Za dzieciaka uwielbiałem grać w Tekkena. Podejrzewam, że to, w połączeniu z faktem, że w tej grze występują Pokemony sprawiły, że na Pokken Tournament DX czekałem z niecierpliwością.
No i było warto. Nie spodziewałem się, że znów jakaś bijatyka mnie wciągnie na dłużej niż cztery partie przy piwie z znajomymi. A jednak się udało.
OŚWIADCZENIE 1. – w wersję na WiiU tej gry grałem dokładnie 18 minut, więc jestem względnie na świeżo z tematem.
OŚWIADCZENIE 2. – wszystkie zrzuty ekranu zostały wykonane wbudowaną funkcją Switcha, która gwałci jakość. Traktować screeny z przymrużeniem oka, Pokken Tournament na Switcha żywo wygląda lepiej.
O co chodzi w Pokken Tournament DX?
Dla tych kompletnie nie w temacie: jest to bijatyka tworzona przez twórców Tekkena, gdzie Pokemony przestają grzecznie stać w miejscu i raz na turę strzelać w siebie jakimś atakiem. Zamiast tego biegają, skaczą, biją się pazurami w twarz. Albo prościej – walczą na poważnie.
Pokken Tournament DX nie jest typową bijatyką.
Chociażby ze względu na to, że sama walka podzielona jest na dwie, zmieniające się ciągle fazy. W trakcie pierwszej zawodnicy, czyli dwoje z dwudziestu jeden pokemonów poruszają się swobodnie po planszy i obrzucają atakami dystansowymi i okazjonalnym ciosem z pięści. Po użyciu odpowiedniego ataku, lub otrzymaniu dostatecznej ilości obrażeń, walka przechodzi do bardziej bezpośredniego trybu, który bardziej przypomina typową bijatykę pokroju Street Fightera, czy wspomnianego Tekkena.
Jeżeli chodzi o poziom skomplikowania gry, to muszę rzucić nudnym frazesem – Pokken Tournament DX jest prosty do ogarnięcia, ale trudno osiągnąć w tej grze mistrzostwo. Jest to o tyle fajne, że, powiedzmy sobie szczerze – widząc Pokemony niewiele osób spodziewało się prawdziwej bijatyki, która wymagałaby poświęcenia jakiegoś czasu by zrozumieć ją do końca. Zwłaszcza, jeżeli miało styczność z głównymi grami z serii, o których można powiedzieć wszystko poza tym, że są trudne.
Oznacza to tyle, że radość z gry będą miały zarówno osoby, które grają w bijatyki naparzając w klawisze losowo, jak i takie które lubią grać bardziej taktycznie. Mówię to na bazie swoich własnych doświadczeń – w Pokken Tournament DX na moim Switchu grało już 7 osób, reprezentujących całe spektrum umiejętności gry i wszyscy bawili się dobrze.
Najlepiej chyba bawił się klient, któremu demonstrowałem konsolę i grę, który pierwszą partię graną na spontanie przegrał, ale po wytłumaczeniu klawiszologii dał radę mnie zniszczyć. To, że kilka lat temu brał udział w jakimś ogólnopolskim turnieju Tekkena zdradził mi dopiero po wygranej* :/
Walki z anime przy tym to syf
Nie wiem jaka część z osób, które będą czytać ten wpis miało styczność z anime Pokemon w wydaniu nowszym niż pierwsze odcinki serii emitowane na Polsacie o godzinie 15:00, ale te osoby niech przyjmą do wiadomości – przez Pokken Tournament DX wszystkie walki jakie tam potem zobaczycie będą wyglądać zwyczajnie licho.
Niestety, nie mam jak nagrać jakiejś swojej walki z konsoli, ale musicie mi uwierzyć na słowo (albo obejrzeć gameplay u kogoś) – ta gra w ruchu wygląda tak efektownie, że wszelkiego rodzaju walki w anime pokemonowym przy tym to syf, kiła i mogiła. Pokemony stojące stoicko na przeciw siebie i wymieniające się atakami raz na 10 sekund to już kompletny płacz, ból i zgrzytanie zębami.
Mam nadzieję, że walki w nowej grze z głównej serii Pokemon na Nintendo Switch będą żywsze, inaczej będzie mi bardzo smutno.
Hołd pomysłowości twórców.
Ktokolwiek projektował postacie i jej ataki zasługuje na medal, awans, albo chociaż niewielką podwyżkę.
Twórcy gry umieścili w Pokken Tournament DX łącznie 21 grywalnych postaci, w tym dwie wariacje Pikachu (jednego normalnego, a drugiego z zestawem ataków „zapaśniczych”), biegającą na czterech łapach legendarną bestię i żyrandol.
Wszystkie postacie są grywalne, wszystkie mają dobrze wyglądające i działające ataki i wszystkie z nich są odpowiednikami technik, które te Pokemony używają w „klasycznych” grach z serii.
