Dobra, dzięki niewielkiej pomocy ze strony Uniwersytetu Szczecińskiego (brak zajęć) mogę zająć się pisaniem relacji z Poznań Game Arena. Na wypadek, jakby ktoś nie wiedział: są to targi growe, które trwały 3 (w przypadku VIP-ów) dni. Teoretycznie w wstępie powinienem zarzucić jakimiś frazesami, czy innymi bajerami, które by was przekonały do przeczytania tego tekstu od deski, do deski.
W praktyce powiem tyle: na PGA dużo się działo. Wiele stamtąd wyniosłem (w przenośni, od dosłownego wynoszenia byli inni) i pragnę się z wami podzielić tym wszystkim. To, czy mi na to pozwolicie, to zupełnie inna historia.
P.S Ten tekst będzie długi
P.S2 Ten tekst będzie się długo ładował (bo nie lubię za bardzo kompresować fotografii, mają one same w sobie kiepską jakość)
P.S3 „Audycja zawiera lokowania produktów”. Czemu? Bo muszę cytować ludzi xD
P.S4 Piszę tylko o tym, co widziałem. Z dwoma wyjątkami, ale je będzie widać jak na dłoni.
P.S5 Miała być relacja, a będzie coś, co trudno zakwalifikować. Ale obiecuje: nudno nie będzie!
Podziękowania
Na początek, chwila dla sponsorów, że tak to nazwę: wielkie podziękowania dla ekipy z stronki Nienagrani.pl. Wyskoczyli z propozycją bym pojechał na PGA, wzięli mnie jako współpracownika i ogólnie sprawili, że mam coś do napisania na temat „Dnia Zero”. Bo wątpię bym był skłonny zapłacić 115zł za bilet VIP (chociaż po imprezie jako całości powiem jedno: nie żałowałbym tej kasy). <szpan>No i mam legitymację prasową</szpan>
Oprócz tego wielkie, WIELKIE dzięki dla mojej znajomej, która znosi studia w tym paskudnym mieście i użyczyła łóżko, patelnię i gniazdko z prądem strudzonemu Jaśkowi szalejącemu po halach Międzynarodowych Targów Poznańskich.
Poznań Game Arena – DayZ(ero)
Po podróży pociągiem zawsze czuje się jak zombie, więc dla mnie piątek był normalnym DayZ (tak samo katastrofalnym jak samodzielna wersja tego dodatku). Gdyby nie tablet zapchany grami, to bym się pochlastał z nudów i tyle by było z PGA.
Ale dobrze, po tym jak się wydostałem z blaszanej puszki i wyszedłem na poznańskim dworcu, to dość szybko zgadałem się z ekipą Nienagranych. Szybki teleport do budynku MTP i mamy nasze akredytacje 😀
Dobra, teraz zaczyna się zabawa: zostawiliśmy bagaże niepodręczne i poszliśmy w teren. Co na startrzuciło w oczy? Naprawdę wielu ludzi kupiło wejściówki VIP. Spodziewałem się widoku z westernów, wiecie, kula kurzu lecąca przez hale, tego typu sprawy. Nic z tych rzeczy, chwilami bywało dość tłoczno.
Na miejscu byłem jakoś od 10:00, to miałem sporo czasu przed oficjalnym otwarciem. Urządziłem sobie szybką rundkę po już rozstawionych pawilonach (część z nich była jeszcze w trakcie ustawiania, więc je się „wytnie”). Na dzień dobry w ruch poszła Gazeta Wyborcza. Ich stoisko pozwoliło mi po raz pierwszy wypróbować Oculus Rift. ZOMFG, TO JEST ŚWIETNE. Znaczy, sama idea, wykonanie i w ogóle wszystko. Bo smutłem na wieść, że do testów służą jakieś techdema zamiast jakiejś pełnoprawnej gry. Nie zmieniło to jednak faktu, że rozumiem już ludzi, którzy twierdzą, że Oculus Rift to przyszłość gier. Imersja („wczucie się”) na poziomie ponad 9000. Jakbym oberwał kulkę w FPS-ie, to ktoś by mnie musiał prawdopodobnie reanimować. ŁAŁ. Przy drugim stole stoiska GW na Poznań Game Arena można było pograć na owocach. Ot, taki bajer: podpinasz kabel do bananów, pomarańczy, czy miseczek z wodą i masz kontroler. Opisywać tego nie będę, bo to trzeba samemu „zmacać”.
