Kategorie
Gry

Niezdecydowane Electronic Arts

Electronic Arts jest najbardziej niezdecydowaną firmą ostatnich lat. Z jednej strony zachowują się tak, jakby chcieli naprawić swój wizerunek. Z drugiej strony robią wszystko by ludzie wieszali na nich psy. Jak sobie wymieniam wszystkie akcje jakie EA odstawiła w ostatnim czasie to naprawdę nie wiem: chcą kolejny raz otrzymać tytuł najgorszej firmy, czy nie?

Electronic Arts - Dungeon Keeper
Główny, ale nie jedyny bohater tekstu.

W rolach głównych: Dungeon Keeper, Origin, oraz dwie części serii (tasiemca?) Battlefield.

Od niepamiętnych czasów Electronic Arts nie miało zbyt dobrej opinii wśród graczy. Dziś dziwnie to kontrastuje z wydawanymi przez nich grami, które zdają się być popularne. Mam jednak wrażenie, że (w najgorszym razie umiarkowany) sukces serii Dragon Age oraz Mass Effect bardziej idzie na konto Bioware niż ich. Jeżeli natomiast chodzi o to co idzie na konto Electronic Arts, to wrażenia są co najmniej mieszane. No, bo sami spójrzcie:

Na minus: Dungeon Keeper Mobile, po całości.

Zacznę od tego, co wywołało ten tekst. Dungeon Keeper w wersji mobilnej jest ucieleśnieniem wszystkich negatywnych cech, jakie gracze dostrzegają w Electronic Arts. W dniu premiery było niedopracowane. Korzystało z znanej i lubianej za sprawą poprzednich części marki. Było w oczach wielu skokiem na kasę.

Niewątpliwie odniosło jakiś sukces finansowy (chociażby za sprawą wyświetlonych reklam), ale wizerunkowy? Nowi gracze, którzy po raz pierwszy mieli styczność z mobilnym Dungeon Keeperem często po jakimś czasie dostrzegali, że gra, de facto, jest niegrywalna bez korzystania z mrocznego artefaktu, jakim jest karta kredytowa. Starzy wyjadacze tacy jak ja widzieli w tej grze biedną pochodną Farmville, która zamiast dziać się na powierzchni, działa się pod ziemią.

Czarę goryczy moim zdaniem przelała sztuczka do której EA się posunęło by podbić ocenę Dungeon Keepera na Google Play. Od czasu do czasu w trakcie gry pyta się ona jaką ocenę chcesz dać grze. Jak dasz 5 punktów na 5, to otwiera się sklep Play i możesz to zrobić. Jeżeli nie, to zamiast tego otwiera się okienko w którym można wybrać co się nam nie podoba. Niestety, brakuje opcji „wszystko”. Więcej w tej sprawie przeczytacie po angielsku, tutaj.

Jak ktoś uważa, że ja, albo recenzenci przesadzamy, to przypomnę ciekawostkę: na terenie Wielkiej Brytanii ta gra nie ma prawa używać określenia Free-to-play. Zdecydowała o tym ASA, instytucja badająca, w dużym skrócie, czy reklamy nie przesadzają z upiększaniem rzeczywistości. W tym przypadku przesadziły. Zainteresowanych odsyłam do wyroku w tej sprawie.

Na plus: autokrytyka wobec tej gry.

Na całe szczęście EA zauważyło, że ta gra niszczy im wizerunek szybciej niż ich wcześniejsze „wybryki”, więc przeprosili.

CEO Electronic Arts, Andrew Wilson przeprosił za niewłaściwe podejście do marki i do modelu free-to-play. Powiedział on, że dostarczali za mało za zbyt wielką cenę. I zrobił słusznie. Setki graczy i recenzentów nie mogły się mylić nazywając tę grę jednym wielkim skokiem na kasę.

Na minus: niezdecydowanie na poziomie arcymistrzowskim.

Szef kaja głowę, a jego podwładny mówi coś zupełnie innego.

Jakiś czas po tym, jak szef Elektroników przeprosił, to Frank Gibeau szef działu mobilnego EA powiedział, że „wypróbowaliśmy zbyt wiele innowacyjnych rozwiązań, rzeczy do których gracze nie są przyzwyczajeni. Chyba za mało się postaraliśmy poinformować graczy przed czasem czego mogą się spodziewać. Nie porozmawialiśmy z nimi na temat tego, czego oczekują po mobilnym Dungeon Keeperze”. Tutaj trochę więcej o tym.

