Kategorie
Gry Nintendo

ŚWIATŁO! – czyli recenzja Towaga: Among Shadows na Nintendo Switch

Powiem wprost – potocznie nazywam tę grę symulatorem świecenia latarką po twarzach ludzi którymi gardzę. Nie wiem, czy to sprawia, że Towaga: Among Shadows jest grą, którą przyjmuję często niczym promień nadziei po lichym dniu.

Towaga: Among Shadows logo

Ale wiem jedno: nawet bez tego osobistego nacechowania emocjonalnego COŚ (innego niż otrzymanie klucza recenzenckiego) musiało sprawić, że o tej grze pisze. A skoro już zachciało mi się pisać, to wiedz, że coś się dzieje.

Oświadczenie – kod do Towaga: Among Shadows dostarczył wydawca gry – Forever Entertainment. Screeny moje, poza grafiką na początku. Nagrania gameplayu są moje.

Ładny ten spin-off Samuraja Jacka

Zacznę od zachwytów nad grafiką. Bo Towaga: Among Shadows wygląda po prostu świetnie. Niezależnie od tego czy są animowane przerywniki, które czasem pojawiają się w trakcie gry,

Towaga: Among Shadows cinematics

menu główne gry,

Towaga: Among Shadows menu główne

czy też sama rozgrywka.

Towaga: Among Shadows gameplay

Nie jestem w stanie pozbyć się skojarzeń z Samurajem Jackiem i innymi kreskówkami z tego okresu. Jeżeli chodzi o gry, to nie kojarzę takiej z bardzo zbliżonym stylem.

Rzadko kiedy zwracam tyle uwagi na grafikę w grze. Ale jak już to robię, to albo jest wyjątkowo szpetna, albo „kupuje” mnie ona całkowicie. Tutaj mamy do czynienia z tą drugą opcją.

Dodatkową i dość istotną zaletą tego jak ta gra wygląda, jest to, że nie traci absolutnie nic z swojego uroku po uruchomieniu na telewizorze.

Naleciałości mobilne…

Jeżeli chodzi o gameplay, to widać, że Towaga: Among Shadows pierwotna została wydana na smartfony (a konkretnie, to na telefony i tablety z iOS-em).

Całe sterowanie, w zależności od trybu to maksymalnie dwa klawisze i gałka analogowa, bądź dwie gałki analogowe i jeden klawisz. Nie potrzeba jednak więcej – całość rozgrywki polega na tym, że stoimy w miejscu (bądź latamy) i bronimy się przed hordami cieni kierując na nich strumień światła, który je przegania z powrotem w otchłań z której przybyli.

Czyli prawie jak świecenie latarką po oczach pijakom z parku w trakcie powrotu o 23:30 z pracy w Żabce do domu.

Zresztą, poniżej łapcie nagranie 30 sekund rozgrywki. Pochodzi ono jakoś z początku gry:

Pojedyncze partie są bardzo krótkie i to też jest cecha, która jest bezpośrednim efektem racjonalnego projektowania gry na komórki. W końcu nigdy nie wiadomo kiedy trzeba będzie przerwać, a o wiele lepiej pociąć rozgrywkę na małe kawałeczki, które nie zajmują długo niż denerwować gracza każąc mu przerwać w połowie

…. które kompletnie nie szkodzą

Poświęciłem komórkowemu rodowi Towaga: Among Shadows kawałek tekstu powyżej z nadzieją, że osoby, które mają się tegoż wystraszyć od razu uciekną i będzie spokój.

Nie ma co się męczyć – jak lubicie grać długo i bez przerw, to ta gra was odrzuci „planszami” po dwie-trzy minuty.

Ci którzy zostaną zobaczą teoretycznie prostą, ale bardzo dopracowaną rozgrywkę.
Brak złożoności jest jednak złudny – zwiększająca się wraz z postępami w grze różnorodność przeciwników zmusza nas do ciągłego reagowania i nadawania priorytetu celom. No i ogólnie gra dość szybko przestaje być spokojna, jak na filmiku wyżej. Poniżej serwuję drugą skrajność – tryb survivalu po ukończeniu jakoś 3/4 gry.