Potem nie robiłem nic konkretnego, aż nie wpadłem na stoisko Warface. Gra od Cryteka była jedyną oznaką istnienia wielkich firm growych na Poznań Game Arena. O grze coś tam słyszałem, wiem że jest w zamkniętej becie, tworzą ją ludzie odpowiedzialni za „spalacza kompów” jakim był Crysis, więc pomyślałem sobie „Czemu nie spróbować?”. Odczekałem swoje w kolejce, siadłem do grania i BUM! Pierwszy normalny FPS (nienormalnym był „SUPERHOT„) od DAWNA, w którego przyjemnie mi się grało. Czekam na więcej, gra się ustawia w chwili kiedy ja piszę ten tekst. Pogram po tym jak wy zaczniecie czytać 😀
Potem poleciałem na oficjalny start imprezy. Jakby nie patrzeć, przepustka dziennikarska zobowiązuje do ciekawości. Dość szybko pożałowałem, bo momentami prezentacja była tak mało pouczająca, że zacząłem jeść kanapki z braku chęci do skupienia uwagi na wypowiedziach prelegentów.
Zresztą, na podstawie frekwencji śmiem twierdzić, że nie tylko mnie to wydarzenie „porwało”. Wiceminister gospodarki chwalił to, że robi wszystko co może by twórcy gier mieli łatwiej, szef 11bit Studios pokazał co takiego zrobili i dał kilka mądrych rad wiceministrowi. Oprócz tego ponarzekał na braki ludzi z kompetencjami do pracy w gamedevie. Potem zostałem uśpiony wykładem dziekana wydziału informatyki Polibudy Poznańskiej. Z jego wykładu wyniosłem tylko jedną infomację: uczelnia techniczna z mojego miasta (Zachodniopomorski Uniwersytet Technologiczny) NIE ISTNIEJE pod względem naukowym. Potem jeszcze zobaczyliśmy historię The Farm 51, która zaczęła się od zapowiedzi na rok 2015. Wtedy ponoć ma wyjść „Get Even” – fps z dwoma słowami kluczowymi: mrok i eksploracja. Do tego pod względem technicznym będzie dość mocno: silnik Unreal Engine 4 i inne bajery techniczne, w tym pełne motion-capture twarzy. Pełny lans. Oprócz tego mieliśmy do czynienia z zwykłym wykładem o historii, więc to się wytnie.
Ostatnim elementem otwarcia była debata z udziałem wyżej wymienionej czwórki. Co mi najbardziej zapadło w pamięć? Wiceminister gospodarki i jego wypowiedź, że „stawia na wysoką jakość, więc wybiera Playstation”. Szokłem, śmiechłem i ogólnie umarłem. Nawet polscy dignitarze mają w pogardzie X-Klocka. Tyle w temacie otwarcia, wracamy na stoiska. A tam od groma stoisk dla chętnych do grania. Najbardziej mnie rozczuliły dwa: znajdujące się bardzo blisko siebie stanowiska do gry w League of Legends i Smite’a. Granat rzucony z jednego spokojnie by doleciał do drugiego. Na całe szczęście nikt nie wpadł na taki pomysł 😀
No cóż, Poznań Game Arena to nie tylko wielkie i znane tytuły. Na terenie MTP stawiła się silna reprezentacja polskich twórców niezależnych. Większość z nich w chwili rozpoczęcia dnia VIPowskiego była przygotowana, ale niektórzy mieli przed sobą ostatnie chwile przygotowań, takie jak na przykład… poprawianie gier. Najbardziej w oczu rzucało się stoisko Sosa Sosowskiego (ksywa nic nie mówi? A „McPixel” coś już mówi?). Dużo czarnożółtej taśmy krejącej, kilka komputerów, OUYA i „ACHTUNG ARCADE!” czyli dziwne ustrojstwo zawierające jakoś ponad 500 gier. I tak największym hitem była gra „Bang, Bang Roquelution”. Ot, taki sobie tytuł, w który można było pograć na Poznań Game Arena: uderzasz głową w klawiaturę, raz w lewą i raz w prawą stronę, do rytmu muzyki jaka leci w tle. Klawiatura po pierwszym dniu wyglądała dość tragicznie…
Wpadłem znowu na salę główną, z powodu inwazji na Poznań Game Arena poczynioną przez firmę Imagination.Pro. W sumie, to też przyszli się podzielić informacjami o sukcesach (głównie dotyczących serii Euro Truck Simulator) oraz swoim rozwoju. Oprócz bycia wydawcami, to otworzyli również studio developerskie oraz „agencję rozwoju biznesowego”. O tym ostatnim opowiedział Rafał Affelski, który niedawno do nich dołączył. W dużym skrócie: agencja bierze na siebie część biznesową tworzenia gier. Twórcy natomiast wtedy się skupiają na tworzeniu i nie przejmują się resztą. Dobra, olać to: największym hitem było pokazanie odpalonego na miejscu gameplayu gry „Dreamfall Chapters: The Longest Journey”.
Pokręciłem się trochę po terenie targów, by zakończyć swój dzień zero na Poznań Game Arena obecnością na prezentacji Warface. Stamtąd się dowiedziałem tego, co zdążyłem wam już przekazać. Potem, z obolałą od BBR (musiałem to przetestować) głową dałem się odebrać i zaprowadzić do lokum mojej znajomej i jej współlokatorki. Reszta pozostanie zgonowaniem po podróży.
Poznań Game Arena – free day
Plan na dziś: pojawić się na PGA tak, by trafić na panel „Myślał indyk o niedzieli… Czyli o tym, że jakby nie patrzeć – indie jest martwe”. Odbywał się on w ramach „Zjazdu Twórców Gier”.
Dlatego mniej więcej o 10:00 trafiliśmy całą kompanią (ja, moja znajoma i jej współlokatorka) do wejścia głównego na targi. Przywitały nas istne HORDY oczekujących na wejście. Jakby tego było mało, to kolejki przy kasach się nie ruszały. Chwilę później poznaliśmy przyczynę. Z powodu awarii systemu komputerowego wszystkie oczekujące osoby zostały wpuszczone ZA DARMO na targi. W tym my. Weszliśmy, poszliśmy na panel, ja dostałem ataku zdziwienia, bo zostałem zacytowany. Panel okazał się być przyjemny, pouczający, ale ostateczną odpowiedź na pytanie mieliśmy sami ustalić. Ja osobiście zdania nie zmieniłem.
Krótki spacer po halach targowych okazał się być bardzo pozytywny: wystawcy, którzy wczoraj byli „w proszku” dzisiaj byli już ogarnięci. Stoiska polskich indyków przeżywały prawdziwe oblężenie, z szczególnym uwzględnieniem stoiska Sosa, które nie mogło zaznać spokoju na długo. Oprócz tego znacznie wsparł on producenta budżetowych klawiatur. Wszystko dzięki Bang, Bang Roguelution, które zdemolowało stos sprzętu i stół w ciągu niewiele ponad dnia. Zresztą, jeżeli nie zobaczycie, to pewnie nie uwierzycie. W takim razie spójrzcie w lewo. Dobra, oprócz tego na hali targowej działo się tak wiele, że dam odpocząć klawiaturze, a zamiast tego zarzucę was niewielkim spamem fotograficznym. Ja potrzebuje przerwy od pisania, wy od czytania, wszyscy będą zadowoleni. Na fotkach zobaczycie między innymi garść cosplayerów, ludków reklamujących przyszłoroczny Pyrkon (pochlastam się, a będę na nim) i trochę fajnych (lub nie) technicznych rzeczy pokazanych na Poznań Game Arena.
Oprócz fotek, to muszę wspomnieć naprawdę świetnym panelu poświęconemu muzyce w grach. Poprowadził go Błażej Grygiel, który na co dzień pracuje w Tok.FM (co zresztą było słychać). Nasłuchałem się dobrej i starej muzyki. No i szczęka mi opadła jak zobaczyłem co twórcy pierwszy soundtracków do gier potrafili stworzyć. Po prostu ŁAŁ. Oprócz tego wpadłem też na Piotra Iwanickiego, współwinnego powstania gry SUPERHOT, która wyrwała mi kilka godzin z życia. No i przeprowadziłem z nim wcześniej wywiad, więc fajnie było go zobaczyć potem na żywo. W sumie tyle na sobotę.
Poza faktem, że razem z moim znajomymi poszliśmy po PGA na zakupy do sklepu. Moje znajome DALEJ miały na sobie makijaż zombie, co wywoływało dość ciekawe reakcje na mieście. Ale cii… to mało istotne 🙂 Bardziej istotne było to, że po powrocie do domu przeczytałem, że na Poznań Game Arena niemal się krew nie polała jak CDP.pl zaczęło rozdawać gry. No cóż… się sprawdzi tę informację. Ale to jutro.
Poznań Game Arena – endgame
Na wejściu się zaczęło: gry rozdają, gry! Całe kartony. Przy kupnie biletów, potem od ochrony, a potem od szeroko rozumianej obsługi targów. Myślałem, że 5 pudełek z grami to dużo. Ale spokojnie, człowiek się dość szybko uczy. Wszedłem na chwilę na halę główną PGA, a tam kolejka. Tak długa, że nawet mityczne kolejki „za komuny” wydawały się być ledwo zwykłym czekaniem do kiosku. Zresztą, zrobiłem pożytek z aparatu, spójrzcie poniżej na galerię fotografii poświęconej akcji promocyjnej od CDP.pl. Nie pamiętam ile gier obiecali rozdać, ale powiem jedno: NA PEWNO przywieźli tego więcej niż zapowiedzieli.
Mając ponad 200 gier na Steamie, ileś tam na GOG.com i własną kolekcję pudełek, to pozwoliłem sobie na zignorowanie tej kolejki. Zamiast tego podszedłem do miłego pana z CDP.pl i zapytałem się o wczorajsze zdarzenie, i usłyszałem taką historię: ciężarówka z grami podjechała na teren targów, gracze zauważyli i już podczas rozładunku podeszli i pytali się „A co mają? Co rozdają? Gdzie? Jak to, rozdają?” i inne tego typu. Więc zamiast tego zaczęli dawać prosto z ciężarówki i wtedy cała sytuacja była trochę bardziej chaotyczna niż w sobotę. No cóż, ale nie stwierdzono ofiar, więc wszystko dobrze się skończyło. Ale jaki z tego morał? Telewizja kłamie, a jak nie kłamie, to (tak jak TVN) przesadza :P. Ale dobra, od tego tematu odejdziemy, tylko się pochwalę tym, że u jednej grupki młodzików, która zebrała łącznie, tak na oko… z 200 gier, przehandlowałem dodatki do Króla Artura na edycję kolekcjonerską Age Of Conan (przy OST z tej gry powstał ten tekst, muzyka naprawdę przezacna. Jak na MMO). Tyle w temacie, poszedłem znów do budynku, gdzie odbywał się Zjazd Twórców Gier. Planowałem wziąć udział w kilku panelach. O ile nie uważam tego czasu za zmarnowany, to potem okazało się, że ominęła mnie najlepsza akcja całych targów. Tyle w temacie, obejrzyjcie filmik.
