2013. rok za nami, 2014. rok przed nami. I trzeba się zastanowić jak to do diabła będzie z tym co nas czeka przez następne 365 (no dobra, już 363) dni. Świecką tradycją okresu okołonoworocznego jest wymyślanie postanowień noworocznych. Nigdy wcześniej nie czułem potrzeby by się w to bawić, ale ten rok będzie inny.

Serio, nigdy wcześniej nie czułem potrzeby, by bawić się w jakieś obiecywanie sobie zmian z okazji konieczności kupienia nowego kalendarza. Ale w zeszłym roku sporo się działo, więc mogłem wyciągnąć wnioski, którymi będę się kierował w 2014 roku. Ale zacznijmy od końca roku, czyli 31.12.2013.
Koniec roku 2013 i postanowienia na 2014. rok
Staram się w wszystkim doszukiwać dobrych stron (no dobra, prawie w wszystkim), to tak samo niech będzie z sylwestrową nocą. Przez większość czasu bawiłem się świetnie. Miałem okazję pogadać z ludźmi, których nie widziałem wieki (albo jakiś podobny okres). Cześć Mroku (i przepraszam za ślepotę), cześć Francuz, to zdanie jest na dobrą sprawę o was. Pozdrawiam serdecznie, jakby co nie wahajcie się odzywać, chętnie odpuszczę sobie ciszę w eterze przez pół roku 🙂 No i oprócz tego, jak to na sylwestrze, piłem. I miałem okazję się przekonać o tym, że czasy, kiedy mogłem z siebie wlewać litry napojów z „mocą” przeminęły bezpowrotnie. No cóż, wygląda na to, że w zgubionych 40 kilogramach kryła się moja wytrzymałość alkoholowa.
Pewnie by mnie ta wiedza aż tak nie zabolała, gdyby nie fakt, że na tej samej imprezie, gdzie się przekonałem o własnej słabości dowiedziałem się również jak pojebane lapsusy mogę wypowiedzieć z moich popierdolonych, zachlanych ust. I w związku z tym, że nie wiem na ile wlanej mocy mnie stać, ani nie chcę się przekonywać jakie głupoty potrafię robić po %%, to ogłaszam, że do końca mojego życia nie tknę już więcej alkoholu. Jak będę miał ochotę przypominać sobie uroki kaca, to się nażłopię kwasu chlebowego. Ponoć w dużych ilościach daje podobny efekt na następny dzień.
Oprócz tego muszę wziąć się w garść i zacząć pisać ten po trzykroć przeklęty licencjat. Zwłaszcza, że termin oddania chociaż nędznego ochłapu tegóź jest coraz bliżej. Spodziewajcie się suszy blogerskiej z mojej strony. No, chyba, że Valve zapowie Half-Life 3 jako exclusive na SteamOS, to wtedy bez wątpienia odezwę się.
Co do postanowień bardziej growych, to wiem bez wątpienia jedno: bundle to zło. Nie będę kupował więcej paczek gier tylko dlatego, że są tanie i są dobre. Moja biblioteka na Steamie jest pełna gier, które „kiedyś przejdę”. Z czego przeszedłem od deski do deski może z 20? Z ponad 250 to jest żałosna liczba. Posiadanie czegoś, z czego się nie korzysta jest tak kiepskie jak to tylko możliwe. Dlatego koniec z bezsensownym zbieractwem gier.
Będę pieprzonym oszustem w chwili gdy zadeklaruje to postanowienie, ale obiecałem sobie, że wrócę do nawyku przechodzenia gier od A do Z. To akurat będzie łatwe w ogarnięciu, głównie dlatego, że w 2014 roku premierę będą miały Pillars of Eternity oraz Torment: Tides of Numenera. Jeżeli tych gier nie przejdę od początku do końca, to równie dobrze mogę porzucić granie.
Perspektywy blogowo-osobiste 2014
Blog na pewno będzie żył i miał się dobrze jakoś do czerwca tego roku. Wtedy kończy mi się umowa na domenę i podejmę decyzję: wyłoić 80zł na przedłużenie, czy zlać na to i zakończyć swoją grafomanię. Zresztą, podobnie hosting: nic co dobre, nie trwa wiecznie, pieniążki na ZenBoxa mam już odłożone. Niestety (na całe szczęście?) nie oblegacie mocno mojego bloga, dzięki czemu pakiet minimum starcza w sam raz.
Planuje też rozszerzyć tematykę: tyle dobrych książek do polecania i tyle dobrych filmów do przeżycia na widoku wszystkich. Oprócz tego będzie trochę więcej pisaniny o Androidzie. Dorobiłem się jakiś czas temu smartfona z robocikiem na pokładzie. Przez to musiałem sobie przypomnieć sporo sztuczek, dobrych aplikacji i przydatnych bzdetów. Możecie się szykować na to, że będę się nimi dzielił. Może jakiś poradnik dla totalnych nowicjuszy machnę? A co mi tam.
Jeżeli chodzi o życie osobiste, to no cóż… zbliża się czas, kiedy stundencka laba odejdzie w niepamięć, a ja zamiast tego skupię się na poszukiwaniu pracy. Życie z renty po zmarłym ojcu urąga ludzkiej godności, dobrze by było zamiast tego zacząć przynosić jakąś godziwą (1300+) gotówkę do domu. Wtedy też nastąpi rzecz, która mam nadzieję, będzie dla was dość smutna: będę rzadziej pisał. Na pewno nie będzie średnio pół wpisu na dzień, jak to teraz jest. Smutna prawda: nie jestem Kominkiem, czy jakąś wziętą szafiarką, że mogę zarabiać na blogu. Wygląda na to, że do końca życia to będzie moje hobby i nic poza tym.
Ale czy jest to coś złego? Tym pytaniem pożegnam się z wami, na dłuższy czas. Trzymajcie się mocno i pamiętajcie: postanowienia noworoczne mają sens tylko wtedy, jak się ich dotrzymuje.