Internet zalała fala wiedźmińskiego podekscytowania serialem współtworzonym przez Netflix. Ludzie głoszą, że czeka nas absolutny hit. Ludzie to głupcy i za wcześnie ferują wyroki.
Zawsze musi się pojawić jakiś buc, który będzie im mówił, czemu ich entuzjazm nie ma sensu i że mają się uspokoić. W tym odcinku serialu znanego jako „życie” tę rolę odgrywam ja.
O tym, że Wiedźmin zostanie ponownie zekranizowany nie pisałem. Głównie dlatego, że wpis mógłbym zamknąć w poprzednim zdaniu. Ale wiemy już na tyle dużo, że możemy pogadać. O wielkich nadziejach jakie możemy pokładać.
„Ten od Katedry”
Wszystko zaczęło się rok temu: od tego, że Polski Instytut Sztuki Filmowej uznał zgłoszony przez Platige Image projektu filmu o Wiedźminie za, cytuje, film bardzo dobry. Otrzymał on wtedy 150 tysięcy złotych dofinansowania z wnioskowanych przez twórców 200 tysięcy na kontynuowanie prac nad filmem.
Przed złożeniem wniosku film był tworzony przez kilka lat. Dodatkowy zastrzyk funduszy niewątpliwie się przydał. Ale mimo wszystko nie są to olbrzymie pieniądze – na pewno nie starczą na stworzenie aktorskiego filmu na wysokim poziomie. Stąd też radość na wieść o pojawieniu się dodatkowych zainteresowanych.
Krótki słowniczek dla tych co nie wiedzą: Platige Image to założone w 1997 roku studio animacyjne z siedzibą w Warszawie. Wyprodukowało wiele produkcji reklamowych znanych na terenie Polski – ich dziełem były między innymi kampanie Orange, Biedronki czy piwa Żubr. Gracze znają ich przede wszystkim z trailerów i openingów do gier takich jak Wiedźmin 1, 2 i 3 czy Cyberpunk 2070.
Wbrew obiegowej opinii Tomasz Bagiński nie jest założycielem studia. Jest natomiast tak znanym i rozpoznawalnym, że przypadkiem stał się jedynym nazwiskiem ściśle powiązanym z studiem. Światową sławę uzyskał krótkometrażową animacją „Katedra” bazowaną na opowiadaniu Jacka Dukaja. Poniższy filmik zrobił całkowicie samemu. Patrzcie, przetrzymujcie opadające szczęki i nie dowierzajcie własnym oczom. Zasłużył sobie na to.
https://www.youtube.com/watch?v=tPROKr2EfpM
Animacja otrzymała nominację do Oscara w kategorii krótki film animowany oraz prestiżową nagrodę na konferencji SIGGRAPH w 2002 roku. Powinien dostać tego Oscara.
Dla odmiany smutna wiadomość: CD Project Red ma pełne prawo do nazwy Witcher. I jak poinformował kilka miesięcy temu serwis Gry-Online.pl, nie planują oni udostępnić marki twórcom filmu.
Są dwie opcje – albo sytuacja się zmieni, przykładowo za sprawą jakości filmu/odpowiedniego przekupstwa wobec CDP Red, albo film o wiedźminie Geralcie z Rivii będzie miał inny tytuł. Jakieś pomysły? Słowa „Wiedźmin”, „Witcher” i „Hexer” są zakazane.
Stosik gotówki
Temat filmowej adaptacji Wiedźmina wrócił pewien czas temu, kiedy media obiegła informacja o zdobyciu przez film producenta. Z Stanów Zjednoczonych. Dysponującym środkami w fajniejszej walucie niż PLN.
Jak podaje oficjalna strona Platige Image, udało im się nawiązać współpracę z Sean Daniel Company – zajmą się oni promocją filmu na rynkach zachodnich oraz pozyskiwaniem środków na jego produkcję. Firma ta wcześniej miała pod swoją pieczą markę „Mumia”, „Króla Skorpiona” oraz nadchodzącą ekranizację „Ben-Hura”.
Oprócz tego otrzymaliśmy oficjalne potwierdzenie na temat tego kto za co będzie odpowiadał: Tomasz Bagiński ma być reżyserem filmu, scenariusz natomiast stworzy Thania St. John.
