Pomijając urodziny jednego młodzika, krótką eskapadę po sklepach i bycie świadkiem (i po części uczestnikiem) pełnoprawnej dramy, to moja przerwa od wioski z tramwajami (Szczecin) w wiosce bez tychże (Chojnice) minęły strasznie nerdowato i Blizzardowo.
Taki urok małych miejscowości: nie ma co robić (zwłaszcza w przeddzień Święta Niepodległości) w samym mieście, podczas gdy na korzystanie z uroków przyrody jest już zbyt zimno. W ostatecznym rozrachunku cała zabawa skończyła się tak, że od groma czasu spędziłem przy komputerze. Widać to zresztą po ilości postów jakimi was zasypałem. Oprócz uprawiania grafomanii oraz Śledzenia informacji na temat rozpierdzielu „pseudopatriotycznego” (patologia znów podpala wszystko co im się nie podoba. W tym roku drzewa im podpadły) z okazji Święta Niepodległości, to samemu szerzyłem śmierć i/lub zniszczenie.
Oczywiście to wszystko odbyło się w świecie wirtualnym. A w związku z tym, że gdzieś tam za wielką wodą, to postanowiłem, że większość mojej uwagi skupię na grach Blizzarda. Zwłaszcza, że jak się okazało, mimo tego, że zazwyczaj NIE spełniam wymogów ich nowszych tytułów, to mogę w nie grać bez większych problemów ani ryzyka nagłego i spontanicznego zwęglenia sprzętu xD Lubię to, że Blizzard nie wypuszcza niedoróbek technicznych. Ani nie ściga się z innymi tytułami o pierwszeństwo premiery.
Najwięcej czasu poświęciłem Hearthstone. Gra się lekko, łatwo, przyjemnie, a przede wszystkim jak? SZYBKO! Nie będę nawet próbował zliczyć ile partii rozegrałem w trakcie tego wyjazdu. Do tego odkryłem wielką zaletę codziennych zadań w tej grze: gdyby nie ta łapówka w postaci 40 sztuk złota, to nigdy bym nie dowiedział się, że granie paladynem sprawia tak wielką frajdę 😀 Oprócz tego postanowiłem się pochwalić: grając i wykonując zadania udało mi się kupić 5 pakietów kart. Łącznie miałem osiem paczek kart, więc nakręciłem sobie taki mały wirtualny „unboxing”. Jak potem okazało się mój komentarz audio się nie nagrał, ale i tak go wrzuciłem na internety. Co mi tam? I właśnie zrozumiałem jedną rzecz: muszę zacząć grać częściej. Dobrze by było jakbym mógł się przygotować do otwartej bety Hearthstone, nieprawdaż? 😀
Największym zdziwieniem był dla mnie Starcraft 2. Okazało się, że gra została ogarnięta na tyle dobrze, że nawet na moim po mału dogorywającym laptopie będzie ona śmigać. Nawet ostatnie misje kampanii Zergów z Starcraft 2: Heart of The Swarm nie zmuliły mi gry. Do teraz się zastanawiam: jakim cudem? 200 zerglingów + reszta armii kontra hordy Terran i nic? Uśmiechałem się i zacząłem grać. Efekt końcowy? Przeszedłem niemal całą kampanię z Heart of The Swarm. Zostawiłem sobie ostatnią misję jako „nagrodę” za przeżycie tygodnia na uczelni. Potem spróbuje przejść kampanię na poziomie trudności bardziej godnym starego wyjadacza. Bo co jak co, ale fakt grania na „normalnym” poziomie trudności mi najzwyczajniej na świecie uwłacza.
Diablo 3… Boże, jak ja jestem cięty na ten tytuł, to jest po prostu niepojęte. Dalej mam mu za złe efektowny brak wyboru przy rozwoju postaci. JEZU CHRYSTE, JA PIERDACZĘ, NAWET PUNKTÓW DO STATYSTYK NIE MOŻNA PRZYDZIELAĆ. No ale dobra, naoglądałem się i naczytałem się informacji o dodatku z ociekającą mrokiem nazwie Reaper of Souls, więc postanowiłem założyć dla Diablo czystą kartotekę. Ot, zapomniałem jak się grało w Diablo 2 i miało dziką radochę z tworzenia swojej postaci w wybrany całkowicie przez Siebie sposób. To był jedyny sposób bym wytrzymał więcej niż 15 minut gry. Cztery godziny później przeszedłem demo (maksymalny poziom 13 na 60 dostępnych i koniec gry po walce z Królem Szkieletów: pierwszym pełnoprawnym bossie) mnichem oraz barbarzyńcą. I doszedłem do prostego wniosku: jeżeli nie będę miał dość tej gry po ubiciu tego przerośniętego wieszaka pozostałymi trzema postaciami, to rzucę kasą w stronę Blizzarda i wzbogacę się o kolejną grę ich autorstwa.
Ot, taki długi weekend z życia gracza, który stara się nie przejmować patologicznym zachowaniem swoich rodaków w jedno z niewielu świąt państwowych, w których świętujemy sukcesy zamiast klęsk. No cóż, ale lepiej olać świętowanie i przejść do palenia tęcz i wyrywania drzewek.
Dobra, przestaję politykować i zamiast tego zapytam: w co wy graliście w ten lekko wydłużony weekend?