Żebym ja jeszcze miał z czego się rozliczać 😀

Biegałem już po dostawcach internetu, lubię się z swoim. No i może 100GB na pliki nie potrzebuje. Ale blogełek już swoje 2GB ma. I miesięcznie jest ściągany jakoś z dwa razy. Więc, jakby to powiedzieć… Nope, cięcie kosztów byłoby problematyczne 😀

Cięcie kosztów jest problematyczne bo lubisz Zenbox i wolisz płacić 150zł za serwer niż wybrać alternatywny hosting za 50zł? No jak wolisz… Masz 2gb zdjęć na blogu? Jeśl itak, to musiałbyś codziennie wrzucać po 3mb zdjęć na stronę Ja myślałem, że ty to trzymasz na jakiś zewnętrznych serwerach. Wiesz imgur.com itd.

Ps.
Znów widzę że napisałeś dziwnie brzmiące zdanie ” lubię się z swoim.” nie powinno być czasem ” lubię się ze swoim.” ? Bo to brzmi tak jakby napisał „byłem wy domu w wtorek i siedzeniem wy pokoju” 🙂 Może nie mam racji ale dla mnei to brzmi dziwnie.

Okej, złe określenie – problemogenne. Wielką zaletą ZenPudła jest jego brak problemów. W innych hostingach, gdzie potrafiłem zostawiać (w teorii) nawet większą kasę coś potrafiło się sypnąć. Dlatego Zenbox.
Jakbym chciał przygody, to bym już w ogóle pojechał po bandzie i własny serwer ustawił. W zimę miałbym na czym grillować 🙂
Cały blog to niecałe 2gb. A zdjęcia i inne bzdury trzymam u siebie, bo nie mógłbym spać spokojnie z świadomością, że materiały do wpisów są kompletnie poza moją kontrolą. :/
A to zdanie, które wychwyciłeś? Koronny dowód na to, że nie przesadzam z wpływem mojej pracy na moje procesy myślowe.

Mówisz, masz. Ogarnij sobie Meal Deal: za 6 zika możesz dostać ciepłą tortillę, pół litra Ice Tea i, przykładowo, ryż na mleku Mullera. Od dzisiaj w Żabkach i Freszach 😛
Jednocześnie korzystanie z tego to najlepszy sposób na uzyskanie pogardy obsługi 😀

Zawitałam całkiem przypadkiem i coś mi się wydaje, że zostanę na dłużej. Chyba pierwszy raz tak przyjemnie czytało mi się czyjeś narzekania. Chętnie wrzuciłabym piątaka na kawkę, ale sama siedzę z garnuszkiem i prośbą namalowaną na facjacie. Zbieram na pierwsze dwa koła, a więc trochę do uciułania jest.
Mam nadzieję, że mimo braku czasu wpisy będą się pojawiały. 🙂
Szybkiej zmiany pracy życzę!

To cieszy mnie ten przypadek niesłychanie 🙂 Bardzo mnie to cieszy, że się Tobie spodobało i zapraszam do lektury dalszych wpisów.

Takie komentarze są miłe straszliwie, więc pytanie: jakiś konkretny temat dać na warsztat?

Gdybyś z taką prędkością i w takiej ilości nie zniechęcał do siebie kolejnych grup ludzi, to pewnie już dawno by ci ktoś pomógł, a i zauważył w tobie potencjał jako świetne uzupełnienie zespołu przy jakimś projekcie. więc i pracę spoko byś dostał. A tak, planuj rozwój kariery zawodowej w kierunku kasjera w tesco. Proponuję taki wizerunek: najmądrzejszy w całym internecie, ekspert od wszystkiego, pouczy każdego, w wolnych chwilach wściekły kasjer ze spożywczaka.

HOHOHO!

Opcje są dwie:
– wyciąganie wniosków na bazie grafomanii blogowej.
– znanie mnie IRL i komentowanie tutaj jako anonim.

W pierwszej sytuacji pragnę poinformować, że pracę zmieniałem w sposób pokojowy i raczej nikogo nie irytowałem (chyba, że swoim sposobem bycia). Także tego… śmiechłem 😀
W drugiej… no cóż – nie umiesz odezwać się pokazując twarz i prawdopodobnie żywisz do mnie urazę. Jeżeli tak to wygląda, to najpewniej nie żałuje braku kontaktu.

Siema Jasiek!
Jak przeczytałem o tych 6zł to mnie az skręciło, nie myślałeś może o pracy w jakimś młynie ala pizza hut, tam przynajmniej płacą z 8-9 a i jak sie ludzie trafia (tolerancja na prostactwo wymagana) to może być znośnie… przynajmniej da sie zaoszczedzic by znaleść coś lepszego 😀
PS. Dawaj na pm(fb) co tam u Ciebie słychać.

Smutna POlska rzeczywistość.Skoro jest tak ciężko to dziwię się że wyrabiasz ze studiami(na zaocznych chyba też trzeba się dość sporo uczyć).Tak czy inaczej,dziękujemy za poświęcanie nielicznych wolnych chwil i naskrobanie czegoś żebyśmy mieli co czytać.Tak z ciekawości,co studiujesz?Przebrniesz jakoś przez pozostały czas nauki i będzie luz z finansami ,czy też nawet mając ten zawód będzie trudno?

Na ten moment nie tyle studia, co zaoczny technik BHP zaczęty po to, by się dokształcać. Do pracy, której już nie mam.

Finansowych luzów nie będzie póki nie znajdę czegoś lepszego. Same minimalne koszty życia (rachunki, zrzuta na żarcie i najem mieszkania) to jakoś 950 zika. Nie liczę tu nawet biletów by dojechać do roboty, ani tego, że czasem w pracy muszę coś nadprogramowego wrzucić na ruszt by się nie przewrócić xD

Także tego… szukam czegoś innego i cisnę dalej. Byle do pierwszego 🙂

A teraz, skoro odpisałem, to wracam do pisania. Bo jest o czym, ale czasu mało :X

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *