Internet kocha wyolbrzymiać. Co chwilę ktoś zostaje zmasakrowany. Albo, trzymając się tematu, ktoś wieszczy jakiejś grze niechybną zgubę z jakiegoś mniej lub bardziej błahego powodu. Niedawno takie złorzeczenia pojawiły się pod adresem Elder Scrolls Online. Stało się to za sprawą dość poważnego błędu w grze oraz reakcji wydawcy na bugi w produkcji. Ile jest sensu w tym „życzeniu śmierci”? I czy Zenimax naprawdę zasługuje na takie ostre potraktowanie?
Logo Elder Scrolls Online – skazywanego na śmierć albo model F2P
Grając niedawno ponownie (chyba po raz piąty?) w Planescape: Torment nagle dopadło mnie uczucie niedosytu. Nie chodziło jednak o jakąś długo ukrytą wadę gry. Nie znalazłem też żadnej bolesnej dziury w opowiedzianej przez tę grę historii. Poczułem niedobór Sigil. Wiedziałem, że będzie mi brakować tego miasta. I jednocześnie zacząłem się zastanawiać nad tym jak można by to brudne, „magiczne” miejsce wykorzystać.
Nie wiem jak to zbudowali, ale skoro trzyma się w całości, to nie będę narzekał.
HELL YEAH! Nadszedł koniec NDA dla Elder Scrolls Online. Dlatego też postanowiłem ogarnąć swoje notatki i napisać wam jakie wrażenie przyniósł mi weekend sprzedzony (po części) nad tym wielkim MMO. I to sprawiło, że na dłuższą metę nie wiem co o tej grze myśleć.
[blockquote]Tysiąckrotne podziękowania dla Imendila, Kei i Grześka, bez których ten post by pewnie nie zaistniał. Zwłaszcza dla tego pierwszego, który poratował mnie zrzutami ekranu w chwili, gdy mój komputer powiedział „hahahahahahahaha, rozwalimy twoje screeny!”. Dzięki wam, po tysiąckroć! [/blockquote]
Dawno, dawno temu, w nieodległym (bo znajdującej się na tej samej planecie) domu, próbowałem podejść do Star Wars: The Old Republic. Ta gra jednakże odstraszyła mnie z przerażającą skutecznością. Zbliżająca się jednak wielkim krokami nowa gra MMO w systemie P2P sprawiła, że dałem tej grze drugą szansę. Dlaczego akurat tej?
Kolejny dzień przyniósł ze sobą silną kontynuację fazy na MMORPG o zacnej nazwie Neverwinter. Dopchałem się do artefektu, próbowałem zarąbać smoka i cieszyłem się z tego, że używanie run i uroków ma w końcu jakiś sens. A to wszystko za sprawą Shadowmantle.
Neverwinter: Shadowmantle wywróciło kilka aspektów gry do góry nogami.
Wcześniej było ostrzeżenie o tandetnych screenach, teraz jest ostrzeżenie o POLSKOJĘZYCZNYCH (błe) zrzutach ekranu. Niektóre tłumaczenia zabolą wasze oczy, przepraszam za to. Ale czego się nie robi dla kilku dodatkowych przedmiotów.
Wczoraj wyszedł nowy, drugi już dodatek do Neverwinter, zatytułowany Shadowmantle. Wiadome jest to, że czekałem na niego od BARDZO dawna. Doczekałem się, dopadłem w swoje łapy i teraz mogę na szybko podzielić się wrażeniami. Ale to tak mega szybko, bo poziomy same się nie wbiją.
Logo jest, dodatek jest, wrażenia poniżej
I uprzedzam: screeny są do kitu. Ale są!
Hunter Ranger w praktyce
Shotgun snajperski w trakcie przygotowania od wystrzału
Pierwsza rzecz po zalogowaniu? Tworzę przedstawiciela nowej klasy Hunter Ranger. Obowiązkowo jest to mroczny elf z długimi białymi włosami („cześć Drizzt!”)Po rozpoczęciu gry (jpdl, ile razy ja tę planszę widziałem, to ja nie wiem :X) pozbierałem swoje klamoty, odbębniłem „na automacie” tutorial i zająłem się właściwą grą. Wiecie, wykonywanie questów, bieganie po mieście, przeglądanie dostępnych umiejętności. Tego typu pierdoły. Łącznie dałem radę pograć klasą Hunter Ranger około 1,5 godziny. Kilka pierwszych wniosków z grania w Neverwinter tą klasą postaci:
przez pierwsze 10 poziomów Hunter Ranger jest PRZEPAKOWANY. Jest antytezą słowa „zbalansowanie”. Potem zaczynają się pojawiać schody, głównie za sprawą podskoczenia punktów życia przeciwników
walka wręcz jest i długo pozostanie jedynie miłym dodatkiem do odstrzelania przeciwników za pomocą łuku. Jest niezwykle efekciarska, ale jest znacząco mniej efektywna od ostrzału maszynowego z łuku.
