Przede mną wyzwanie – recenzja, w której będę z jednej strony chwalił grę pod niebiosa, a z drugiej mieszał ją z błotem. Taki jest Torment: Tides of Numenera.
Wszystkie zrzuty ekranu pochodzą z pierwszych godzin gry – by nie psuć wam niespodzianek
I to wszystko przy założeniu, że ta gra jest jednak warta waszego czasu i pieniędzy. Dziwne, prawda? Niecodziennie mam ochotę pisać o grze, która wzbudza we mnie tak skrajne emocje.
Tak, wiem, miało być o muzyce. Ale to jest 50. post, więc postanowiłem rzucić coś innego: tekst "z szuflady". Następny tekst, który nie będzie o wyprzedaży Steamowej, będzie przeglądem muzyki growej. Więc spokojnie, a tym czasem życzę przyjemnej lektury. :)
Nie tak dawno pokazałem wam, jak przywrócić dawny blask grze Planescape: Torment. Podejrzewam, że część z was zdążyła już od tamtej chwili ograć ten tytuł i… poczuć żal. Spowodowany tym, że nie ma drugiej gry cRPG z taką fabułą. Mroczną, nakłaniającą do refleksji i pozostawiającą pytania, na które odpowiedzi nie znajdziemy w grze. Nie wszystko jest jednak stracone: inXile Entertainment, czyli wesoła kompania stworzona w 2002 roku przez Briana Fargo (ta sama twarz, która w 1983 roku stworzyła Interplay), w której znajdują sie osoby współodpowiedzialne za Baldur’s Gate 1 i 2, obie części Icewind Dale czy też Planescape: Torment. Kolejna, po Obsidian Entertainment, ekipa starych wyjadaczy, która poprosiła fanów cRPG, by pomogli im spełnić marzenie. A czym ono jest? Duchowym następcą Planescape: Torment. Przed państwem Torment: Tides of Numenera, i moja próba zebrania w jednym miejscu wszystkiego, co warto wiedzieć o tym tytule zanim zostanie wydany.