Zapewne słyszeliście (a jak nie, to zaraz usłyszycie) o wycieku informacji o nowym Wiedźminie 3. Dokopałem się tych materiałów, obejrzałem je i teraz piszę wam czemu NIE warto sięgać po informacje z tego przecieku. TEKST NIE ZAWIERA SPOILERÓW. Możecie klikać.
Co się stało?
W wyniku włamania na chmurę, z której korzysta CD Projekt Red, ktoś zdobył masę dokumentów produkcyjnych gry.
Możliwości jest bardzo wiele, od tego, że ktoś z firmy skopał zabezpieczenia, aż po świadomą pomoc w dokonaniu „włamu”. Efekt końcowy jest jednak taki sam: po internecie krąży archiwum, które zawiera o wiele więcej informacji o grze niż CD Projekt Red planował kiedykolwiek wypuścić. Ten przeciek jest zwyczajnie smutnym zdarzeniem.
Co jest w materiałach?
Oczywiście, ja jak to ja: na następny dzień zaliczenie i poprawka, ale jak zobaczyłem, że w internecie pojawił się przeciek to co musiałem zrobić? Odnaleźć i zobaczyć na własne oczy. Inaczej bym nie mógł zasnąć spokojnie. Taki mój urok. Na początek trafiłem na ten wpis na Reddit, gdzie się pojawiła po raz pierwszy, w „głównym” internecie, informacja o wycieku. Tam też zobaczyłem concept art Triss Merigold, który nie jest w sumie spoilerem, ale udowadnia, że coś jednak wyciekło.
Przeglądanie for internetowych, 4chana i innych miejsc, gdzie na co dzień boję się wchodzić przyniosło skutek: odnalazłem paczkę z materiałami. Co takie tam się znajdywało? Listą wypunktowaną macie 5 pikseli poniżej.
- Kilka zrzutów ekranu z bestiariusza
- Rozpisane kilka zadań pobocznych
- Lista zakończeń i „stanów świata” z jakimi możemy kończyć grę (OMEGA SPOILER).
- Listę materiałów, które pojawią się w oficjalnym poradniku wydanym przez Prima Games
- „Baza danych” z informacjami o postaciach.
- Listy rzeczy do zrobienia – animacji, muzyki, gameplayu, GUI, concept-artów lokacji, zadań…
- Lista „przypadkowych spotkań” jakie mogą nas spotkać w grze
To nie wszystko, to to co zapadło mi w pamięć i co pamiętam po przebudzeniu.
Co ten przeciek zmienił?
Na całe szczęście nic. CD Projekt Red na blogu cdp.pl zamieścił zaświadczenie, w którym, w dużym skrócie brzmiał: „Czytanie materiałów, które wyciekły zepsują wam fabułę gry, więc apelujemy o ich nie czytanie. Data premiery gry, mimo tego zajścia, nie ulegnie zmianie.
I chwała bogu: po podobnej akcji premiera Half Life 2 zaliczyła dość poważne opóźnienie. Taka perspektywa mnie nie nastraja optymistycznie. Mimo iż szanse na to, iż w dniu premiery w to zagram wynoszą 0,000000035234%.
Gdzie to dopaść?
W Google. Ja wam nie pomogę. Sumienie mi nie pozwala – materiały pochodzą z włamu. Nie pozwolę wam na zepsucie sobie rozgrywki.
Starczy jeden imbecyl w mojej osobie, który sobie zepsuł zabawę.
Żeby jednak wam pomóc powiem co następuje: przeciek jest plikiem zip zajmującym niecałe 31 megabajtów. Nie zawiera ŻADNYCH plików *.exe, *.com, *.bat, *.js ani *.vbs. Piszę to, by jakiś przypadkowy bałwan, który wejdzie na mojego bloga za pomocą Google nie ściągnął tony wirusów szukając tych informacji.
O ile wiem, że moi stali czytelnicy są kumaci i nie ściągną sobie paczki pełnej wirusów, to jestem bardziej niż pewien, że po internecie krążą już paczki pełne rzekomych „przecieków”, a tak naprawdę zawierające całe kolekcje trojanów i innego syfu.
Na koniec pytanie:
[socialpoll id=”2207519″]