Napisać o tej grze miałem dawno temu, ale za każdym razem kiedy ją włączałem po to by zrobić jakiś zrzut ekranu, albo sobie coś odświeżyć, to wsiąkałem na tak długo, że brakowało mi czasu na pisanie.

Na całe szczęście udawało mi się skupiać na innych, odrobinę mniej wciągających produkcjach. Tylko dzięki temu ten wpis powstał
Halls of Torment pełne zła i mroku
Z góry muszę was przeprosić za nadchodzącą ofensywę porównań, ale:
- Halls of Torment samo się o to prosi
- nie mam ochoty wymyślać koła na nowo
Zwłaszcza, że Vampire Survivors stworzyło* gatunek, który do dziś nie dorobił się porządnej nazwy, więc muszę sobie jakoś radzić.
Czym więc różni się ta gra od dziesiątek innych, gdzie jesteśmy rzucani na pożarcie tysiącom wrogów nadciągających z każdej strony?
Klimatem. Kontrastowo ciężkim, mrocznym i ponurym. Świat gry jest ruiną, za wsparcie służy nam dawny opiekun studni i generalnie wszystko wskazuje na to, że świat bardziej może liczyć na pomszczenie niż na ratunek. Najbliższe skojarzenie jakie mam, to Diablo, to pierwsze.

Nie będę ukrywał, że to sprawiło, że wypróbowałem Halls of Torment. Ale nie to sprawiło, że zostałem tam na, w chwili kiedy zacząłem to pisać, 8 godzin. I planuje znacznie więcej.
Mordować hordy trzeba umieć
W Halls of Torment, podobnie jak w innych grach z gatunku, element losowy jest silny – przy każdym wbitym poziomie do wyboru są losowe umiejętności, z bossów wypadają losowe przedmioty i tak dalej.
Nie zmienia to jednak faktu, że ten fart, bądź nie, ma niewiele znaczenia. W Halls of Torment trzeba umieć grać. Nie ma tu cudownej mieszanki umiejętności, która sprawia, że jesteś nie do zabicia. A nawet jeżeli jest, to droga do niej biegnie przez długi czas starannego mordowania setek potworów, a „ulga” jest tylko tymczasowa.
Ale, gdy się już zrozumie jak to wszystko działa, to gra jest chwilami wręcz relaksująca. Ale tylko chwilami.
O ile zwyczajne potworki da się po prostu „siłowo” wytłuc, tak walki z bossami? Cud, miód, orzeszki ziemne i konkretny test zręczności, unikania pocisków albo maksymalnej optymalizacji buildu postaci.
Jak widzicie godziny spędzone na lamieniu w Touhou i innych grach bullet-hell się na coś przydały. Ale nawet z takim doświadczeniem nie idzie mi jakoś przesadnie świetnie.
Idealne dla fanów cyferek
Jedyny „zarzut” jaki mogę mieć do Halls of Torment to fakt, że gra jest ciupkę skomplikowana pod względem mechanicznym. Przynajmniej w porównaniu do innych przedstawicieli swojego gatunku.
W innych grach tego typu mechanika jest zwykle prosta: wybierasz umiejętność, że „bronie” wypuszczają więcej pocisków? Wszystkie „bronie” wypuszczają więcej pocisków.
Tutaj nie ma tak łatwo – każda umiejętność i przedmiot wpływa na na konkretne rzeczy, a niektóre z nich wchodzą w interakcję z każdą z nich na inny sposób.
Czy to problem? Nie. Zwłaszcza, że podejrzewam, że dostatecznie uparta osoba da radę przejść tę grę kompletnie się nie przejmując takimi rzeczami.
Jest to jednak dalej coś niespodziewanego w grze, która polega na tym by iść, lać innych i nie dać się zabić. Takiej, którą da się przejść korzystając z jednego przycisku i gałki analogowej.
Halls of Torment wygląda jak wygląda, ale…
…są tego zalety.
Jak już zauważyliście po zrzutach ekranu, w przypadku tej gry „efektem ubocznym” klimatu jest bardzo „surowy” wygląd.
Czy to może kogoś odstraszyć? Tak.
Ale nie powinno, bo to jest po prostu cena za to, że widzimy setki wrogów naraz, a pomimo tego gra chodzi bez zająknięcia. A co najlepsze, odpali się nawet na sprzęcie, który dałoby radę znaleźć porzuconego na śmietniku jakiejś leniwej buły, której nie chce się zutylizować elektrośmieci w odpowiednim miejscu:

Jakby tego było mało, to Halls of Torment trafiło też na smartfony:

Tu powinno być podsumowanie
Ale go nie będzie, bo nie ma co marnować pikseli.
Bawiłem się i dalej się bawię świetnie przy Halls of Torment. A patrząc na to, że:
- skoro czytasz ten tekst, to masz sprzęt na którym ci ta gra pójdzie
- ta gra kosztuje mniej od dobrego kebaba
to musiałem się nią podzielić.
Jest do kupienia na Steam za 20 złotych i na komórki z Androidem za 27 złotych.
Jakby co to nie pomyłka – wersja pracowo-toaletowa gry jest droższa!
W odpowiedzi na “Halls of Torment przesadnie wciąga, czujcie się ostrzeżeni”
Grafika wygląda mimo oldschoolowego klimatu na bardzo zachęcającą.