Zainspirowany niedoborem chęci do zaśnięcia oraz wybrakowaniem własnego sprzętu odkopałem bardzo starą grę i… wsiąkłem. Neverwinter Nights najwyraźniej nigdy mi się nie znudzi.
Wybierzcie się ze mną w podróż po Neverwinter i okolicznych kniejach oraz… nie pamiętam czym jeszcze. Dawno w to nie grałem.
Trudne dobrego początki.
Kiedy postanowiłem zainstalować Neverwinter Nights odkryłem coś przerażającego: mam pudełko z grą. Wiecie kiedy ostatnio instalowałem grę z pudełka? Nie macie prawa wiedzieć, bo ja sam nie pamiętam tak zamierzchłych czasów.
Po tym jak przestałem kasłać z powodu warstwy kurzu, która spadła na mnie z półki z grami wrzuciłem płytę do napędu i zacząłem instalować.
CO PROSZĘ? NUMERY SERYJNE? DO TEGO AŻ TRZY? W tej chwili poczułem się w stu procentach retro. Bardziej niż Beatlesi. Ale dobrze, podałem, czekałem, płyty wymieniałem… Koniec, mogę odpalić.
A jednak nie, gra się nie włącza. Tryb zgodności trochę pomógł: włączyło się, ale wywala się przy rozpoczynaniu nowej rozgrywki.
Podejmuje męską decyzję: ściągam wersję z GOG-a. Jest pierwsza w nocy: chcę grać, a nie szukać rozwiązań. Kilkanaście minut i 2 GB później instaluję grę ponownie. Jest lepiej: odpala się, włącza się kampania i BUM! Kiedy chcę doprowadzić grafikę do sensownego stanu (czyli zwiększyć rozdzielczość i podbić wszystkie ustawienia graficzne na maksimum) to gra wylatuje do pulpitu.
TO OZNACZA WOJNĘ!
[divider type=”thin”]
Na całe szczęście dzięki wrodzonemu uporowi, PC Gaming Wiki i doświadczeniom wyjętym z zabawy takimi tytułami jak Baldur’s Gate czy Arcanum udało mi się doprowadzić do sytuacji w której gra chodzi w pełni sprawnie w natywnej rozdzielczości i z wszystkimi włączonymi bajerami graficznymi.
Jak w domu.
„Maksymalne ustawienia” są w dzisiejszych czasach synonimem dla fotorealizmu, lub czegoś zbliżonego. W przypadku Neverwinter Nights nie czuję zbyt wielkiej różnicy między tym, a minimum.
Chciałem zagrać nową postacią. Ale ostatecznie postanowiłem, z głowy, rozpisać postać, którą przeszedłem grę za pierwszym razem. Człowiek, czarownik, z czarną panterą jako chowańcem (zwierzątkiem, które mag może wziąć jako pomocnika). Jak już bawię się w nostalgię, to będę się niej trzymał.
Przeraziło mnie trochę to, że pamiętałem WSZYSTKO co tyczyło się tej postaci. Imię, rozstawienie statystyk, zapamiętane czary, wybrany zestaw głosów… zwyczajnie wszystko. To cały czas siedziało u mnie w głowie? Potem będę musiał to w innych grach przetestować.
To samo tyczyło się gameplayu – po tylu latach interfejs gry wydawał mi się strasznie dziwaczny. Zwłaszcza motyw z okrągłym menu po kliknięciu prawym myszy na cokolwiek. Nie znaczyło to jednak, że musiałem go sobie przypominać – wszystko przychodziło samo. Z tego samego powodu samouczek skończyłem w mniej niż 10 minut. Właściwa gra nadeszła chwilę potem. A wraz z nią pierwsze, epickie łupy!
W takich chwilach wracają do mnie wspomnienia z pierwszych sesji RPGowych, gdzie się cieszyłem z magicznego miecza, który się świecił. I tyle. Ale i tak się cieszyłem jak dziecko.
Po drodze wpadłem na Pawła (zarówno w polskiej, jak i angielskiej wersji językowej tak się nazywa), NPC-a z samouczka, który przyłączył się do mojej drużyny. Przerabiałem to już. Tłumaczył jak mu wydawać rozkazy, leczyć, itp, itd.
Przebijaliśmy się razem przez lochy (a tak naprawdę przez budynek Akademii Neverwinter), aż do ostatecznej walki z złym magiem nr. 195734. Niestety, w trakcie tej niby niewymagającej walki Paweł umarł. Uczcijmy to chwilą ciszy…
Skończyłem grać w Neverwinter Nights chwilę później – po zakończeniu prologu gry. Mój czarownik, Will Amraphen (imię i nazwisko z generatora gry) skończył grę na trzecim poziomie doświadczenia. W związku z masą innych rzeczy do zrobienia na ten moment skończyłem grać. Ale wrócę. Uratuje Neverwinter – po raz kolejny. Już nawet nie liczę który. Bo szczęśliwy zwycięstw nie liczy!
[divider type=”thick”]
[socialpoll id=”2237761″]
6 odpowiedzi na “Mój wieczór z… Neverwinter Nights #1”
Jakim zaskoczeniem dla mnie był ten wpis zwłaszcza gdy sam ukończyłem NwN wczoraj już jakiś 4 raz w moim życiu 😀
Za mną od jakiegoś miesiąca chodzi pomysł ultramaratonu NWN 1 i 2 plus wszystkie dodatki, ten wpis to chyba znak 🙂
2 i tak lepsza 🙂 Tak,wiem,zabrzmiało gimbusowo ale trudno
NWN 2 to świetna gra jest. I tak, jest lepsza od jedynki, zarówno pod względem mechaniki, jak i fabuły.
Ale dwójka na ten moment ma wielką wadę: nie odpali mi się.
Ja mam problem z uruchomieniem gry. Windows 10.
Tzn. gra mi się uruchamiała. Nie wiem o co tu chodzi, ale problem zaczął się wraz wymianą karty graficznej (awaryjnie wsadzony GeForce 6600 na GF GTS 450.). Problem dotyczy jednak … dźwięku.
Tzn. gra się uruchamia jak jest odłączony dźwięk (tzn. nie ma wpiętych ani głośników, ani słuchawek, czy HDMI). Jak dźwięk mam normalnie podłączony i włączony – to po próbie uruchomienia gry chwilę kursor mieli i następnie nic się nie dzieje.
To podpada pod Bardzo Dziwny Problem.
Teraz biegam po dzielnicy i łapię Pokemony, ale jak wrócę do domu to spróbuję coś wymyślić