Z całym szacunkiem, ale koleś po tej rozmowie poszedł chyba do działu PR Electronic Arts i powiedział „słuchajcie, właśnie zrobiłem z nas wszystkich idiotów”. Trudno jest wypatrzeć innowację wśród zbójeckiej monetyzacji, która zmieniła ciekawego RTS-a w grę, która jest, de facto, turówką. No, chyba, że zapłacisz 😉 Brak rozmów z fanami też jest widoczny jak na dłoni. Jakby pokazali tę grę przed premierą komukolwiek, kto grał w oryginalnego Dungeon Keepera, to by zostali wyśmiani.

Przynajmniej mam taką nadzieję.

Origin - Electronic Arts przybywa pozamiatać.
Origin też swoje dodał do rachunku Electronic Arts

Na plus: promocja Origina „po kosztach”.

Electronic Arts zauważyło, że mają dwa problemy. Kiepską opinię i niechęć graczy do Origina.

W jaki sposób zaradzili na jedno i drugie? W najprostszy: zaczęli od sprzedawania gier za „grosze”. Humble Origin Bundle to było coś, co zawładnęło internetem na dwa tygodnie. Sprzedano ponad 2 miliony paczek i zebrano za to ponad 10 milionów dolarów. Dodatkowo na plus opinii o Electronic Arts zadziałał fakt, że oni nie zobaczyli z tej kwoty nawet centa. Całość poszła na cele charytatywne i na koszty poniesione przez Humble Bundle. Najsmutniejsze jednak jest to, że nawet to im nie wyszło do końca. Do internetu wyciekła rzekoma lista gier, które miały się pojawić w drugim tygodniu sprzedaży w paczce. Jak się okazało Humble Bundle za bardzo nas rozpieściło i jak ludzie nie dostali równo po tygodniu dodatkowych gier, to rzucili się z pochodniami na Humble Bundle i Electronic Arts. Ale ogólnie akcja była na plus.

Jakby tego było mało, to oprócz tego EA regularnie rozdaje darmowe gry na Origina. Jedyny warunek? Korzystać z niego i aktywować grę. Jak dotąd w ten sposób dali oni Dead Space, Plants vs. Zombies, Peggle a teraz można dostać bez większego problemu kompletną edycję The Sims 2.

Na minus: wieczne beta testy Origina

Złośliwi dodają, że te wszystkie próby przyciągnięcia ludzi do platformy dystrybucji cyfrowej stworzonej przez EA mają na celu powiększenie grona testerów aplikacji.

Jedna rzecz nie zmieniła się od startu Origin w 2011. roku: dalej są niedoróbki. Od problemów z ściąganiem i połączeniem w grach korzystających z internetu, po problemy z płatnościami.
Odrobina własnych doświadczeń: swego czasu (dwa tygodnie temu?) wzięła mnie ochota na ponowne przejście Mass Effecta. Walczyłem z konfiguracją Origina i mojego PC-ta przez 3 godziny by w końcu zaczęło ściągać grę bez zakrztuszeń. Co śmieszniej, wiecie gdzie znalazłem rozwiązanie? Na forum Steama.

Problemy z płatnościami przez Origina? Też się zdarzały. Odrzucone (mimo, iż działające i mające środki) karty kredytowe, w trakcie przecen gier z pewnością działają pozytywnie na samopoczucie użytkowników. To chyba oczywiste, prawda?

Na plus: Origin jako pionier.

Przyjmijmy jednak, że kupimy jakąś grę, zainstalujemy ją i okaże się ona być do kitu. W przypadku Origina, jako jedynej platformy, możemy ją bez większych problemów, oddać. Wiadomo, są jakieś ograniczenia w tym. Nie zmienia to jednak faktu, że Origin był pierwszą platformą, która zaczęła przyjmować zwroty gier. Potem w ich ślady poszedł tylko GOG.com

Na minus: Battlefield 4 w wersji beta. A może Early Access?

Pisałem jakiś czas temu o tym czemu Call of Duty: Ghosts jest zwyczajnie niegodne poklasku. Byłem niesprawiedliwy, ale teraz to nadrobię.

Battlefield 4 też miał bardzo dużo za uszami. Problemy z serwerami, masa bugów, tandetny netcode, który potrafił sprawić, że oberwiemy head-shota mimo tego, że od dwóch sekund jesteśmy za rogiem budynku… Błędy, których normalna wersja gry nie powinna mieć. Powiem więcej: niektóre gry dostępne w ramach Steam Early Access są mniej najeżone błędami. Recenzowana przeze mnie przed kilkoma dniami gra Crypt of The NecroDancer ma mniej błędów.

Co najbardziej smutne, to mimo tego, że od premiery gry minęło trochę czasu, to dalej gra jest całkiem konkretnie zabugowana. 10 miesięcy i masa testerów (którzy ZAPŁACILI) za grę powinna starczyć by wszystko połatać. No chyba, że coś stanęło na przeszkodzie.