do zapamiętania: umiejętność Split Shot działa jak shotgun. Im bliżej przeciwnik jest i im mniejszy obszar ostrzeliwujemy.
zaliczyłem niezłe zdziwienie na widok, że Hunter Ranger walczy parą broni, które nie są koniecznie mieczykami. Jak dotąd miałem w swoich rękach dwa sztylety i parę toporków. Te ostatnie wyglądają świetnie (a będą dwa długie miecze? 😉 )
W dużym skrócie: wszystko ładnie, pięknie, przywalić się mogę w tym przypadku tylko do dwóch rzeczy: mogli popracować nad tym nieszczęsnym balansem postaci i TA KLASA POWINNA BYĆ OD POCZĄTKU W GRZE. No, tyle o łowcy
OGIEŃ!!! – czyli Master of Flame w Neverwinter.
Zaraz komuś słońce spadnie na głowę?
Jako maniak wszystkiego co płonie nie mogłem przeboleć tego, że mag (Control Wizard) w Neverwinter nie posiadał dostępu do zaklęć ognia w dowolnej postaci. Nic tylko mróz, błyskawice i magiczne pociski. NUDA. Ja chcę z przeciwników robić ognisko. A teraz nie tyle chcę, co wręcz MOGĘ robić z nich ognisko. A to wszystko dzięki podklasie Master of Flame. Zresetowałem mojego maga na 45 poziomie, rozłożyłem umiejętności od nowa (20 minut roboty, WAAAAGH) po czym poszedłem palić i mordować przeciwników. Aktualnie są to wilkołaki, więc było co podpalać. I jak efekty zabawy?
W przypadku Master of The Flame rzucanie zaklęć musi być przemyślane. Przy poprzedniej podklasie można było zaklęciami dość bezmyślnie spamować, a przeciwnik padał. Tutaj też tak można, ale jak rzucimy dobre kombo, to przeciwnik padnie trzy razy szybciej
Porada dla już grających, czyli dobra kombinacja dla Master of The Flame: Scorching Burst, Fanning The Flame i na koniec spamujemy Chilling Cloud, by cel naszego ataku ciągle płonął. NA NIEBIESKO! 🙂
Granie Mistrzem Ognia ma sens tylko wtedy, jak ktoś sobie na sobie uwagę potworków. BARDZO mile widziany jest towarzysz w postaci Guardian Fightera, albo chociaż jakiś NPC z umiejętnością skupiania na sobie uwagi wroga. Inaczej nie będziemy mieli łatwo z szerzeniem masowej destrukcji
I jedna smutna uwaga na koniec: animacje ataków są przydługie. Ale w przypadku maga to chyba nie problem, w końcu on rzuca zaklęcia. Machanie mieczem może być szybkie, ale zaklęcia? To zupełnie inna para butów.
Artefakty, towarzysze i inne bzdety.
Oprócz tego w oczy rzuciło mi się kilka nowych rzeczy.
Najbardziej widocznym motywem jest wzrost wagi kompanów w wersji NPC: oprócz pomagania nam, gdy są przywołani, to za sam fakt posiadania „gotowego do wezwania” towarzysza otrzymujemy bonusy. Jeszcze jeden powód by zbierać i kupować towarzyszy.
Oprócz tego szykuje się też przaśna minigierka, w której będziemy nabijać doświadczenie, kasę i runki swoim kompanami. Taka gra paragrafowa, jeżeli ktoś jeszcze pamięta co to jest. A jak nie pamięta, to ciocia Wikipedia chętnie pomoże.
Oprócz tego są artefakty, które nosimy ze sobą i rozwijamy karmiące je runami (których zazwyczaj więcej wypada, niż się używa). Dzięki takiej diecie dają one coraz większe bonusy i pozwalają na używanie zdolności aktywnych. Jak mi jakiś wpadnie w ręce, to będzie bardziej wylewny w tym temacie.
A, i najważniejsze: każde konto, które istniało przed wydaniem dodatku otrzymało jeden darmowy reset postaci. Przydatna rzecz, biorąc pod uwagę, że wszystkie klasy postaci w Neverwinter dorobiły się dodatkowej podklasy. Ja swój reset wykorzystałem do ogarnięcia maga 🙂
Dobra, idę AFK nim wpadnę w szał growy. Jakby ktoś chciał zagrać, to zapraszam po 18:00. Polujcie na Elkantar [email protected] Ewentualnie wypatrujcie ześwirowanego mrocznego elfa podpalającego wszystko na niebiesko, na jedno wyjdzie 🙂
Świętujemy! Mamy oficjalne informacje: kolejny duży dodatek do Neverwinter, zatytułowany Shadowmantle wystartuje 5 grudnia! Wszyscy, którzy już wymaksowali swoje postacie w grze i zaczęli być znużeni grą mogą szykować się do powrotu do gry!
W końcu dopadłem logo Neverwinter: Shadowmantle!
Proponuje w ramach przygotowania rzucić szybko okiem na moje wcześniejsze wypociny o tym dodatku. Naskrobałem o tym aż trzy wpisy:
Jakby co zapraszam do zadawania dodatkowych pytań, chętnie odkopię więcej informacji o Neverwinter: Shadowmantle, jeżeli ktoś będzie ich potrzebował/chciał!
Jedną z największych atrakcji nadchodzącego wielkimi krokami dodatku do Neverwinter jest długo oczekiwana nowa klasa postaci. Hunter Ranger o którym mowa będzie wielką atrakcją dla wielu graczy i wielbicieli świata Dungeons And Dragons. Poniżej zobaczycie wszystkie informacje o tej postaci, jakie udało mi się wygrzebać z odmętów internetu.
Podoba mi się to logo, ciekawe jak będzie z dodatkiem 🙂
Rzeczą, na którą najbardziej czekam, jeżeli chodzi o nowy dodatek do MMO Neverwinter, są nowe archetypy postaci. Pal licho nowe przygody (chociaż nie będę krył: czekam na możliwość zmasakrowania czerwonego smoka), artefakty (chociaż perspektywa posiadania przedmiotu, który rozwija się wraz z postacią do mnie przemawia). No i nie będę krył, że czekam na klasę łowcy (już nawet wykupiłem dodatkowe sloty na postacie). Ale teraz skupię się na nowych „podklasach” (po angielsku „paragon paths”), które się pojawią wraz z Neverwinter: Shadowmantle.
Czołem czytelnicy! Wiem o tym, że ostatnio mało piszę, ale obiecuje, że wkrótce ruszę z kopyta. Poniżej, jakby był ktoś zainteresowany, to może zobaczyć trochę wyjaśnień, trochę planów i trochę… wszystkiego?
No to teraz po kolei zajmiemy się tym co wymieniłem. Nie piszę bo:
nie chce mi się, nie mam weny
czuje się jak ludzka pomyja. Odkryłem, że wystarczy tydzień bez możliwości zagrzania sobie większej ilości ciepłej wody i człowiek od razu traci chęci do życia. Nawet nie mogę sobie miski ciepłej wody zagrzać do kąpieli, bo zdąży ostygnąć. Uwierzcie mi: kiedy nie można się nawet porządnie umyć, to ledwo chce się żyć :/
tak samo z żarciem. Jeżeli jutro nie będę mógł na legalu, w domu zrobić „najprostszego spaghetti na świecie”, to zamówię półmetrową pizzę i zjem zaraz po tym jak wyjmą ją z piekarnika. Ot tak, by zjeść coś ciepłego
Diablo 3 mnie wessało (tak jak zapowiadałem). W ciągu ostatniego tygodnia ugrałem w nie nędzne 15 godzin. Nie będę się oszukiwał: zakup już wkrótce. Na pewno przed premierą Diablo 3: Reaper of Souls.
Wspominałem, że mi się nie chce?
Ale dobra, to tak: jutro moje życie (dostawy gazu) powinno wrócić do normy. Wtedy też wrócę do pisania jakiś bardziej konkretnych tekstów. I w ramach rekompensaty macie wyciąg z mojej listy tychże. Serio, zacząłem zapisywać tematy na wpisy. Kupiłem sobie na studia ładny zeszyt z napisem „Keep Calm And Love The Internet”, a potem się okazało, że jest JEDEN przedmiot na którym muszę COŚ pisać. I tyle, nic poza tym. Więc zeszyt zmienił zastosowanie na moje blogowe pierdoły, takie jak spontaniczne zapiski na potrzeby wpisów. Soon (w znaczeniu Blizzardowskim) będę pisał o:m
Defender’s Quest 2
QbQbQb
Reaper
Cat Cafe
Lubię Być Fantastą
Ugabuga, tego wam nie powiem
Diablo PL
Everquest Next
Pewnie jeszcze coś o Deathfire się dowiem
O pewnej imprezie growej
I pamiętacie o tym, że zawsze jestem otwarty na propozycje? 🙂 Jak mnie dopaść wiecie, a jak nie wiecie, to tu się dowiecie!
Jak wam się podoba znaczek FB z boku? Ogólnie, przyjmuje uwagi dotyczące konstrukcji bloga. Z doświadczenia wiem, że po tym jak się rozpiszę, to będę miał ochotę na przerwę. Znając mnie, to w trakcie jej trwania będę grzebał sobie w blogu. Jeżeli macie pomysł na coś co może „technicznie” mu pomóc, to jestem otwarty na propozycje.
No i dobra, w sumie tyle na dziś. Życzę wam miłych ostatnich godzin weekendu i powiem jedno: do przeczytania wkrótce!