55 tysięcy złotych. Tyle chciał zebrać pewien twórca na swoją książkę. Nierealne? Nierealne. Ale po dodaniu nostalgii mogło się udać. Na całe szczęście internauci się połapali i nie wspomogli tego, dość tępego, skoku na kasę. Dzięki nim seria Kryształy Czasu – Saga o Katanie miała nie powstać. To też się okazało kłamstwem.

Wpis ten powstaje z dwojakiej przyczyny: bym mógł przedstawić moją pogardę wobec tego co się stało i by, na przykładzie, pokazać jakich zbiórek nie wolno wspierać. 69 osób pokazało, że nie ma szacunku dla swoich pieniędzy, albo nie czyta nic poza nazwą kampanii crowdfundingowej.
Z racji tego, że ta zbiórka już po samym opisie mi wybitnie nie pasowała, to zacznę od analizy punkt po punkcie „czemu przy tej zbiórce każdej racjonalnie myślącej istotcie powinna zapalić się lampka bezpieczeństwa?”. Osoby, które mają to gdzieś i chcą się przekonać czemu mnie ta zbiórka zirytowała, to zapraszam tutaj. Magicznie przeskoczycie do końcówki tekstu.
Primo: kwota do zebrania + cel zbiórki = „TAK DROGO?”
Celem zbiórki na Kryształy Czasu – Saga o Katanie było wydanie pierwszej części pierwszego tomu „epickiej sagi fantasy rozgrywającej się w świecie Kryształów Czasu”. Co bardzo istotne: chodzi o wydanie nakładu tysiąca sztuk tegoż. Twórca potrzebował na to, ponoć 55 tysięcy złotych. Pierwsza część, pierwszego tomu, 55 złotych za jedną sztukę, przy druku w większej ilości. Nie wiem: czy śmiać się, czy płakać. Zwłaszcza, że mowa o czymś, co jest już gotowe: na stronie zbiórki zostało udostępnionych sześć rozdziałów z siedemnastu. Może ta kwota i ten sposób podziału książki został wywołany przez…
Secundo: więcej osób nie dało rady upchać?
… kosmiczną liczbę osób, które są zaangażowane w tworzenie tej książki?
Każda książka powinna mieć:
- redaktora
- korektora
- człowieka od DTP („łamania” tekstu)
- w przypadku wprowadzania grafik, to grafika. Jednego do trzech.
Tymczasem Kryształy Czasu – Saga o Katanie ma ekipę, której by się nie powstydził film i to taki z konkretnym budżetem:
- dwunastu redaktorów
- jedna pani redaktor działa też jako spec od DTP
- kolejna pani redaktor działa też jako tłumacz
- tylko czternastu grafików
- jeszcze sześciu grafików „technicznych” (w tym jeden odpowiedzialny za filmik do zbiórki)
- dwóch lektorów do audiobooka
- czterech muzyków
To wszystko do książki, która ma mieć 700 stron. Chyba, że chodzi o cały tom, czyli 1400. Autor nie był zbyt konkretny.
A co ma być na tych stronach? A to kolejny powód do śmiechu.
Tercio: obiecanki-cacanki
[blockquote source=”Tekst zbiórki na PolakPotrafi.pl”]Atuty pierwszego tomu „Sagi o Katanie” to 25 barwnych, niezwykłych postaci stanowiących drużynę i ich niesamowite przeżycia oraz akcja powieści pędząca niczym meteor. Autor oferuje spotkanie z grubo ponad 600 gatunkami potworów i zetknięcie się z blisko 150 czarami, tak dobrze znanymi graczom RPG. Wszystko to jest wzbogacone opisami 50 niepodobnych do siebie miast fantasy. A jeśli komuś byłoby jeszcze mało i aby Was zachęcić, autor dodał również: pieśni, ballady i heroiczne opowieści, w tym 10 sag opisujących archipelagi. Aż trudno w to uwierzyć, ale to ponad 110 stron pisanych wierszem innym dla każdej z ras i umiejętnie wkomponowanym w wartką akcję.[/blockquote]
To teraz szybka matma: 1 tom składa się z dwóch części po 700 stron. To daje łącznie 1400 stron. Podzielmy to przez cyfry powyżej. 2,5 strony na pojedynczego potwora. Pal licho resztę. Albo książka jest pisana czcionką 9pkt i będzie trzeba ją czytać lupą, albo wszystko zostało potraktowane „po łebkach”. Niezależnie od tego: książka będzie przeładowana. Albo treścią, albo zalążkami pomysłów, które „ni dy rydy” rozbudować na tyle by miały jakąś wartość. No, chyba, że ten nieszczęsny opis potwora będzie wałkowany w fragmentach przez 4 tomy sagi. To wtedy, może, coś z tego wypali.