Żeby coś takiego odwalić, to trzeba być geniuszem i zasługuje się na awans.
Dzięki temu, mimo bycia przedstawicielem zupełnie innego gatunku, Pokken Tournament jest grą pokemonową z krwi i kości.
Podobną pomysłowością wykazali się ludzie, którzy wymyślali areny. Niby nie ma czasu na gapienie się na tło, ale widzisz kątem oka Magikarpie skaczące wokół łodzi rybackiej, albo Miltanki pasące się na łące, to jakoś się fajniej gra. Polecam, 10/10.
Multum użytecznych możliwości.
Ja gram głównie przeciwko sztucznej inteligencji i biorąc pod uwagę moje lamerstwo, to boje się startować do przeciwników ludzkich. Ale nawet i bez tego mam co robić w Pokken Tournament DX.
Po pierwsze: są codzienne wyzwania – wtedy gra narzuca Tobie jakim Pokemonem będziesz walczył przeciwko komu. Zwykle też poziom trudności przeciwnika jest powyżej przeciętnej, więc nie ma za łatwo.
Oprócz tego jest typowy tryb single player, gdzie przebijamy się przez kolejne ligi, tak by zostać mistrzem. Brzmi znajomo? Oprócz tego, by było zabawniej, odkrywamy, że ktoś chce zadziałać na szkodę całego rejonu Ferrum, w którym dzieje się akcja gry. Fabuła w tym trybie nie urywa niczego. Jest raczej typową kalką historii z gier Pokemon głównej serii, ale miło, że coś takiego jest.
Ale i tak pozostaje ona wyłącznie tłem do bicia innych pokemonów po czymkolwiek co mają na wysokości twarzy.
Oprócz tego możemy grać w bardziej „luźnych” trybach przeciwko przeciwnikom komputerowym, jak i żywym graczom. Na szczególną uwagę zasługuje tryb Team Battle, gdzie każdy gracz wybiera trzy Pokemony i wygrywa, jak Pokemony przeciwnika zostaną pokonane.
Wywód skończę na tym, od czego powinienem zacząć, czyli od trybów treningowych. Swoją drogą świetnych – na szczególną uwagę zasługuje Action Dojo, który nauczy was wszystkich ruchów danego Pokemona. Gdyby nie ten tryb, to bym był przegrywem i nie dałbym rady nawet najbardziej kretyńskiemu AI.
Za ugrane w trakcie gry PokeGoldy możemy zmieniać wygląd naszego trenera. Fakt, faktem – pojawia się on tylko na początku walki w formie statycznego obrazka, ale dalej jest to coś o czym warto wspomnieć.
Kilka słów o technikaliach
Pokken Tournament DX działa cudownie na Switchu, niezależnie od tego czy konsola znajduje się doku, czy w ręku. Nie zauważyłem żadnej sytuacji, kiedy gra zaczyna klatkować w odczuwalny sposób, a przez 90% czasu chodzi ona w stabilnych 60 klatkach na sekundę, co w tak przepełnionej akcją grze po prostu się czuje.
Jest lekko gorzej dopiero w sytuacji, gdy gra się w dwie osoby na jednym telewizorze w trybie podzielonego ekranu. Wtedy liczba klatek zaczyna trzymać stabilne 30 FPS i wtedy każdy ma szansę się przekonać jak wiele ta różnica robi dla rozgrywki.
Ogólny werdykt
Jak zauważyliście pewnie, w trakcie pisania tekstu nie wymieniłem żadnych wad tej gry. No i dokładnie tak miało być, bo moje problemy z Pokken Tournament DX trudno potraktować jako wady, bardziej jako narzekania.
Postaci grywalnych jest dwadzieścia. Na początek? Bardzo fajnie. Ale przy bazie ponad ośmiuset stworów do wykorzystania, to chciałoby się ich więcej.
Oprócz tego uważam, że gra zbyt mało dosadnie komunikuje swoją głębię. Przez to tak długo, jak ktoś się nie odbije od przegranych walk w trybie online i nie zainspiruje się do poszukania informacji w internecie, tak długo będzie on myślał, że pod wierzchnią warstwą dostępności nie ma kompletnie nic.
I za właśnie takie bzdury zabrałem pół gwiazdki z oceny. By nie było, że remaster gry na WiiU (czyli najbardziej olaną konsolę w nowożytnej historii) może być okrzyknięty grą genialną. Jest tylko bardzo dobra i polecam ją każdemu, kto nie ma refleksu szachisty.
*ziomek ostatecznie kupił Switcha, ale Pokkena nie – powiedział, że się nim zajmie jak znudzi mu się Tekken 7. Meh, pewnie potrwa to dłuższą chwilę.
W odpowiedzi na “Pokken Tournament DX pokazuje jak powinny wyglądać walki pokemonów”
Prezentuje się to naprawdę ciekawie, nie powiem. Bardzo bym chciał spróbować 🙂