Nie wiem czy wiecie, ale wygląda na to, że Flash, w końcu, po wielu wcześniejszych deklaracjach, najwyraźniej w końcu umrze na dobre wraz z końcem tego roku. Dla wielu, to dobrze.

Dla twórców tysięcy flashowych gier, już mniej. Dla osób z tendencją do nostalgicznego powracania do nich? Jeszcze gorzej. Ale na całe szczęście pojawiła się grupa śmiałków, która rozwiązała problem. Mowa o projekt Flashpoint zapoczątkowany przez jegomościa o nicku „Bluemaxima” .
Kontekst na początek
Śmierć Flasha jako technologii była zapowiadana makabryczną ilość razy. Pierwsze głosy na ten temat pojawiły się w 2010 roku, kiedy Apple zaczęło ograniczać możliwość korzystania z flasha w swoich telefonach. Powodem była kiepska wydajność na urządzeniach mobilnych, bardzo negatywny wpływ na żywotność baterii i, zdaniem pracowników Apple’a, jego zbędność w sieci.
Od tamtego momentu średnio raz na półtorej roku ogłaszano, że Flash umrze. Czasem dla „beki”, czasem z racjonalnych pobudek. Przykładami tych drugich niech będą chociażby delikatne aluzje z strony Adobe by uczyć się czegoś innego niż Flasha (zmienili nazwę Adobe Flash Professional na Adobe Animate i poprawili w nim obsługę HTML5, czyli potencjalnego zamiennika Flasha), albo poinformowanie w 2017 roku wprost – w 2021 roku Flash idzie do piachu. Zero wsparcia producenta, łatek bezpieczeństwa, czy nawet możliwości „normalnego” uruchomienia Flash Playera – tak wygląda plan.
Nie mówiąc już o tym, że już teraz uruchomienie czegoś stworzonego w Flashu w trzech najpopularniejszych przeglądarkach jest zwyczajnie irytujące. Wszystko by Flasha obrzydzić w jego ostatnich chwilach.
Co to oznacza?
Dla normalnego człowieka nic. Rezygnacja z Flasha na rzecz nowszych i bardziej otwartych technologii jest jak porzucenie liczydła w księgowości na rzecz kalkulatorów, arkuszy kalkulacyjnych i wyspecjalizowanego oprogramowania. W punktu widzenia codziennego użytkownika to wręcz korzyść – o jedna mniej wtyczka do aktualizowania.
Problemem natomiast jest to, że Flash to technologia w której powstała masa gier i animacji. Istnieją całe strony zbierające olbrzymie ilości tychże w jednym miejscu. Z popularniejszych przypominam sobie chociażby Kongregate, Newgrounds czy Armor Games.
Dla wielu osób, w tym mnie, te wszystkie twory są kawałkiem historii. O tyle bardziej wartościowym, że towarzyszyły wielu z nam na początku naszej drogi w „giereczkowie”. Moimi pierwszymi grami był Doom 2, Wolf 3D i bodajże Dune 2000. Potem w szkole zaczęło się grać w CS-a, „Małysza”, Quake 2 i inne.
Ale w momentach, gdy nauczycielka od informatyki próbowała być czujna, to ja, wraz z całą klasą mówiąc szczerze, odkryliśmy dwie rzeczy, które zmieniły nasze lekcje na dramatycznie ciekawsze:
- skrót alt-tab
- gry flashowe
Mogę więc z czystym sumieniem przyjąć, że te wszystkie flashowe twory to kawałek żywej historii, która pomogła ukształtować pokolenie, a może nawet pokolenia graczy. Żal byłoby to utracić tylko z tego powodu, że Adobe postanowiła oficjalnie ubić technologię, która była de-facto martwa już od kilku lat. Byłoby dużo łatwiej jakby stała się otwarto-żródłowa, albo chociaż kompletnie olana przez nich.
Tutaj pojawia się on, Flashpoint – cały na czarno:
Chodzi o wspomniany na początku Flashpoint. Jest opisywany przez twórców jako „projekt ochrony gier internetowych”. A ja lepszego opisu nie znajdę.