Quatro: nagrody z najgłębszej otchłani
Określenie zostało użyte by nie używać nazwy pewnej części ciała.
Żeby nie było: nagrody fizyczne są przydatne, miłe i ogólnie wspaniałe. Na pewno są dobrą pamiątką i wyrazem uznania dla wspierających.
W tym przypadku jednak coś mi cuchnie. W charakterze nagród występowało WSZYSTKO co tylko się mogło napatoczyć. Kubki, kufle, podkładki pod mysz, koszulki, krawaty… NAWET puzzle. Wygląda to trochę jak rozszerzenie asortymentu do maksimum tylko po to by przekonać kogoś do wsparcia chociaż minimalną kwotą.
A skoro już o kwotach: dwadzieścia tysięcy złotych za trafienie do książki jako postać? Naprawdę? Pół miliona za zostanie jednym z głównych bohaterów dalszych tomów sagi? Może jeszcze pakiet pozwalający komuś napisać rozdział, który „gdzieś się upcha”?
Quanto: to wszystko i tak było nieistotne.
I oto punkt kulminacyjny. Jedno z większych draństw występujących w crowdfundingu.
Crowdfunding służy do fundowania idei. Korzystają z tego:
- twórcy komiksów, którzy chcą je wydać w papierze
- muzycy, którzy chcą wytłoczyć krążek
- twórcy gier niezależnych, którzy chcieliby przestać robić swoją grę po godzinach, a chcieliby zacząć działać na pełen etat
I tak dalej, i tak dalej… Ogólna myśl jest taka: ktoś ma pomysł, my dajemy kasę, on realizuje pomysł, my mamy prezenty i satysfakcję. Sytuacja, w której efekt zbiórki się nie liczy, to jest zwyczajne draństwo i brak zrozumienia celów finansowania społecznościowego.
A z tym mamy tutaj do czynienia.

Coś tutaj jest BARDZO nie w porządku, skoro ufundowanie książki, której przygotowanie, wg. twórcy, wymagało wielkiego nakładu środków, nie było w żaden sposób zależne od efektów zbiórki.
Wygląda na to, że autor książki wykorzystał finansowanie społecznościowe by narobić szumu wokół książki i zbadać zainteresowanie. Dobrze, pomysłodawca nie rozumie, że crowdfunding może dać pieniądze. Ale niech ktoś mi racjonalnie wytłumaczy to: 69 osób uznało ten twór za dość dobry, by dać na niego pieniądze. Strona na Facebooku, która gromadzi „lubiących” jego twór ma 340 fanów.
Czy ktoś myślący racjonalnie w takich okolicznościach bawiłby się w wydawanie książki? Litości. Ale dobrze: jego pieniądze, jego sprawa.
Ale moją sprawą jest to, że ten… człowiek oszukuje, tworząc zbiórkę dla picu w chwili, kiedy nie potrzebuje nawet złamanego grosza by dopiąć swego. Ot, gnida. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że 69 osób jest zupełnie pozbawionych krytycznego spojrzenia. Nie przeczytali opisu? Żadne lampki ostrzegawcze w głowie się nie zapaliły? Potem będzie płacz o byciu oszukanym, albo o „niespełnieniu wymagań” i piękna idea finansowania społecznościowego znowu oberwie z liścia w twarz.
Więcej nie mam do dodania. Piętnuje już tę akcję wystarczająco. Ale to i tak za mało.
21 odpowiedzi na “69 bałwanów i jedna kretyńska akcja – poradnik „Jak rozpoznać trefną zbiórkę” na przykładzie Kryształów Czasu – Sagi o Katanie”
Nie wiem, o czym tu pisać. To Szyndler. Szyndler jest znany z życia w innej czasoprzestrzeni. Nie chciał nikogo nabić w butelkę, on tak na poważnie… 😉
Ale… aż tak wielki odlot?
Większy.
Z jednej strony zgadzam się z każdym, Twoim słowem, a z drugiej – wychodzę z założenia, że jeżeli ludzie marnują pieniądze, to na własne życzenie. I wcale mi ich nie żal. 🙂 (Z drugiej strony nie chciałabym też, żeby mi ktoś mówił na co mam wydawać pieniądze)
Mi też tych ludzi nie jest żal, z tego co tutaj napisałem prędzej by wynikało, że jest mi żal faktu, że należymy do tego samego gatunku :X
I bardziej od piętnowania ich, zależy mi na słusznym oburzeniu wobec tej zbiórki.
