… plotąc bzdury, że „wyprzedaże to zło” ? Powiedzmy sobie szczerze: każdy gracz, który zaciera łapki przed każdą większą wyprzedażą na Steam czy GOG.com nazwałoby tego twórcę gier indie idiotą, po czym by poszło grać. Ja natomiast nie pójdę na łatwiznę: punkt po punkcie wyjaśnię czemu ten pan nie ma racji.
Tutaj muszę zacząć od początku, czyli od mojego „oponenta”. Jason Rohrer jest niezależnym twórcą gier, o którym niemal nikt nie słyszał, o którym niewiele osób wie, a którego gry mają więcej wspólnego z sztuką niż rozrywką.
[blockquote ]Jakby co informuje, że w moich ustach to bardziej krytyka niż nobilitacja. I nie, informacje prasowe i nagrody sprzed paru lat się nie liczą, biorąc pod uwagę późniejsze rozpłynięcie się w powietrzu.[/blockquote]
Zresztą, to że jest artystą i jego gry mają więcej wspólnego z dziełami sztuki widać po liście jego dzieł i po tym, jaką ona ma formę. Jego stronkę możecie zobaczyć tutaj.
No dobrze, ale dość o tym panu, pogadajmy o tym, co napisał na forum swojej najnowszej gry (tutaj), a o czym poinformowało też CD-Action na swojej stronie (w tym newsie). Otóż ten pan twierdzi, że wyprzedaże szkodzą branży growej. Pozwolę sobie zacytować tłumaczenie z CD-A.
[blockquote]Kultura szalonej wyprzedaży jest kulturą czekania. „Kupię grę później, w trakcie wyprzedaży”. W trakcie tygodni premierowych sprzedaż jest niska, a rozwój developerów związany jest właśnie ze sprzedażą, od której zależy finansowe przetrwanie. To czekanie na grę dziesiątkuję twoją[developera] bazę graczy i masę krytyczną w dniu debiutu rozkładając dopływ nowych użytkowników w czasie. A twoi fani, którzy są na tyle głupi, żeby kupić grę na premierę i zmarnować pieniądze, uczestniczą w słabszej, mniejszej społeczności.[/blockquote]
Tutaj wyraźnie widać, że ten pan nie jest gwiazdą wśród twórców niezależnych i że jego gry nie są jakoś wybitnie popularne. Ew. gardzi marketingiem. Chociaż najbardziej realne jest to, że obie te rzeczy na raz. Nie ma innego wytłumaczenia przed jego strachem o początkową sprzedaż.
Najlepszym dowodem na to może być dawny sukces Rogue Legacy, które W DNIU PREMIERY zmasakrowało inne gry sprzedawane na Steam. Pokonało wtedy nawet Company of Heroes 2 w dniu premiery. Pisałem nawet o tym, w środku nocy, zdziwiony tym faktem. Jeżeli gra jest dobra i zadba się chociaż o szczątkowy marketing, to już na start sprzedaż będzie wielka i nikt nie będzie czekał na żadne przeceny. Rogue Legacy to jeden z kilku przykładów, jakie można by podać. Audiosurf też nie musiał czekać na przeceny by zarobić kupę gotówki.
Teoretycznie w tym momencie mógłbym skończyć, ale czuję potrzebę dalszego deptania argumentacji tego pana. Pominę osobistą wycieczkę na temat zdrowego rozsądku soby, której finansowe przetrwanie zależy od sukcesu jednej gry, nie jestem świnią. Zamiast tego pogadajmy o sprzedaży cyfrowej i jak to wygląda ze strony twórcy indie.
Wyobraźmy sobie przez pół minuty, że dalej nie ma Steam i zamiast tego skazani jesteśmy na pudełka. I że grę indie też trzeba tak wydać, bo inaczej nikt jej nie kupi i biedny twórca umrze z głodu. BŁĄD. Nie wyda gry, bo nie będzie miał na tłoczenie płyt/przygotowanie opakowań/dostarczenie do sklepów/wydruk okładek/nie wiem co tam jeszcze może być. Za to mamy dystrybucję cyfrową: twórca wrzuca grę i każdy, kto ją kupuje może zacząć grać po jej ściągnięciu. Koszta dystrybucji, produkcji nośników itp. ? Zero złotych i zero groszy. Możemy mieć nawet miliard sztuk na magazynie, za darmo. I teraz podstawy ekonomii: im taniej sprzedajemy, tym więcej sprzedajemy. Przyjmijmy, że sprzedajemy grę za 25$ i wtedy schodzi jej pięć tysięcy sztuk. Dla ułatwienia napiszę tak: 250 000 $ zarobione. To teraz robimy akcję: cena w dół o 50%. Cena w dół, sprzedaż w górę, ludzie kupują 25 tysięcy sztuk. Część pod wpływem impulsu, część bo uznaje dopiero tę cenę za adekwatną dla tej gry, na razie zostawmy powody. Zamiast tego powiedzmy sobie wprost: gamedev ma teraz święty spokój z gotówką na dłuższy czas.
Na swoim forum Jason Rohrer zadał pytanie: co by było, jakby nie było wyprzedaży? W domyśle sugerował, że wtedy sprzedaż ogólna by wzrosła, w zamian za „podskakiwanie” zysków w trakcie wyprzedaży. BŁĄD. Po pierwsze: wyprzedaże sprawiają, że na gra zwrócona jest uwaga (ląduje na stronie głównej, albo w newsletterze wraz z innymi przecenionymi grami). Po drugie, jak już wspomniałem: dla wielu osób niższa cena to będzie odpowiednia cena za random grę indie. I właśnie pod kątem takich ludzi robi się wyprzedaże. Inaczej taka osoba:
- spiraci daną grę. Co nie jest AŻ takie złe (ale w mojej opinii bez sensu), bo jak będzie bardzo dobra to kupi ją na Steamie, chociażby dla wygody. Ew. zwróci uwagę na przyszłe produkcje danego twórcy, co może oznaczać tyle co „darmowa reklama”.
- Zleje na nią totalnie. To sytuacja tragiczna z punktu widzenia każdego twórcy, niezależnie czy indie, czy AAA, czy XYZ.
Na koniec zabawy pozwolę sobie odnieść się do kolejnego cytatu, jakie CD-Action umieściło w swoim newsie.
[blockquote]Ludzie dają się przekonać do wyrzucenia pieniędzy w błoto, wydając je na rzeczy, których nie chcą lub nie potrzebują. Lepiej, żeby przeznaczyli je na grę za pełną cenę, którą chcą, niż na cztery tańsze o 75%, których nie tkną.[/blockquote]
Jak to mawiał znany na całym świecie (nieistniejący) lekarz „Ludzie to idioci”. Jeżeli ktoś kupi grę, w którą i tak nigdy nie zagra, to jest to jego problem. Tylko i wyłącznie jego problem. I jak już wspomniałem wyżej, wiele gier w pełnych cenach nie nigdy, NIGDY nie sprzedałoby się. Mogę spokojnie zrobić listę dziesięciu zajebistych gier na Steam, które za żadne skarby nie kupiłbym za ich standardową cenę. Jak każdy z was przejrzy swoje listy gier, nie tylko na Steamie, te na półkach też, to też da radę takie coś stworzyć.
Tyle w temacie, i tak za dużo uwagi poświęciłem temu gostkowi. Ale przynajmniej ciśnienie mi opadło. I pamiętajcie by podzielić się tekstem, jeżeli się z nim zgadzacie!