W dużym skrócie – dzięki napisanemu przez twórców klientowi, kilku(nastu) sztuczkom, często konfigurowanym na potrzeby danej gry i ogólnie „magii kodu” będziemy mogli grać w gry zrobione z użyciem platformy Flash jeszcze przez bardzo długi czas.
Jak to działa w praktyce?
Flashpoint dostępny jest w dwóch „wersjach”. Pod względem technicznym są takie same, różnią się tylko tym jak uzyskuje się dostęp do gier.
Flashpoint w wersji Ultimate to jest paczka zawierająca całe oprogramowanie i kopie zapasowe wszystkich gier, jakie udało się zarchiwizować. Widać to po rozmiarze – zajmuje 470 GB po instalacji.
Wersja Infinity jest natomiast typowym „launcherem” – po odpaleniu aplikacji dostajemy ten sam interfejs i tą samą listę gier, co w Ultimate. Przy pierwszej próbie uruchomienia danej gry, wszystkie potrzebne do tego pliki zostaną pobrane z serwera i zaczynacie odgrzebywać stare traumy wspomnienia z dzieciństwa.
Z dość oczywistych względów dużo wygodniejszą dla większości ludzi będzie wersja Infinity. Zwłaszcza, że wiele produkcji z wersji Ultimate ma TYLKO wartość muzuealną.
Jakby co obie są dostępne do pobrania pod tym adresem.

Wspomniana przeglądarka gier jest bardzo wygodna – wyposażona w funkcjonalną wyszukiwarkę, opisy gier i akceptowalnie przejrzysty interfejs. Jeżeli komuś nie odpowiada, to istnieje możliwość tworzenie własnych skórek. Wystarczy znać język CSS.

Nie tylko Flash
Głównym powodem, dla którego Flashpoint wpadł ludziom (w tym mi) w oko, było to jak bardzo ten się przysłużył zachowaniu pamięci o grach zrobionych w Flashu. Nie jest to jednak wszystko! Oprócz tego w ramach projektu zostały zabezpieczone gry działające w oparciu o:
- Unity Web Player
- Javę (stare gierki z komórek)
- ActiveX
- Silverlight
- HTML5
- i inne, które absolutnie nic mi nie mówią.

Przez ostatnie dni wyrywkowo uruchamiam gry z każdej możliwej platformy i wszystko działa jak należy.

Osoby, których interesują bardziej techniczne szczegóły całego przedsięwzięcia mogą znaleźć większość informacji na wikii projektu. Tutaj, przykładowo, jest opisane jak Flashpoint działa. Tutaj jest lista wszystkich gier aktualnie obsługiwanych przez Flashpoint, a tu lista animacji.
Flashpoint jest potrzebny
Opisywany przeze mnie projekt jest istotny przede wszystkim dla dwóch grup ludzi.
Przede wszystkim dla wszystkich, którym zależy z jakiegokolwiek powodu na zachowaniu jak największego wycinka historii gier. Flashpoint jest tak „żywym” muzeum historii gier jak to tylko możliwe bez otwarcia pełnoprawnego fizycznego muzeum w Wrocławiu. Do tego dostępnym dla każdego, za darmo i bez żadnych istotnych ograniczeń.
Drugą grupą są tacy ludzie jak ja. Od czasu do czasu, w imię zasad, lubię sobie zafundować minimalne, wręcz homeopatyczne, dawki nostalgii. Zwykle służy mi do tego Baldur’s Gate, ale takie gierki też się nadadzą.

Takie jak to.
Tym wszystkim polecam skierować oczy na stronę projektu Flashpoint.
Na koniec tylko małe ostrzeżenie – przeglądajcie gry bardzo ostrożnie. Niektóre twory, są, mówiąc delikatnie, plugawe. Myślałem, że nic nie przebije „gry”, w której przeprowadzamy trepanację czaszki Elsy z Krainy Lodu. Myliłem się.
Nie powtarzajcie moich błędów.