Okej, trwający trzy dni eksperyment przyniósł efekty. Chociaż w sumie BRAK efektów tutaj brzmi lepiej. Jeżeli wchodząc na ten wpis zobaczyliście reklamę do przewinięcia to NIE PANIKUJCIE. Tak miało być. I po raz kolejny nie zobaczycie jej szybko, więc schowajcie ten kij, a zamiast bić zostańcie na chwilę i posłuchajcie…
Jak zapewnie wiecie, nie miałem jak dotąd na blogu agresywnych reklam. Popupów, banerów przysłaniających tekst i innych tego typu szajsów. Jak (prawdopodobnie) zauważyliście, zmieniło się to. Nim mogliście wejść na stronę, to musieliście przejść przez stronkę wygenerowaną przez skracarkę plików Shorte.st.
Kto dłużej siedzi w necie wie jak to działa, kto nie wie, ten niech zrozumie schemat:
- skracam link za pomocą Shorte.st
- ktoś w niego klika
- zanim zobaczy co się kryje po drugiej stronie ma pięciosekundowy pokaz reklamowy
- klika „dalej” i widzi stronę
Ale dobrze, autokrytyka. Tak, sprzedałem się. Wybrałem tę opcję jako najmniejsze zło.
Przede wszystkim dlatego, że akurat to rozwiązanie posiada wtyczkę do WordPressa, która ułatwia mi życie. Przepuszcza przez Shorte.st wszystkie wejścia na mojego bloga. WRÓĆ. Nie wszystkie! Skonfigurowałem ją tak, by reklama pokazała się każdemu maksymalnie raz na 24 godziny. Jak na mój gust dość rozsądne rozwiązanie.
Innym bonusem przemawiającym za monetyzacją w ten sposób jest niski próg wypłat. Po uzyskaniu 5$ za pomocą Shorte.st na moje konto na Paypalu trafiają pieniądze. Niby mało, 15 złotych. Ale przynajmniej te pieniądze zobaczę na oczy. W przeciwieństwie do minimalnej wypłaty 300 zł z Google Adsense, której uzyskanie zajmie mi 5 lat.
Przy zyskach na poziomie 5-10 groszy dziennie? Coś koło tego. W przypadku Shorte.st to są znacznie bardziej sensowne kwoty. W ciągu trzech dni, przez które miałem ustawione to ustrojstwo na blogu zarobiłem 40 centów, a reklamy pojawiły się łącznie 154 razy. To są ludzkie stawki.
Właśnie z tych powodów zdecydowałem się na takie, a nie inne rozwiązanie, by blog generował jakiekolwiek pieniążki. A w związku z tym, że swoich (czyli stałych czytelników) nienawidzę krzywdzić, to sprzedam wam cynk: jeżeli nie chcecie, by ta reklamowa pojawiła się wam już nigdy, to wystarczy ustawić dowolną wtyczkę blokującą skrypty, taką jak NoScrypt czy Disconnect. W ten prosty sposób wy pominiecie reklamy, a ja będę dalej korzystał z tego, że spora część odwiedzin na moim blogu pochodzi z wyszukiwarek internetowych. Sprytne? Jak dla mnie tak.
Oczywiście, jeżeli dojdziecie do wniosku, że wam te 5 sekund spóźnienia w czytaniu wpisu nie zaszkodzi, to wcale się nie obrażę. Powiem wręcz, że będzie mi bardzo miło. No i kto wie, może dzięki tym drobniakom uda mi się pojechać po raz kolejny na PGA? Albo na ogólnopolską edycję Pog(R)adajmy (pociąg sam się nie opłaci)? Smutno mi, że muszę się łapać tak desperackich kroków, ale no cóż… Taki los biednego studenta „na dorobku” 😀
W związku z wkurzającymi CAPTCHA’mi wyłączyłem jakoś 90% tego ustrojstwa 🙂 Tyle w temacie. Ale do niego powrócę, jak zostaną naprawione. Ew. shorte.st wprowadzi ramki, które będą się zamykać same z siebie. Chyba aż wyślę im taką sugestię.
Jeszcze na koniec pytanie kontrolne.
[socialpoll id=”2209331″]
P.S, bo przypomniało mi się w chwili publikacji. Ważny też jest patriotyzm lokalny. Shorte.st jest startupem pochodzącym z mojej rodzimej wioski z tramwajami. Jakby co też się zdziwiłem. Ale to mało istotny smaczek.
3 odpowiedzi na “about:reklamy”
Ja mam adbocka 🙂
„CAPTCHA’mi wyłączyłem jakoś 90% tego ustrojstwa” możesz podpowiedzieć jak to zrobiłeś bo mi blokuje ok 4 kliknięć na 5
Ogólnie shortest jest całkiem spoko, bo jest proste, uniwersalne i skuteczne.
A jeśli ktoś ma problemy z angielskim, tu można znaleźć tłumaczenie shortest: http://sh.st/c8wev