Człowiek powinien wyciągać lekcje z każdej sytuacji. Niby prosta rzecz: przeprowadzić się z jednego lokum, do drugiego. A tu proszę, tyle mądrości z tego wyciągnąć! Uczcie się na moich błędach, by uniknąć swoich. Albo bym mógł potem powiedzieć „a nie mówiłem?”.
1. Macie więcej rzeczy niż myślicie.
„A co ja tam mam? Trochę książek, kilka pudełek z grami, podręczniki RPG-owe i trochę klamotów”. Tak myślałem. W trakcie pakowania odkrywałem zapiski, pamiątki, sprzęt elektroniczny domagający się dokładnego spakowania czy też dokumenty w rodzaju świadectw, umów o pracę i innych tego typu. W ten sposób z dwudziestu rzeczy robi się sto, a z pięćdziesięciu dwieście pięćdziesiąt…
2. Nie ma czegoś takiego jak „za dużo kartonów” .
… które trzeba w coś pakować. Krótka rundka po księgarniach, Empikach i sklepach zoologicznych dała mi mojej dziewczynie więcej kartonów niż mogliśmy spożytkować.
Przynajmniej tak myśleliśmy. Do czasu gdy zapchaliśmy je po brzegi naszymi rzeczami i zobaczyliśmy stosy niepopakowanych rzeczy na podłodze dawnego mieszkania. Nie, nie, i jeszcze raz nie.
Kartony należy zbierać do momentu, kiedy niesienie tylko ich będzie problematyczne. Wtedy można przypuszczać, że spakujecie wszystko. Będziecie tak myśleć aż do chwili otworzenia jakiejś zapomnianej szafki, w której znajdziecie, na przykład, swój garnitur.
3. Lista rzeczy, do których jesteście przywiązani nie jest tak wielka jak myślicie.
W trakcie pakowania pewnie wiele z waszych pamiątek odłożycie na bok jako „mniej istotne”. To dobrze – pokaz zdrowego rozsądku zawsze w cenie. Ja w ten sposób pozbyłem się olbrzymiej kolekcji CD-Action. Tylko wyciąłem co ciekawsze artykuły.
To jednak nie koniec. W nowym lokum, gdy zaczniecie się rozkładać z swoimi rzeczami odkryjecie o wiele więcej zbędnych rzeczy. Poza zmniejszeniem liczby klamotów da to też inny efekt: irytację wobec samego siebie, przejawiającą się jednym pytaniem – „po jaką cholerę ja to wszystko niosłem?”
4. Jesteście słabsi niż myślicie.
Każdy wymięknie. Pytanie brzmi „kiedy?”. Albo konkretniej: „po ilu kartonach?”. Wnoszenie własnych klamotów na n-te piętro uczy pokory. Zwłaszcza, kiedy wasze miejsce przy wnoszeniu pralki w trakcie przeprowadzki zajmuje sąsiad, który najpierw patrzy się z politowaniem, a potem proponuje pomoc i zanosi ją pod same drzwi bez jakiegokolwiek sapnięcia.
Postanowienie nowomieszkalnie – mniej blogowania, więcej „pakowania”.
5. Dopóki wasze rzeczy nie są na swoich miejsca, a router Wi-Fi nie działa, to wasze mieszkanie nie jest waszym domem.
Moja pierwsza pobudka w nowym mieszkaniu pewnie wyglądałaby tak, że poszedłbym do łazienki doprowadzić się do porządku, a potem zrobił sobie śniadanie w kuchni.
Szkoda tylko, że zaraz po przeprowadzce aneks kuchenny jest w drzazgach, a w łazience nie mam pewności w której szafce znajdę swój antyperspirant, a w której perfumy dziewczyny. A kiedy człowiek się budzi i zaraz po pobudce nie zauważy różnicy między musztardą, a pastą do butów, to przyzwyczajenia są koniecznością.
A nie nabywa się ich w 254 sekundy po wprowadzcce. Potrzeba na to czasu. Dopiero po nim nasze lokum staje się DOMEM: miejscem, w którym czujemy się bezpieczni i które znamy jak własną kieszeń.
A czemu przywaliłem się routera Wi-fi? Bo czasy sąsiadów z niezabezpieczonymi sieciami, które pozwalały na sprawdzenie maila, wrzucenie wpisu czy nawet zassanie gry z konta na Steam, minęły bezpowrotnie. A dzisiaj brak internetu jest gorszy od braku telefonu (stacjonarnego). Nawet jak ktoś nie jest maniakiem. A jak jest, to pewnie po tygodniu jaki potrzebuje dostawca by podpiąć was do sieci, będziecie biegać po ścianach.
A, najważniejsze! Jakby ktoś nie wiedział: już mam internet. W związku z tym witam was ponownie i wracam do gry!
7 odpowiedzi na “5 rzeczy, których dowiecie się w trakcie przeprowadzki”
Ująłeś chyba wszystko o czym pomyślałam czytając tytuł wpisu 😉 W ciągu 10 lat mieszkania w Warszawie przeprowadzałam się 12 razy, więc mam w tym trochę wprawy i jest dokładnie tak jak piszesz 🙂
Łojezusnarnia, DWANAŚCIE? o.O To więcej niż raz na rok. Jak ty to znosisz/znosiłaś? O.O
W pierwszym roku sześć razy, później już było za każdym razem na dłużej 😛 To jest straszne! Teraz już obiecałam sobie, że jak wyprowadzę się z tego mieszkania, to już do swojego 🙂
a ja w czasie przeprowadzki nie mialam kartonów… i co teraz? :<
UMIERASZ!
A tak serio: to w czym tachałaś rzeczy? O.o
walizki D:
Dodam od siebie punkt szósty: drobnych, acz niezwykle istotnych drobiazgów również jest więcej niż myślisz. Na przykład śrub I wkrętów, które w kupie trzymają na codzień meble, a które trzeba wykręcić, aby przygotować meble do transportu. Jeśli więc nie chcesz, by okazało się na miejscu, że nie masz gdzie wypakowywać rzeczy z kartonów, bo jakiejś szafy nie da się złożyć bez wizyty w markecie budowlanym, to zainwestuj w torebki, woreczki czy coś, w liczbie prawie równej kartonom. I kartonik na podpisane woreczki, który będzie strzeżony niemalże na równi z kompem i talerzami. Oszczędność potu, krwi i łez gwarantowana.