Jeżeli jej nazwisko nic wam nie mówi, to się nie przejmujcie: nie jesteście sami. Dotychczas pisała ona głównie scenariusze do seriali telewizyjnych. Spod jej palców wyszło między innymi „Rosswell – w kręgu tajemnic”, „Buffy – postrach wampirów”, „Lois & Clark – nowe przygody Supermana” czy też „Grimm”.
Patrząc na to portfolio dopada mnie lekki strach – autorka wcześniej nie miała do czynienia z niczym chociaż wirtualnie podobnym do wiedźmińskiego uniwersum. Czy da ona sobie radę z światem, gdzie konieczne będzie stworzenie filmu 18+? Mam nadzieję, że tak, zwłaszcza, że ma koncie również kilka odcinków „Grimm” – bardzo przyzwoitego serialu o polowaniach na potwory.
Bo powiedzmy sobie wprost – książki o Wiedźminie bez krwi, „chędożenia” i kurew rzucanych na lewo i prawo to nie Wiedźmin – to komiczna podróbka Władcy Pierścieni.
Made in Polska. With angielskie dodatki.
Jeszcze więcej światła na film rzuciła ostatnia wizyta Tomasza Bagińskiego w Dzień Dobry TVN.
Początkowe przypuszczenia zostały potwierdzone – film ma być jednym z pierwszych w serii. Będzie on adaptacją pierwszych dwóch opowiadań Sapkowskiego. Głównie z tego powodu, że są to opowieści dość kameralne (czytaj nie wymagające wielkiego nakładu środków) oraz pozwolą one na stworzenie filmu, który będzie skupiony na ukazaniu i ukształtowaniu postaci Geralta z Rivii.
Jeżeli chodzi o budżet (bo pieniądze interesują każdego) – na ten moment realny wydaje się budżet 20-30 milionów DOLARÓW. W porównaniu do bazowych 558 tysięcy złotych to jest nic.
Cytuje „mamy wielkie ciśnienie by kręcić na terenie Polski i ogólnie na terenie Europy Wschodniej”. Jednym z powodów niewątpliwie są „swojskie widoki” o której o wiele łatwiej na naszej długości geograficznej. Drugim, już nie wspomnianym, ale oczywistym powodem są koszty.
Sam scenariusz jest już napisany – teraz przechodzi szereg poprawek. Specyfikacja zachodniego systemu produkcji. Scenariusz musi zostać sprawdzony przez producenta, reżysera, scenarzystę i pewnie jeszcze kilka osób, potem iść do poprawki. I tak do osiągnięcia skutku.
O tym kto będzie grał Geralta wiemy tylko jedno – nie będzie to polski aktor. Wszystkie osoby bojące się tego, że znów będzie grać Żebrowski, albo, że rolę otrzyma Karolak mogą spać spokojnie.
Będzie wstępem do następnych produkcji z Wiedźminem w roli głównej. Na jednym filmie ma się nie skończyć – wśród potencjalnych planów są sequele i/lub serial telewizyjny.
Najważniejsza informacja – twórcy celują w premierę kinową w 2017 roku. To nie tak źle. Pewnie nadejdzie szybciej niż książkowe zakończenie Gry o Tron!
Jeżeli ktoś ma problemy z zaufaniem do tekstu pisanego, to tutaj możecie obejrzeć rozmowę w DD TVN. Niestety, TVN nie pozwala na zamontowanie odtwarzacza na innych stronach. Musicie kliknąć, przykro mi.
In Bagiński we trust.
Powiem wprost – gdyby nie fakt, że miałem okazję obejrzeć wszystko, co zawiera w napisach końcowych nazwisko Bagiński, to bym wątpił. Jak ktoś nie wierzy, to niech łapie film, w którym pokazuje co potrafi zrobić, gdy zamiast jednego komputera z 3Ds Maxem ma do dyspozycji studio.
Tak, to wierzę, że jakby miało wyjść z tego coś złego, to nie zabrałby się za to. On wie czego oczekują widzowie i fani twórczości Sapkowskiego „wybudzeni z letargu” przez sukces gier z Geraltem. I najwyraźniej planuje nam to dać.
To teraz co? Czekamy na pierwszy trailer! I obstawiamy kto będzie kogo grał. Jak myślicie – Yennefer będzie Polką, gdy dotrwamy do tego momentu?