Zaczęło się od prostej informacji od Square Enix. A teraz w internecie szerzy się ból zadków wywołany brakiem grywalnej kobiecej postaci w Final Fantasy XV. Jest to świetna okazja, by przypomnieć kilka zasad, o których ludzie ostatnio zapominają.
Na początku był wywiad…
… przeprowadzony z Hajime Tabatą, dyrektorem odpowiedzialnym za Final Fantasy XV (0dnośnik dodałem dla zasady, właściwy tekst jest po japońsku). Jeżeli gra nie wypali, to właśnie on będzie musiał popełnić seppuku dla ratowania honoru swojego oraz Square Enix.
Powiedział tam co najmniej dwie interesujące rzeczy. Jedną, bardziej istotną z punktu widzenia rozgrywki jest to, że w najnowszym Final Fantasy będziemy kierować tylko Noctisem, głównym bohaterem, natomiast resztą ekipy będzie rządziła sztuczna inteligencja.
Drugą, istotną z punktu widzenia tego wpisu, jest informacja o tym, że do drużyny trafią tylko 4 postaci i będą to sami faceci. Według Tabaty nie zmieniło się to od czasów, kiedy gra jeszcze nazywała się Final Fantasy XIII Versus i miała wyjść na konsolę PS3.
Oczywiście, ludzie zaczęli się pieklić, głównie z powodu braku kobiet w „drużynie”. Nie wiadomo skąd, po co i dlaczego. Dla zasady. Narzucając swoje, a zapominając o ICH zasadach. Nie mam pojęcia jakimi regułami kierowała się ekipa z Square Enix podczas pisania historii i postaci, ale za to znam trochę „ogólnych” zasad, które można przyłożyć do tego problemu.
Square Enix ma prawo opowiedzieć swoją historię.
A integralną częścią historii są postaci biorące w niej udział. Wyobrażacie sobie Wiedźmina, w którym Geralt jest kobietą? W którym Marcus Fenix jest kobietą? A może Eragona? Legendę o Królu Arturze (to się nie liczy)?
Ja też nie. Może Square Enix chcę opowiedzieć historię, w której wątek romansowy nie będzie istniał/będzie na marginesie? Może nasz główny bohater, jako książę, będzie musiał wziąć ślub „polityczny”, a kumple (i przy okazji obstawa) podnoszą go na duchu? Tego nie wiemy. Wiemy natomiast jedno: może zwyczajnie być tak, że w historii stworzonej (jeszcze tworzonej?) na potrzeby Final Fantasy XIII nie ma miejsca na kobietę u boku księcia. I zastanawiam się: czy jest to naprawdę jakiś problem? W grze, która nazywa się Final FANTASY? Która z światem rzeczywistym nie musi mieć wiele wspólnego.
Final Fantasy XV nie jest tworzony dla Europejczyków.
I na tym polega cały jego urok!
Osoby tworzące zarówno postacie, jak i historię w grach z serii Final Fantasy nie mają na sobie bagażu, jakim są zachodnie gry cRPG. Nie muszą podpatrywać najpopularniejszych, by mieć szansę na poklask publiczności. Nie muszą pozwalać na stworzenie postaci od A do Z by ich główna grupa docelowa była zadowolona. Nie muszą dawać graczowi wyboru „kogo zaciągnąć do łóżka”, jak to robią nowe gry od Bioware. Otwarty świat? „Zostawmy go serii Elder Scrolls. My nie potrzebujemy świata większego od rzeczywistego by uszczęśliwić fanów”.
Dodatkowym elementem bagażu typowego dla kultury zachodniej (albo chociaż znacznej jej części) jest (źle rozumiana, ale i tak używana w tym kontekście) poprawność polityczna. W aktualnych czasach parytety zaczynają pojawiać się wszędzie. Najwyraźniej również w grach komputerowych. W Japonii takie podejście do sprawy jest kompletnie nieznane i równie egzotyczne dla nich, jak dla nas sushi. Pardon: sushi w Europie robi się popularne. Równouprawnienie, w jakimkolwiek tego słowa znaczeniu, w Kraju Wchodzącego Słońca dalej jest czymś dziwnym.
Główną grupą docelową gier z cyklu Final Fantasy (i gier jRPG w ogóle) jest Japonia. Tam aktualnie większość fanów gier z serii to kobiety. Nic dziwnego, że twórcy gry chcą im dostarczyć powodów do ochów, achów i innych wzdychów. Z tegoż samego powodu postacie wyglądają, tak jak wyglądają. Taki styl jest popularny w Japonii. Nie wierzycie? Poniżej łapcie fotkę poglądową jednego z bardziej popularnych japońskich zespołów (j)rockowych.
W porównaniu do nich, to obsada Final Fantasy XV wygląda równie normalnie, jak osoby na co dzień mijane przez nas na ulicy. W związku z tym: ktokolwiek narzekający na wygląd protagonistów tej części FF powinien w trybie pilnym wyluzować. Mogło być gorzej. Dużo gorzej.
Zastanawialiście się kiedyś co by było, jakby Square Enix stworzył grę dopasowaną pod europejskie gusta? Nie musicie, ten eksperyment przeprowadził już Capcom z swoją znaną serią Devil May Cry. To temat na osobny wpis, ale tutaj powiem tylko jedno: nie wyszło to tej grze na dobre.
I poza tym, jeżeli komuś nie podoba się obsada Final Fantasy XV, to zawsze może sięgnąć po jedną z poprzednich części: Final Fantasy X-2.
Wtedy były piękne czasy: nikt się nie pieklił o brak parytetu w grach. Twórcom się zwidziała ekipa składająca się z trzech panien? To niech tak będzie! Grę zrobili dobrze, to nic na tym nie straciła. Mimo narzuconych z góry postaci, monopłciowości i braku większej wolności gra otrzymała całkiem przyzwoite oceny, zarówno od recenzentów, jak i graczy.
6 odpowiedzi na “O kobietach (i ich braku) w Final Fantasy XV”
No dobra, ja to wszystko rozumiem, ale że naprawdę bez ani jednej baby?! 🙁 Dyskryminacja jak nic! 😛
Nawet lepiej: tylko czterech facetów w drużynie. Tych samych od pierwszych sekund, do napisów końcowych!
Bardzo trafnie. Ale pewnie już jest w planach sequel, albo i dwa sequele z grywalnymi postaciami płci pięknej. Może jakiś girl band?
By pasowało do tej odsłony xD Ale jakby wtedy wyglądały? Tak? XD Skoro panowie w FF XV są tworzeni pod fanserwis dla kobiet, to boję się jakby to wyglądało w przypadku panien robionych pod facetów.
No to jak by miało to tak wyglądać, to może rzeczywiście lepiej, że ich nie ma 😛
Trafnie, oj trafnie, ale mnie, facetowi, też po pierwszym niusie o samych facetach w ekipie protagonistów zachciało się płakać :p Co ja poradzę, że to zawsze dziewoje w serii FF darzyłem największą sympatią 😀 Yuna, Rikku, Paine, Vanille, Serah, Lighting, Lulu… mógłbym tak długo wymieniać 😉