Dawno nie bawiłem się w rozkładanie na części pierwsze jakiegoś trailera (i czytanie innych analiz). W przypadku nowych Pokemonów na Switcha było to o tyle kuszące, że to pierwsza „prawdziwa” część serii na konsolę (niby)stacjonarną. I jednocześnie pierwszą po Pokemon Let’s Go, co sprawiało, że zakup nie był taki pewny jak jeszcze rok temu. I wiecie co?

Dane z trailera ni cholery mi nie pomogły.
Dobre
Nim będę kopał po nerkach, to pogadajmy o czymś, co jest genialne – regionie, w którym będzie dziać się gra.
Istotna sprawa: wszystko poniżej to domysły nie potwierdzone w żaden sposób przez Nintendo, ale tak bardzo pasujące do siebie, że nie ma szans by okazały się nieprawdziwe.
Otóż, wszystko wskazuje na to, że nowy region, o nazwie Galar jest inspirowany Anglią oraz Szkocją.

Mamy góry. Mamy na środku mapy zegar, który PRZYPADKIEM wygląda jak Big Ben. Na podobnej zasadzie mamy gigantyczną postać wyrytą na trawniku, która przypomina Giganta z Cerne Abbas (link jest NSFW).

Fakt, że niektóre lokacje wyglądają jak przemysłowa część Manchesteru też nie pomaga w obaleniu tej teorii:
Widoczki, które kojarzą się wielu osobom z sielską angielską wsią bądź przedmieściami (dwie różne rzeczy, ale oba skojarzenia się pojawią równie często) też budują wrażenie, że brakuje jedynie potwierdzenia przez Nintendo tej inspiracji.

Do powyższej teorii pasują też startery z ósmej generacji:
- szybki królik nazwany Scor(e)bunny, który wyraźnie odwołuje się manii piłkarskiej Brytyjczyków
- Sobble, który swoją skrytością spokojnie może być pokemonowym odpowiednikiem Potwora z Loch Ness
- Groo(ve)(mon)key, który prawdopodobnie będzie ucieleśnieniem wszystkich żartów o perkusistach. Swoją drogą szacunek dla ziomeczka z Reddita, który to wychwycił. Jakby ktoś nie wiedział czemu muzyka pasuje do Brytyjczyków, to polecam poczytać sobie o pierwszej i drugiej „brytyjskiej inwazji” (czytanki niestety po angielsku, bo nikomu nie chciało się pisać po polsku o tym zjawisku)
Ale wiecie co? Mogło być nawet lepiej – gra mogła mieć hardkorowy tryb o nazwie „Brexit” 😀
Złe
Wyjdę, nie pierwszy i nie ostatni raz na poke-heretyka, ale Game Freak trzymając się kurczowo dawnej koncepcji Pokemonów robi sobie i nam krzywdę. Zwłaszcza, po Pokemon Let’s Go, które pod niektórymi względami było rewolucyjne i rewelacyjne jednocześnie.
Umówmy się, że powrót do losowych walk z Pokemonami wyskakującymi z trawy będzie bolesny. Nie z tego powodu, że te walki są nudne i po pierwszych dwóch godzinach gry stają się formalnością. Z tego powodu, że przez tę zmianę świat będzie martwy.
Największym problemem Pokemonów było to, że przez znaczną część czasu na ekranie była kierowana przez nas postać, kilka przeszkód terenowych i 1+ stojących w miejscu trenerów. Dzięki temu, że Pokemony pojawiały się na mapie, to miało się wrażenia istnienia w świecie, który żyje.
W którym coś poza nami istnieje.
W którym rzeczywiście można uwierzyć w to, że gdzieś tam lata 3o Taurosów do złapania.
W przypadku Pokemon Sword/Shield mamy już potwierdzone to, że nie zobaczymy Pokemonów poza walką.
To, że łapanie Pokemonów znów ogranicza się do naciśnięcia przycisku i modłów też trudno jest mi sobie wytłumaczyć.
Ostatecznie jednak nie wiadomo co jest bardziej winne temu kuriozum: strach twórców przed zmianami w ponad dwudziestoletniej serii, czy zwyczajna niemożność wyduszenia większej mocy z Nintendo Switch.
Brzydkie
Wiem, że do premiery Pokemon Sword i Pokemon Shield mamy jeszcze masę czasu, ale na tę chwilę twórcy muszą się bardzo postarać nad poprawieniem grafiki w grze. Tutaj nie ma o co się kłócić, wystarczy trochę bardziej się przyjrzeć rozgrywce z trailera.
Gdy się przyjrzycie zobaczycie kilka rzeczy, które na dłuższą metę będą irytować.
Cienie w grze mają tendencję do spontanicznego migotania, nawet w przypadku nieruchomych obiektów i postaci. Może to być objaw automatycznego skalowania rozdzielczości. Jeżeli to prawda, to trzeba coś z tym zrobić, bo gra zmienia ją z powodu byle bzdury, co jest dość liche.
Tekstury są bardzo różnej jakości – o ile w większości miejsc są w porządku, tak chwilami wyglądają jakby miały połowę rozdzielczości reszty. To też by wymagało wyrównania.
Widać to szczególnie przy drzewach – wyglądają trochę jak drzewa z gier z lat dziewiędziesiątych. Trochę lipa.
Ogólnie to Pokemon Sword/Shield wyraźnie wygląda jak dopakowana gra na 3DS-a. Nie zdziwiłbym się, jakby to był ten sam silnik co w przypadku Pokemon Ultra Sun/Pokemon Ultra Moon z dopisanymi kilkoma zmianami na potrzeby Switcha. Ciekawi mnie tylko, czy twórcy przewidują jakiekolwiek udogodnienia związane z nową platformą, czy po prostu grę pacną na konsolę, bo wiedzą, że ludzie i tak ją kupią.
Anarchy in Galar
Ja ją kupię. Wy jak macie Switcha też ją kupicie. Masa pokemaniaków kupi ją w zestawie z Switchem, bo w końcu będzie mieć powód. Istnieje realne prawdopodobieństwo, że na hasło „Pokemony na telewizorze” masa dorosłych ludzi odchowanych na Pokemonach na Gameboyu kupi tę grę. Chyba, że się już nagrali na tę okoliczność w Pokemon Let’s Go.

Tak czy siak – Pokemon Sword/Shield będzie sukcesem kasowym, tak naprawdę niezależnie od dalszych informacji na temat tych gier.
Pozostaje nam tylko mieć nadzieję, że sobie na to zasłuży ciekawymi rozwiązaniami, dopracowaniem technicznym, a jak nie tym, to chociaż nieodstawieniem fuszerki jaką by było wypuszczenie gubiącej płynność gry wyglądającej jak port z 3DS’a.
No cóż… w najgorszym razie zwiedzimy prawdopodobnie najbardziej swojski region w historii serii, i to już będzie jakiś pozytyw!
3 odpowiedzi na “Co już wiemy o Pokemon Sword/Pokemon Shield?”
Nie jestem pewien co do tej gry, ale wczoraj grałem tutaj jakieś gunwo hazardowe.żal.pl i wygrałem trochę gotówki. Teraz mogę kupić nowe gry. Niceeee
Spłoń
[…] Swoją drogą – skądś znam to podejście do tworzenia gier. […]