Nie pani oceniać czy ktoś marnuje pieniądze . Np. ktoś mógłby ocenić ,że pieniądze wydane na pani czy innych ludzi (np. produkujących 'wartościowe’ komentarze na tym forum ) edukację zostały zmarnowane. Ludzie kupują McDonald który wiadomo ,że jest niezdrowy nadużywaja sól cukier itd…. Więc generalnie każdy kto to robi jest głupi bo to jest niezdrowe. Ekonomiści jakiś czas temu nawet niby udowodnili ,że zachowania konsumenta są nie racjonalne. Potrafią kupić piksel obrazka, wirtulane konto w grze albo jakieś przedmioty czy też miejsce w niebie wraz z domkiem dla siebie i potomstwa.
Satysfakcja osoby wydającej jest ostateczną miarą tego czy pieniądze zostały zmarnowane czy nie .
Właściwie moje prawo do posiadania subiektywnej opinii pozwala mi na ocenianie, czy ktoś zmarnował środki, czy nie – ale nie mam prawa decydować co powinien robić ze swoim majątkiem i decydować za niego, czy powinien być zadowolony. Dana osoba (np ja gdy ktoś stwierdzi, że pieniądze przeznaczone na moją edukację są zmarnowane) ma prawo mieć to subiektywne zdanie innej osoby w głębokim poważaniu. Wydawało mi się, że to jest w miarę prosty schemat.
Nie no, jaja jakieś.
Ty masz prawo do oceniania tego, czy ktoś zmarnował swoje środki, czy też nie. Ale gdy ktoś tak samo ciebie ocenił odnośnie zmarnowanych środkach na edukację, to już strzelasz focha.
No niezła hipokrytka z ciebie.
55 tysi było potrzebne właśnie na te kufle, puzzle i dywany 😉 Cała reszta to dodatkowa reklama 🙂
Nawiasem mówiąc – Kryształy Czasu to mój absolutny must have. Podobno nawet selfpuby fantasty trzymają wyższy poziom <3
Oezu, ale bania. Będzie śmiech, płacz i ból xD
Przeczytałem połowę. Jest to najbardziej absurdalna i nielogiczna powieść wszech-czasów. 10/10 polecam.
Czy ja wiem? Przeciętny człowiek walczy z znalezieniem czasu na czytanie dobrych książek. A co dopiero na brainfucka?
Ale ileż można czytać dobrej literatury. 😉 a jak dostajesz takiego potworka, to jest powiew świeżości. 😛 po drugie nie codziennie dostajesz najgorszą książkę wszech-czasów.
Po drugie nie obrażaj ludzi. Połowa fundujących to pewnie jego rodzina. Spora część to fani rpg KC, którzy sypnęli z sentymentu. A część to potrafiąca bardzo dobrze czytać grupa, która odkryła niesamowity potencjał drzemiący w powieści. No i nie pomyliliśmy się. Jest cudownie beznadziejna
Em… jeżeli ktoś sprawia wrażenie, jakoby chciał ludzi oszukiwać, to „gnida” jest stosunkowo łagodnym jak na mnie określeniem. A połowę rodziny, to on zatrudnił przy produkcji „P
Nie obrażaj tych, którzy sypnęli kasą. 😛
Muszę przyznać, że nie przyjąłem faktu, że ktoś mógł rzucić 55 złotych „dla beki”. Mea culpa, świadomym i zbytnio kasiastym wybaczam.
Lepiej?
Ból dupy tak mocno leszczuchu
Okej. Spierdalaj anonimie 😀
Nie wsparłem – bo po trzech kickstarterach Onyx Path/WW nigdy więcej już nic nie będę krowdfundingował – ale nazywanie Szyndlera kłamcą (no jeszcze jak cie mogę) i gnidą (sorry stary, serio?) imo grube nadużycie. Chciał wydać dzieło swojego życia w bombastycznej wersji kolekcjonerskiej (czyli właśnie to, co wspomniany Onyx Path robi) czy też może – w formie które oddałaby sprawiedliwość jego talentowi. I na to zbiórkę urządził. Zbiórka nie wyszła, to idzie jeno softcover na makulaturze. O zła wolę go nie podejrzewam, on serio żyje w innej rozdzielczości. Plus, ciężko mieć doń pretensje, że pewnie chciał zbiórką choć w części koszty „zamortyzować”.