Niewiele w czasach nowożytnych wychodzi gier FPS gdzie chodzi tak właściwie o czystą destrukcję. Shadow Warrior z 2013 roku jest jedną z nich.

Destrukcja pomieszana z wangowym poczuciem humoru i ostrym mieczem.
Do you want some Wang? ( ͡° ͜ʖ ͡°)
To podstawowe pytanie, na które musicie sobie opowiedzieć.
Lo Wang to rzucający czerstwymi tekstami były ochroniarz, który bardzo lubi sobie postrzelać i pociąć kataną kogo trzeba, gdy trzeba.
W trakcie naszej przygody w Shadow Warrior będzie przemierzał liniowe lokacje z poukrywanymi sekretami i z wielkim entuzjazmem zamieniał demony w krwawą miazgę – walki tutaj są efekciarskie i wszystko co może tylko wybuchnąć krwią robi to. Do tego są one bardzo w stylu retro. Punkty życia się nie regenerują, nie ma żadnej broni dystansowej z nielimitowaną amunicją i wielu przeciwników wymaga wpompowania w nich całego magazynka nim pójdą tam gdzie miejsce, czyli DO PIACHU.

Pewną anomalią w tej całej stylizacji na retro jest dość prosty system rozwoju postaci, który kręci się wokół prostego motywu, jakim jest pytanie „co będzie bardziej zajebiste w pierwszej kolejności”. Ale jakby co spokojnie – w tej grze grindu nie ma.

Po tym opisie już powinniście wiedzieć, czy Lo Wang to ziom, z którym chcecie się zapoznać. Jeżeli po przeczytaniu powyższych kilkuset słów macie wątpliwości, to rozsądnie będzie zlać na Shadow Warrior. W przeciwnym razie warto grze dać szansę – nie będzie ona zmarnowana.
Ten jeden powód by zagrać w Shadow Warrior
Nawet jeżeli nie przepadacie za typowymi FPSami, to poniżej zobaczycie czemu warto dać tej grze szansę.
Katana w tej grze jest bardzo istotną i potężną bronią. Można spokojnie przejść znaczną część gry korzystając z wyłącznie z niej.
Oczywiście są też inne gry, gdzie możemy przy widoku z oczu machać mieczem, ale niewiele z nich daje przy tym tak wiele satysfakcji. Katana to broń z której w Shadow Warrior się chce korzystać. Bo jest efekciarska i, przede wszystkim, skuteczna
Ten drugi powód by spróbować Shadow Warrior.
W chwili gdy piszę ten tekst, to gra jest dostępna za darmo na Humble Store. W zestawie z ścieżką dzwiękową, która o wiele lepszą robotę robi poza grą, niż w niej i z artbookiem, z którego wziąłem grafikę katanek, które widzicie powyżej.
NA POTĘGĘ POSĘPNEJ CEBULI, BIBLIOTEKO NA STEAM, POSZERZAJ SIĘ!
Na koniec dwie mądrości – jeżeli spodoba wam się Shadow Warrior 1, to bez kozery mogę wam polecić drugą cześć, o której można powiedzieć jedno – „więcej wszystkiego”.
Drugą mądrością jest cytat z gry. Jeden z setek. Chłońcie jego mądrość, a potem udajcie się do gry, by szerzyć śmierć i zniszczenie. Najlepiej kataną.
P.S – takie wpisy jak ten stają się pomalutku standardem.
W odpowiedzi na “Shadow Warrior z 2013, czyli przyjemna lekcja obsługi katany z nauczycielem rzucającym suchary”
Oj chyba się zainteresuję tym tytułem 😀