Na jeszcze większy minus: Kolejny Battlefield w wersji beta?

W świetle tego co napisałem powyżej uważam, że nie muszę w żaden sposób komentować faktu, że powstaje kolejna odsłona Battlefielda. Mimo niedopracowania poprzedniego. Oczywiście EA mówi, że to nie wpłynie źle na rozwój i poprawki do Battlefielda 4.

W sumie to sam nie wiem: EA Access – subskrypcja gier na XO.

Na koniec coś, co warte już dłuższych przemyśleń. Electronic Arts uruchomił na konsolach Xbox One usługę EA Access. Zasada działania jest bardzo prosta – płacisz miesięczny abonament (albo płacisz za rok z góry) i masz przez ten czas dostęp do EA Vault – skarbca z grami. Na początku będą tam dostępne cztery gry: FIFA 14, Madden NFL 25, Battlefield 4, and Peggle 2.

Mieszane uczucia. Z jednej strony wydaje mi się to być dobra oferta dla fanów EA. Zwłaszcza ich gier sportowych, które muszą mieć „branie” na konsolach. Ale z drugiej strony: gry w abonamencie? Na konsoli, gdzie ludzie mają hopla na punkcie odsprzedaży używanych gier? No cóż… To chyba nie musi być genialne rozwiązanie. No i szefostwo Sony uważa, że to nie jest opcja dobra dla ich klientów. Z tego właśnie powodu EA Access na razie jest dostępne tylko na nowej konsoli Microsoftu.

Kilka słów podsumowania

Electronic Arts stara się jak może. Nie robi samych złych posunięć. Przestaje zachowywać się wobec graczy jak pijawka. STARA się do nas uśmiechać. Próbuje się zmienić i robi wszystko byśmy to zobaczyli.

Pytanie jednak brzmi: czy ktoś im w to uwierzy po tym wszystkim co pokazali wcześniej? Ja, po tym jak napisałem to wszystko, to już nie wiem czy Electronic Arts aspiruje do roli pupilka graczy, czy złego, skąpego wujka, którego najchętniej kopnęlibyśmy w zadek, ale niespecjalnie mamy jak to zrobić.

To by było na tyle. A teraz tradycyjne pytanie do publiczności.

[socialpoll id=”2210555″]

8 odpowiedzi na “Niezdecydowane Electronic Arts”

A czemu to Szanowny Pan Jasiek zniknął ze strimsa? Żebym tu nie zajrzał to bym nawet nie wiedział, że tyle napisałeś 🙂

Moja niechęć do EA zaczęła się od wypuszczenia BF3. Dopiero 2 miesiące po premierze można było spokojnie pograć (ciągłe błędy grafiki, nagminne wyrzucanie z serwerów przez PB, morze bugów). Nic jednak nie nauczyło to rzeczonego EA, które po jakimś czasie wypuściło jeszcze gorsze BF4. Łudziłam się, nadzieję miałam – po tygodniu grania dałam sobie spokój. Teraz podobno jest już lepiej, ale moja ochota na odpalenie tego tytułu odeszła bezpowrotnie 🙂 Wracam teraz wyłącznie do BF3.
Jeżeli chodzi o ORIGIN i jego działanie nigdy nie miałam opisanych przez Ciebie problemów, ale solidarnie przyłączę się do hejtu 😉 Pozdrawiam!

Do dzisiaj pamiętam ile miałem zabawy z sprawieniem by Origin łaskie zaczął ściągać nieszczęsnego Mass Effecta :X
Nie lubię określenia „hejt” – kojarzy mi się kretynami, którzy nie wiedzą nawet czemu czegoś nie lubią. Ale, no cóż, cieszę się, że nie tylko ja się czepiam błędów w nowych wersjach BF-a 🙂

Dlatego po „hejt” dałam uśmiech z przymrużeniem oka 😉 A tych „czepiających się” błędów w BFie jest cała masa. Szkoda, że BF4 nadal kuleje a BH już jest w tak zaawansowanej fazie. Zamiast naprawić coś co nadal nie działa jak trzeba zajęli się napędzaniem kolejnej maszynki na pieniążki 🙂

Świetny wpis.Nie sądzę żeby EA się „nawróciło”,od dawna widać że lecą tylko na kasę.Może Dragon Age i Mass Effect spróbują sobie podbić reputację,ale jeżeli już to bardzo słabo im to pójdzie.Dla mnie są już od dawna spaleni,lubię część „ich” gier,ale jak widzę że mają z jakimś tytułem coś wspólnego,rozwiewam swoje złudzenia że będzie to świetne.Tak przy okazji,znając EA w grach o których wspomniałem pojawi się z 10 dlc co skutecznie osłabi ewentualny skok reputacji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *