Nie będę analizował i cytował umowy handlowej o objętości 1600 stron. Zamiast tego napiszę co może się spieprzyć jeżeli przyjmiemy CETA w aktualnej formie.

Kto będzie chciał, ten poszuka potwierdzenia. Nie mam czasu i chęci na zmyślanie, więc napiszę co będzie. Do was należy załamywanie się, że ktoś się na to zgadza i grzebanie dalej.
Zaleje nas (delikatnie mówiąc) zjebane żarcie z USA
Jakbym napisał to co mi przyszło pierwsze do głowy, byłoby gorzej. Określenie powyżej zostało przytemperowane.
W Europie produkcja żywności jest uregulowana w każdym możliwym aspekcie. Niektóre z obowiązujących przepisów są przekomiczne – przykładem niech będzie mityczny przepis zawierający informacje o dopuszczalnej krzywiźnie banana. Inne, takie jak zasada, że najpierw trzeba udowodnić, że jakieś środki chemiczne nie szkodzą, a dopiero potem można ich używać, to same dobro wobec klienta końcowego
Wady? Jakaś tam utrata wolności i zwiększenie kosztów produkcji.
Zalety? Nawet jak jemy największe gówno z marketu za 1/20 ceny, to jemy coś, co nie zaszkodzi nam jakoś wybitnie.
Z drugiej strony mamy zasady obowiązujące gdzie indziej. „Wolna amerykanka” to nie jest określenie wzięte z powietrza. Najważniejszą różnicą jest to, że w USA trzeba udowodnić szkodliwość czegoś na sądowej wokandzie, by zostało to zakazane. W wyniku tego wiele gówna, które w Europie nie znajduje się w promieniu setek kilometrów od ciebie, w USA trafia do jedzenie.
Z przyczyn czysto biznesowych reszta krajobrazu też jest niefajna – masowa produkcja w USA jest naprawdę masowa. To oznacza wybitne skopane warunki dla zwierząt, niska wartościowość tego co ta fabryka (hodowlą tego nie nazwę) z siebie wypluwa i dość kiepskie warunki pracy. Nie wiem jak to wygląda w Europie, ale dezynfekcja mięsa chlorem, szprycowanie zwierzaków każdą możliwą chemią i hodowanie każdego możliwego GMO, w tym też takich, które ledwo co wyjechały z laboratorium to po drugiej stronie oceanu jest to codzienność.
Oczywiście, jeżeli przyjmiemy CETA, to będzie to też nasza codzienność. Tanie, robione masowo, wybitnie gówniane i małowartościowe żarcie prędzej czy później wytrzebi te, które jemy na co dzień. Wtedy to lepsze jakościowo podrożeje, a alternatywą dla 99% ludzi będzie kupa.
Nawet jak coś nie będzie zawierać składników, które w Unii Europejskiej nie są legalne, to będą nas czekać komediowe sytuacje pokroju sprawdzania czy kiełbasa nie zawiera cukru.
Możemy utracić suwerenność.
Ostre słowa, ale całkiem uzasadnione. Znaczy… to nie jest tak, że wejdzie do Pałacu Prezydenckiego prezes Monsanto czy innego Bayeru i powie komukolwiek, kto będzie tam siedział „wypierdalaj”. Ale efekt będzie zbliżony.
CETA wprowadza instytucję ISDS (Investor-State Dispute Settlement). Jest to sąd arbitrażowy, który będzie rozwiązywał spory między państwem na korporacjami, które będą działać w jakikolwiek sposób na ich terenie.
Spory będą mogły dotyczyć strat, jakie poniosą rzeczone korporacje z powodu przepisów prawnych obowiązujących w danym kraju.
Zakaz palenia w miejscach publicznych lub wymóg ostrzeżenia na pół paczki zmniejsza sprzedaż papierosów? Idziemy do ISDS.
Nakaz wyraźnego oznaczania gównożarcia z USA zmniejsza sprzedaż kiełbasy z cukrem na piątej pozycji listy składników? Idziemy do ISDS.
Efekty są dwa:
- będziemy pozywani i część z tych spraw przegramy. Co nas zmusi do płacenia odszkodowań firmom
- nasze władze, przy odwadze adekwatnej do średniego ilorazu inteligencji, będą rezygnować z stanowienia prawa, które mogłoby się nie spodobać komuś, kto zostawia im liche pieniądze z niskich podatków, a zamiast tego mógłby pozwać kraj na grubą kasę.
Jeżeli to nie jest utrata suwerenności, to co ma nią być?
Zapłacimy za to wszyscy
Na wszelki wypadek to podkreślę – jeżeli sąd arbitrażowy zarządzi wypłatę przez państwo odszkodowania na rzecz Wielkiego Złego Corpo, to kasa pójdzie na to z budżetu.
Na wypadek jakby ktoś zapomniał – budżet to nie jest jakaś wirtualna studnia bez dna. Budżet to coś fundowane przez nas każdego dnia z naszych podatków – od VATu wliczonego w cenę każdej kupionej rzeczy, po opłaty klimatyczne jakie trzeba opłacić w miejscowościach turystycznych.
Nasza gospodarka otrzyma przepotężny łomot.
Polscy rolnicy będą musieli rywalizować z fabrykami, którzy stosują metody hodowli tak przemysłowe, że nie ma szans na równanie się z nimi.
To, że będzie to nic niewarty szrot nikogo nie uratuje – „Polacy jako świadomi konsumenci” to jedno z tych zdań, które się mówi głównie w charakterze żartu.
Podobnie oberwą też inne branże, ale to polskie rolnictwo zaboli nas najbardziej. Prawdopodobnie dosłownie.
Aktualnie głównie chronią nas przed tym aktualnie obowiązujące przepisy oraz cło. Wcześniej musiałby jednak udowodnić, że jego towar nadaje się na sprzedaż.
Kiedy CETA przejdzie, zarówno jedno, jak i drugie przestanie de facto obowiązywać.
Wolny rynek, srolny rynek – pchając się w to strzelamy sobie w stopę, po to by potem strzelić sobie w łeb w celu uśmierzenie bólu. Pod względem rozwagi podpisanie tej umowy ma tyle samo sensu, co otwarcie salonu fryzjerskiego nie mając nic poza parą tępych nożyczek. Litości.
Jeżeli nie podoba się Tobie to co napisałem to klikasz tutaj. I szykujesz się do walki – będzie trzeba działać jak w przypadku ACTA, by nasze kochane osły na Sejm się ogarnęły w sprawie CETA.
Oprócz tego mam cichą nadzieję, że to wszystko co napisałem powyżej, to jedynie przesadny strach i kompletny brak dobrej woli. Ale sama myśl, że to powyżej MOŻE stać się prawdą jest przerażająca i wymaga natychmiastowego działania.
BONUS – Czym właściwie jest CETA?
CETA, czyli Comprehensive Economic and Trade Agreement to niezwykle rozbudowana (1600 stron A4) umowa handlowa między Unią Europejską a Kanadą. Była ona negocjowana od 2009 do 2014 roku. Aktualnie trwa proces jej ratyfikowania.

W przypadku dopełnienia formalności i przyjęcia umowy przez wszystkich zainteresowanych zniknie ponad 90% ceł i innych opłat handlowych między Kanadą a Unią Europejską. Oprócz tego będzie też wprowadzony szereg innych zmian mających na celu ułatwienie handlu między tymi dwoma podmiotami.
Żeby CETA została wprowadzona w życie potrzeba będzie dużo zabawy. Trzeba bowiem:
- dokonać ratyfikacji umowy przez Unię Europejską i Kanadę (zwyczajna formalność)
- dokument musi zostać ratyfikowany w każdym kraju wspólnoty, razem i z osobna.
Istotny wątek – wiele firm z USA ma spółki-córki w Kanadzie, co sprawia, że będą mogli korzystać z wszystkich dobrodziejstw CETA, mimo nie bycia firmą z Kanady.