Skoro już jesteśmy przy przechodzeniu gry – w grze mamy do dyspozycji :

  • tryb fabularny, który jednocześnie robi nam na początku za tutorial i pozwala odblokować zdolności głównego bohatera
  • survival, gdzie wiadomo, staramy się przetrwać jak najdłużej
  • tryb latającego survivalu, gdzie nie tylko stoimy, ale też latamy i staramy się przetrwać jak najdłużej
  • Otchłań, czyli skrzyżowanie epilogu do historii i wyższego poziomu trudności (uzasadnionego fabularnie).

Ogólnie, to jest co wybierać, ale poszczególne opcje zmieniają zbyt wiele w rozgrywce – Towaga: Among Shadows szybko odkrywa wszystkie karty. Jeżeli to co wtedy się ukaże się spodobało i wciąga, to jest świetnie. Jeżeli nie, to niestety gra potem nie chwyci. To jest chyba jej największy problem – małe zróżnicowanie. Jest to dość podobna sytuacja do tej z Kingdoms of Amalur: Reckoning – tylko tutaj bardziej widoczna. Jakby nie patrzeć, to nie jest gra RPG, a dość prosta gra zręcznościowa.

Na całe szczęście to jedyny (choć dość istotny) problem gry. Towaga: Among Shadows jest dopracowana techncznie. Niezależnie od tego, czy patrzymy na to z perspektywy gier ogólnie, indyków, produkcji na Switcha czy na inne sprzęty mobilne. W trakcie grania nie zauważyłem istotnych spadków płynności, bardziej poważnych usterek również.

Przyczajony tygrys, ukryty świat

Rzecz, która bardzo mi się spodobała w tej produkcji, to sposób w którym został przedstawiony świat.

Jeżeli ktoś chce po prostu grać, to nie dowie się zbyt wiele.

Jak poświęci dostatecznie dużo czasu na przeczytanie dziennika, którego fragmenty otrzymujemy wraz z przechodzeniem trybu fabularnego, to otrzymamy pewien obraz tego jak doszło do sytuacji którą naprawiamy w grze.

Towaga: Among Shadows Lore Diary
Przykładowa strona

Jeżeli oprócz tego poświęcimy czas na odblokowanie pozostałych przedmiotów z „lore” poznamy większą część historii społeczności, wokół której dzieje się akcja gry i dostaniemy jakiś obraz świata. Osoby zainteresowane mają co odblokowywać:

Jak widać, ja dopiero zaczynam. Ale specjalnie na potrzeby tego wpisu podejrzałem jakie informacje są pod tymi kłódkami. Można z tego stworzyć jakiś obraz tego co się dzieje w świecie z Towaga: Among Shadows. Poza egzorcyzmowaniem ciemności oczywiście.

Jeżeli skusi nas epilog, to będziemy prawdopodobnie wiedzieć więcej, niż byśmy chcieli.

Straszliwie mi się podoba to, że mimo komórkowego rodowodu (czyli kierowania gry do ludzi, którzy domyślnie mają wylane na fabułę, tylko chcą sobie klikać na rzeczy) twórcy pokwapili się o stworzenie jakiegoś tła fabularnego. Mało tego – wymyślili przyzwoity sposób przekazania go bez narzucania się tym, którzy mają go kompletnie w nosie.

Dokąd zmierzamy?

Do zagłady ludzkości podsumowania.

Towaga: Among Shadows jest naprawdę dopracowaną i przyjemną grą. Świetnie się nadaje na przerwę między jedną a drugą partią w coś „poważniejszego”. Ja notorycznie wciskam sobie jedną partyjkę między sesje grania w Assassin’s Creed; Black Flag a Darksiders Genesis.

Ot, po prostu polecam uwadze, jeżeli macie u siebie wolny etat na grę będącą „zapchajdziurą”. Zresztą, w innej sytuacji również, o ile wiecie w co się „pakujecie”.

Nie ukrywam jednak, że mam nadzieję, że dożyje rozwoju studia i stworzenia przez nich bardziej rozbudowanej gry. Jeżeli nie utraci ona przy tym na jakości, to będę mógł ją polecić bezwarunkowo.

Gra jest dostępna na smartfony i tablety od Apple, Nintendo Switch (tę wersję właśnie testowałem) i, już niedługo, na PC. Z czystym sumieniem polecę tylko wersję na Pstryka.
Przy pozostałych moja dusza byłaby skalana od rzucania słów bez poparcia w faktach i własnych doświadczeniach.

2 odpowiedzi na “ŚWIATŁO! – czyli recenzja Towaga: Among Shadows na Nintendo Switch”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *