Poniższy tekst to zabawny przypadek – napisałem go ponad pół roku temu i zapomniałem o nim. Miłej lektury.
Przemyślałem sobie kilka spraw i chyba się nawróciłem na granie na konsoli. Przynajmniej tak wynika z moich rozmyślań i tego, że potrafiłem wymienić pięć powodów by grać na nich, a nie na PC.
Postanowiłem się nimi z wami podzielić. Może też zobaczycie w tym sens i zmienicie wasze życie.
1. Wkładasz i grasz
Dawno, dawno temu, w czasach PS 1 i Star Wars: The Phantom Menace/ Fify 97 do konsoli wrzucało się grę i ona działała. Na dobrą sprawę musiała, bo nie było innej opcji. Jakby do graczy konsolowych trafiła gra z przestojami bądź błędami uniemożliwiającymi granie, to twórca miałby przerąbane – zniszczona reputacja, pewnie jakieś procesy sądowe i inne tego typu. Ew. zwyczajnie gra nie trafiłaby do sprzedaży, a twórca umierałby z głodu.
A dzisiaj? Kupujesz na premierę grę na blu-rayu za 240 złotych .Wrzucasz do napędu. Instalujesz. Ściągasz łatkę zajmującą 40 giga. Modlisz się by gra chodziła bez większych problemów. Wiem, że podawanie jako przykładu Assassin’s Creed Unity jest równie honorowe co kopnięcie z kolana w jajka, ale przynajmniej pokazuje problem, który w przyszłości się tylko nasili.
Gry na konsole już nie są tak bezproblemowe.
2. Wymieniasz się grami
Filmik instruktażowy mówiący jak pożyczyć komuś grę na PS4 wszyscy znamy. A jak nie znacie, to okazję macie poniżej.
Okej, spoko. Konsolowcy mogą się wymieniać grami na płytach. Ale coraz więcej tytułów u nich się sprzedaje za pomocą dystrybucji cyfrowej. A tutaj sytuacja jest taka sama, albo i gorsza, niż na Steamie. Tymi grami się nie wymienią.
A jeżeli chodzi o gry bez zabezpieczeń, to konsolowcy mają płyty, a PCtowcy mają GOG.com. Albo wymierające powoli przypadki płyt z instalatorami pozbawionych konieczności korzystania z Steama/OriCrapu/uCrapu.
3. Więcej niestandardowych kontrolerów i akcesoriów.
Podobnie jak przy punkcie pierwszym: wiązanie konsoli z jakimiś fajnymi technicznymi gadżetami nie ma już racji bytu. Wii ma Wii-lota, XBox ma Kinecta, Sony ma „Project Morpheus” – okulary do wirtualnej rzeczywistości w fazie produkcji.
A PC? Nic. Tylko Oculus Rifta zamiast Morpheusa, Razer Hydrę zamiast Wii-lota, a Kinect działa pod system Windows już od dłuższego czasu. Granie na konsoli w takim razie przestaje oznaczać monopol na egzotyczne peryferia sprzętowe.
A o padach, które kiedyś były wyznacznikiem „konsolowatości” to nawet nie wspomnę. Zresztą, działa to też w drugą stronę – czekam aż ktoś wpadnie na pomysł by wypuścić pełnoprawnego RTS-a na konsole i jednocześnie zacznie sugerować podpięcie pod nią klawiatury i myszy. Da się? Da się! To czemu nie?
4. Tytuły tylko na konsole.
Kiedyś konsole miały wiele tytułów na wyłączność i nie dawało rady inaczej. Trzeba było kupić konsolę, inaczej byśmy nie poznali losów bohaterów Final Fantasy, Metal Gear Solid, czy Gear of War. Do czasu.
Spójrzmy na gry z serii Final Fantasy. Początkowo wychodziły tylko na konsole. Potem części siódma i ósma trafiły na PC. Potem przez chwilę trafiały tylko na Playstation. A teraz? Final Fantasy XIII trafiło na PC. A najnowsza, XV część serii, trafi zarówno na Playstation 4, jak i na Xbox One. Ba, nie zdziwię się, jeżeli po jakimś czasie pojawi się wersja na PC. Ale to wszystko oczywiście pod warunkiem, ze dożyjemy premiery.
Podobny los czeka Metal Gear Solid, które w końcu, po dłuższej przerwie, dorabia się PC-towych odsłon gier z serii.
Jaki z tego płynie wniosek? Gry przestają być powodem do kupowania konsoli. Bo po co kupować kolejną skrzynkę do grania, skoro i tak w te same gry da się grać na bardziej wielofunkcyjnym PC?
No dobra, chlubnym wyjątkiem jest tutaj Nintendo, które dba o to by gry ekskluzywne dla ich platform nimi pozostały. W przeciwieństwie do pozostałych graczy na tym rynku, którzy mają mniej, lub bardziej, wyłożone na ten temat.
5. Brak zmartwień o sprzęt.
Historyjka o Pegasusie – znajomy grał w Contrę. Umoczył bodajże dwudziesty raz z rzędu na tym samym bossie Zdenerwował się. Zrobił konsolą dziurę w oknie na piątym piętrze. Po tym jak ochłonął zadzwonił po szklarza i poszedł po konsolę. Po to by spróbować kolejny raz.
Nie będę namawiał was do wyrzucania konsoli przez okno byście sprawdzili jak to przeżyją. Mam dość problemów na głowie, pozwy sądowe oraz groźby nie są mi teraz potrzebne. Chcę tylko byście przyjęli do wiadomości jedno: powyższa opowieść pochodzi z odległej przeszłości.
A dzisiejsze konsole, podobnie jak PC zresztą może się wam zepsuć „bo tak”. Przykładem na to może być chociażby PlayStation 3 i jego niesławne Y(ellow)L(ight)O(f)D(eath). Jak się okazywało, to winnym było to, że po jakimś czasie trzeba było wymienić pastę chłodzącą na podzespołach. W komputerach też wymiana pasty termo-przewodzącej raz na jakiś czas jest mile widziane. A wygląda to mniej więcej tak:
Przy okazji można też wyrzucić nadmiary kurzu z obudowy i inne tego typu.
Wniosek: CHWAŁA PC GAMING MASTER RACE!
… Serio uwierzyliście w taki wniosek?
Prawda jest taka, że jeżeli ktoś przedstawia konsole jako bezproblemowy sprzęt, który wystarczy kupić by grać bez żadnych zmartwień w wyjątkowe produkcje, to potrzebuje przeszczepu mózgu. Albo lektury powyższego wpisu.
W ostatnich latach różnice między konsolami a PC zaczęły zanikać. Już teraz robią się marginalne. Przy tym tempie zmian, to następna generacja konsol będzie jedynie partią PC-tów z góry narzuconą konfiguracją sprzętową. Z wszystkimi jej blaskami i cieniami. Już teraz „konsolowość” konsol jest w odwrocie.
A jedyną rzeczą, którą będziemy wybierać przy zakupie, to komu zostawimy nasze pieniądze. A reszta? Gdzie spojrzeć taka sama.
P.S Anno Domini 2015 – Jeszcze większym trollem jest to, że w następnym wpisie będę się cieszył z konsoli. Ale to historia na „za kilka dni”.
2 odpowiedzi na “5 powodów by zacząć grać na konsoli”
Mam konsole, aczkolwiek te ceny gier mnie kiedyś zabiją :<<<<
A jaką? :/