http://www.youtube.com/watch?v=4sTVB2APAco&feature=share
Niezła akcja, prawda? Ciekawe jak para się czuła jak już emocje opadły 🙂 Ale dobra, co do paneli, to było ciekawie. Zwłaszcza dyskusja na temat stanu „finansów” niezależnych twórców, w której brali udział: Jakub Wójcik (szef wszystkich szefów z 1ndieWorld.com, pozdrawiam!), Robert Podgórski (BlackMoonDesign/The Few), Michał Marcinkowski(Transhuman Design, chociaż i tak więcej powie tytuł Soldat) i Kamil Sikora (twórca książeczki „Marketing Gier Wideo”). Wyszedłem sporo mądrzejszy i w końcu usłyszałem jakiegoś twórcę, który powiedział wprost, że wylądowanie na torrentach to świetna reklama 😀 Chwilę czasu spędziło się na pałętaniu po stoiskach, ale nic nowego nie dało się wypatrzeć.
Ostatnią atrakcją imprezy, na którą trafiłem był panel prowadzony przez Sos-a o „Tworzeniu gier w chaosie”. Sama prezentacja była zarówno spontaniczna (rozpisał ją na szybko na papierowej torbie z Starbucksa w trakcie palenia papierosa przed budynkiem) co chaotyczna (została zrobiona na dyskietkach, każdy slajd ładował się równo 27 sekund i był, no cóż… schizowy). Zresztą, nie wiem o czym w założeniu miała być prezentacja, ale dostałem opis ostatniej części życia Sosa połączoną z masą rad dla przyszłych polskich twórców gier niezależnych. Jakbym był „indykiem” i wysłuchał tego wykładu, to nie bałbym się już skarbówki, bugów, padów serwera… w sumie to wszystkiego. No i nie pomijajmy tego, że gość okazał się być totalnie zakręcony, zabawny i, biorąc pod uwagę co on takie wymyśla, genialny. Najlepsze zdanie z całej prezentacji? „Plusem bycia indykiem w Polsce jest to, że dla Amerykanina dziesięć dolarów to dycha, a dla nas to są trzy dychy”. Ogólnie, to lepszego momentu na zakończenie targów znaleźć nie mogłem, po tym panelu zacząłem się oddalać w kierunku stacji Poznań Główny. Miejsce w pociągu samo się nie zajmie, co nie?
„No i jak tam?”
Poznań Game Arena to była świetna impreza. Niby można jęczeć, że nie było wielkich świata growego. Ale okazali się oni być zbędni. Wielkie gratulacje dla CDP.pl i twórców niezależnych za, widoczne na pierwszy rzut oka, rozruszanie tej imprezy. Specjalny i dedykowany szacun dla jegomościa na fotce powyżej: zaraża entuzjazmem w promieniu 100 metrów, uśmiechem nakłania ludzi do rozwalania klawiatur głową i przywiózł ze sobą automat do gier, który zagłuszał stoiska w promieniu… 150-200 metrów? Jakoś tak. Poznań Game Arena była zacną imprezą, pełną osobistości i otwartych na zwiedzających twórców gier. Jeżeli coś może być ciekawsze dla gracza, to nie wiem co takiego mogłoby to być.
No i dobra, przeżyliście cały tekst. Czujecie się fajni? Bo powiem szczerze: nie miałem ochoty nawet go przeczytać w poszukiwaniu błędów. Więc jeżeli to przeczytaliście, to macie mały prezent: kto pierwszy, ten lepszy 😉
Do następnego przeczytania!
W odpowiedzi na “Poznań Game Arena – relacja prawdziwa (bo własna)”
Nie byłem chociaż mogłem, wolałem weekend z dziewczyną. Opinie są podzielone czy dobrze wybrałem 🙂 W każdym razie szkoda, że mało nowości pokazali, ale walenie z bani w klawę mnie rozłożyło na łopatki 😛 Dzięki za cdp.pl ale ostatnio nie maja nic wartego uwagi niestety :<